StoryEditor

Indie, które polubiliśmy

Szczęśliwie zakończyliśmy w tym tygodniu wyprawę „top agrar Polska” do Indii. Warto pokusić się o wstępne jej podsumowanie.
01.02.2016., 08:02h

Nasza wyprawa trwała od 13 do 26 stycznia. W samych Indiach zrobiliśmy autobusem ponad 1500 km, przejeżdżając przez stany Haryana, Radżastan i Uttar-Pradesh. Zwiedziliśmy kilka gospodarstw rolnych – w tym 10 ha, należące do grupy największych w Indiach. Zwykle rodzina wiejska ma kilka krów lub bawołów, kozy i owce. produkcja polowa odbywa się na niewielkich poletkach i jest nawadniana. Woda cieknie po powierzchni kanałami, od kwatery do kwatery z roślinnością. Byliśmy podczas indyjskiej „zimy” – na polach rosła pszenica przed kłoszeniem, kwitła gorczyca, bieliły się kalafiory. Zwiedziliśmy mleczarnię, giełdy hurtowe, plantację róż i warsztat destylacji olejku różanego. Byliśmy goszczeni w indyjskich domach, widzieliśmy, jak mieszka się na wsi i w mieście, jak przyrządza się posiłki domowe i te na ulicy. Dosiadaliśmy słoni, wielbłądów, podróżowaliśmy bryczkami, moto-rikszami i rikszami rowerowymi. Próbowaliśmy mleka wielbłądziego, soku z trzciny cukrowej, orzeszków ziemnych prosto z plantacji, jak i warzyw wprost z pola.

Zabytków, jakie widzieliśmy, nie da się zliczyć. Kilka pałaców – fortów dawnych maharadżów, świątynie hinduistyczne, świątynie małp i szczurów… Przyglądaliśmy się pracy rzemieślników w warsztatach: tkaniu płócien, dywanów, malowaniu na płótnie, wyszywaniu haftem trójwymiarowym, inkrustowaniem marmuru kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi… Atrakcji było wiele, program – jak podkreślali uczestnicy wycieczki – był ciekawy i bardzo elastyczny. Jeśli coś wpadało nam po drodze w oko, jak na przykład szpital dla świętych krów czy podwórkowa montownia autobusów, zatrzymywaliśmy się tam i zwiedzaliśmy je. Żaden z Hindusów nie odmówił szerokich wyjaśnień.

Hotele, w których nocowaliśmy w Delhi, Dżajpurze i Agrze były typowymi z wyglądu i w standardzie, do którego przyzwyczajony jest Europejczyk podróżujący po naszym Starym Kontynencie. Pokoje to typowe dwójki, wyposażone dodatkowo w biurko, meble wypoczynkowe, telewizor i minibar. Do tego przedsionek i łazienka z wanną lub prysznicem. Czysto. Natomiast w głębi kraju spaliśmy w hotelach już o architekturze indyjsko-kolonialnej. W Mandawie w bungalowach dobudowanych do starego karawanseraju – miejsca odpoczynku niegdyś podróżujących tędy karawan wielbłądzich. W Bikanerze hotel przypominał mały orientalny pałacyk, a w Pushkar – hotel postkolonialny, wyglądający tak, jakby zaraz mieli się w nim pojawić Anglicy z hełmami korkowymi na głowach, wracający z polowania. Pokoje wyposażone były w meble orientalne, szafy intarsjowane drewnem, okute. Bardzo stylowe, dające poczuć magię miejsca. Łazienki z wannami lub prysznicami. Schludne, duże, ceramika postkolonialna, krany rustykalne.

Kuchnia smaczna. Zawiesiste sosy, czy to na śniadanie, czy obiadokolację. Często pojawiał się ryż na sypko, makaron z dodatkami warzywnymi, ziemniaki okraszone przyprawami. Do tego lokalne pieczywo przypominające podpłomyki. Owoce lokalne – mango, papaje, arbuzy, ananasy, banany; słodkie jak ulepek ciasta i desery, lody. Kawa i herbata były w cenie, dodatkowe napoje płatne. Na brak jedzenia nikt nie narzekał, choć dodatek orientalnych przypraw zaczął niektórych na koniec męczyć. Powszechnych sensacji żołądkowych raczej w grupie nie było, tak jak i nie zauważyliśmy żadnych męczących owadów.  Obawy przed roznoszącymi malarię komarami okazały się bezzasadne o tej porze roku. Zaskoczyła nas nieco temperatura: w dzień w południe ok. 22-25 st. C, spadała szybko wieczorem do zalewie 5 st. C. Obsługa hotelowa przynosiła jednak do pokoi piecyki elektrycznie, tak że można było się rozgrzać. Nie brakowało też i innych sposobów na rozgrzewkę w płynie.

Indie to wielki kraj, kraj kontrastów. Nowoczesności i skansenu. Ale ludzie są bardzo życzliwi, przyjacielscy; wprost proszący nas o to, by zapozować dla nich, gdyż chcą sobie z nami zrobić „selfie” – fotkę własnym, powszechnie używanym smartfonem. Indii nie należy się więc bać, trzeba tam jechać i poznać kulturę, ludzi, ich kuchnię i ciekawą architekturę osobiście. Może będzie ku temu kolejna okazja, wraz z naszą redakcją? 
 
 
Fot. Łuczak
Zapraszamy do zapoznana się z relacjami z Indii w poniższych linkach. Dla zainteresowanych widokami z Indii – zdjęcia w Galerii. O rolnictwie Indii napiszemy w numerze 3/2016 TAP.

 

Przeczytaj jeszcze:

Indie z "top agrar Polska"

Indie. Dzień drugi

Na Jedwabnym Szlaku. Przejazd do Mandawy

Wreszcie widzimy święte krowy

Polski rolnik na wielbłądzie

Maharadża to miał dobrze

Sam na sam ze świętymi szczurami

"top agrar Polska" na Indyjskim weselu

Twarzą w twarz z kobrą

Fort Amber zdobyty na słoniach

Ta studnia ma ponad tysiąc lat!

Wycieczka „top agrar Polska” ogląda perłę Indii

Top Agrar
Autor Artykułu:Top Agrar
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
23. kwiecień 2024 09:37