Producenci i hodowcy świń mają już dość. Jak Polska długa i szeroka, stopień wkurzenia sięga zenitu. Czerwone strefy rozlewają się na kolejne obszary. Według różnych szacunków ponad 30% świń jest już na obszarze czerwonym. Najgorsze jest to, że wirus rozlewa się na świńskie zagłębia. Zagrożone są już nie tylko pojedyncze gospodarstwa, ale dziesiątki, setki, tysiące także dużych, nowoczesnych chlewni.
Hodowcy i producenci świń siedzą jak na tykającej bombie, bo nie znają dnia ani godziny, kiedy ASF może trafić prosto w nich. Już teraz nie tylko przypadek (niedawno w weterynaryjnej nomenklaturze „ognisko”) u świń w konkretnym gospodarstwie to dramat dla właściciela, ale także znalezienie się w czerwonej czy zapowietrzonej strefie to jak wyrok dla gospodarstwa.
O pomstę do nieba woła fakt, że w niektórych regionach nikt nawet nie chce kupić zdrowych – gruntownie przebadanych – świń. Jeszcze kilka tygodni temu pisaliśmy o nieuczciwym zbijaniu ceny nawet o ponad 1 zł/kg za tuczniki z czerwonej strefy. Obecnie rolnicy nie dość, że dostają uwłaczające godności propozycje cenowe (nawet ok. 1-2 zł/kg), to właśnie nie mogą świń sprzedać. Granda w biały dzień! Zakłady mięsne nie odbierają świń z czerwonej strefy, bo jak tłumaczą, handel nie chce „czerwonego” mięsa, woli „białe”, którego na rynku jest dosyć.
r e k l a m a
Na rynku – nie znaczy w Polsce. Do naszego kraju masowo jedzie mięso z Hiszpanii, Niemiec czy Belgii. I tak już jesteśmy importerem netto wieprzowiny, ale jak ten dramat ASF się nie zatrzyma, to za chwilę możemy nie mieć nawet połowy wieprzowiny z naszej produkcji.
Przecież rząd musi wreszcie rzeczywiście i rzetelnie zadbać o finansową egzystencję hodowców i producentów świń. Trzeba skończyć ze stygmatyzowaniem zdrowego mięsa z czerwonych stref! Rzeźnie i przetwórcy muszą się wreszcie obudzić i zadbać o swoich dostawców. Jak długo jeszcze mają zamiar realizować politykę łupienia rolników? Ci, co zbijają cenę mięsa z czerwonej strefy o prawie złotówkę, wprowadzają je do obrotu jak każde inne. Ktoś się w końcu na tym bogaci! Wszelkie deklaracje, że się to ukróci i uporządkuje, okazały się pustymi słowami…
Wielu rolników, z którymi rozmawiamy (str. 26 oraz TS 6) nie ma wątpliwości, że chodzi o wpędzenie ich w tucz kontraktowy, by giganci mogli rządzić rynkiem.
Rolnicy pod przewodnictwem AgroUnii wychodzą na drogi, bo apele i prośby na nic się nie zdają! Spójnej strategii i walki z ASF jak nie było, tak nie ma. Nie ma też jednej strategii realizowanej przez Inspekcję Weterynaryjną, a podejście lekarzy powiatowych jest skrajne. Jedni tylko by likwidowali stada, by się pozbyć problemu, inni starają się pomóc, jak mogą.
Najgorsze jest to, że ciężar walki z ASF przerzucono głównie na rolników. Ci mniejsi są przerażeni, bo przecież nie mają często ani budynków, ani infrastruktury, ani funduszy, by spełnić wymogi bioasekuracji. Inspekcja grozi im zamknięciem chlewni.
A dziki w najlepsze panoszą się po polach, wsiach i miastach. Kiedy wreszcie rząd zrozumie, że jak nie zredukujemy populacji dzików w Polsce, to marne są szanse na skuteczną ochronę całej branży?
Widziałeś już nasze video "Niełatwe oszczędzanie na azocie. Rolniczy temat, odc. 7"?
r e k l a m a
r e k l a m a