Potrzebujemy więcej polskiej soi! Jak zapewnić bezpieczeństwo paszowe?

Mniejsze koszty produkcji, mniejszy import pasz i redukcja emisji gazów cieplarnianych – takich efektów można oczekiwać po wzroście areału upraw soi w Polsce na potrzeby produkcji zwierzęcej i zapewnienie bezpieczeństwa paszowego.
Z tego artykułu dowiesz się:
- Coraz więcej upraw soi
- Jak zmiany klimatyczne wpływają na uprawę soi?
- Zapotrzebowanie na azot
- Bezpieczeństwo paszowe
- Łuska sojowa jako komponent paszowy
Uchwalony w 2006 r. przepis o zakazie stosowania pasz GMO miał zwiększyć dostępność krajowych pasz białkowych i uniezależnić rodzimych producentów drobiu, wieprzowiny, a także mleka od importowanej soi GMO. Niestety, kolejne lata pokazały, że nie udało się to w takim stopniu, jak oczekiwano. Według szacunków, z zapotrzebowania na rośliny białkowe w wysokości ok. 4,3 mln t na polskim rynku, zaledwie ok. 0,3 mln t stanowi produkcja krajowa. Kolejne rządy odraczały więc termin, w którym przepis o zakazie stosowania pasz GMO miał obowiązywać.
Tymczasem pod koniec października br. Henryk Kowalczyk, szef resortu rolnictwa zapowiedział, że Polska zakończy okres odraczania decyzji i choć w najbliższym roku prolongata ma jeszcze obowiązywać, w planach jest wprowadzenie projektu zakładającego „cele wskaźnikowe”. Mają zwiększyć udział krajowych konwencjonalnych źródeł białka roślinnego w produkcji pasz. Jak osiągnąć to w praktyce – zastanawiali się uczestnicy debaty zorganizowanej przez Stowarzyszenie Polska Soja (SPS).
Coraz więcej upraw soi
Uprawa soi w Polsce przeżywa renesans. W ciągu ostatniego roku uprawa tej rośliny wzrosła ponad dwukrotnie i dziś zajmuje ok. 48 tys. ha. Zdaniem uczestników spotkania progres ten może wynikać m.in. ze zwiększenia dostępności materiału siewnego.
– Rośliny są lepiej przystosowane do naszych warunków klimatycznych i plonują całkiem przyzwoicie – mówił prof. Henryk Bujak, dyrektor COBORU. Zaznaczał, że 10 lat temu w Polsce dostępnych było tylko kilka odmian soi, które plonowały dość słabo i miały niską zawartość białka. Dziś soja jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o liczbę rejestrowanych odmian wśród roślin bobowatych – w rejestrze znajduje się 37 odmian, ale badania prowadzone są w zakresie kolejnych 65.
prof. Henryk Bujak, COBORU
Według Bujaka najlepszym regionem do uprawy soi jest Polska południowa, gdzie średnio uzyskuje się powyżej 4 t/ha. W przypadku pasa środkowego dobry wynik to ponad 3 t/ha, a dla Polski północnej – poniżej 3 t/ha.
Jak zmiany klimatyczne wpływają na uprawę soi?
Ta liczba odmian i plony soi to także efekt poboczny drastycznych zmian klimatu, bo przecież na początku prac nad uprawą soi w Polsce roślina praktycznie nie wykształcała strąków.
– Soja musi mieć dobre warunki termiczne przy odpowiedniej ilości opadów, ale w suchych latach radziła sobie lepiej od naszych rodzimych gatunków roślin bobowatych, tj. w mniejszym stopniu obniżała plonowanie – uzupełniał prof. Bujak.
– Soja jest ciepłolubna, ale nie lubi upału! Nie jest uprawiana na świecie w tropikach. Tymczasem w obrębie RGD w Dłoni (UP w Poznaniu – przyp. red.) w tym roku zaobserwowaliśmy 24 dni z temperaturą powyżej 30°C, podczas gdy optymalna temperatura dla soi to 28°C – komentował prof. Jerzy Nawracała z UP w Poznaniu.
Specjaliści zwracali też uwagę, że wzrost średniej temperatury na świecie prowadzi do coraz większej presji na rolnictwo pod kątem redukcji emisji gazów cieplarnianych i tu odpowiedzią może być właśnie soja.
– Rośliny bobowate, w tym soja, mają ujemny bilans węglowy. Ponadto roślina ta ogranicza emisję podtlenku azotu, emitowanego razem z nawozami azotowymi – mówił prof. Bujak.
Zapotrzebowanie na azot
– Do większej popularności soi w Polsce mogły się przyczynić bardzo drogie nawozy azotowe – sugerował prof. Zygmunt M. Kowalski z UR w Krakowie. Mariusz Kowalski ze SPS, powołując się na badania naukowe, dodawał, że soja na 1 ha potrafi zawiązać z azotu atmosferycznego od 60 nawet do ok. 180 kg czystego azotu. To ok. 70% jej zapotrzebowania przy plonie ok. 3 t/ha, który zdaniem eksperta stanowi barierę opłacalności uprawy soi w Polsce. Z kolei według wyliczeń przedstawionych przez prof. Bogdana Kuliga z UR w Krakowie, przy obecnych cenach nawozów azotowych, w zależności od poziomu plonowania soi, na 1 ha można zaoszczędzić ok. 1,5 do nawet 2 tys. zł.
prof. Bogdan Kulig, UR w Krakowie
Bezpieczeństwo paszowe
Niestety, pomimo wspomnianego wzrostu uprawy soi, jej nasiona nadal mają marginalny wpływ na bezpieczeństwo paszowe w naszym kraju. Biorąc pod uwagę tylko potrzeby ZUBR (Agrolok) k. Osieku (woj. kujawsko-pomorskie), o których mówił jego główny technolog Mariusz Grzędzicki – obecna produkcja w ilości ok. 120–140 ton/rok, zaspokaja potencjalnie tylko połowę możliwości przerobowych. Zakład może przetworzyć ok. 0,5 mln ton nasion roślin oleisto-białkowych, z czego ok. 350 tys. ton rocznie nasion soi, dlatego konieczny jest jej import zza granicy Polski.
– Żeby uprawa soi realnie wpłynęła na bezpieczeństwo paszowe w naszym kraju, jej areał musiałby wzrosnąć do ok. 500–600 tys./ha. To możliwe, bo roślina ta wymaga gleb III–IV klasy, a one stanowią ok. 50% gruntów ornych w Polsce – podkreślał prof. Kulig.
Łuska sojowa jako komponent paszowy
– Przy plonie 3 t/ha można uzyskać ponad tonę białka z hektara. Żadna inna roślina uprawiana w Polsce nie da takiego plonu. Ważne jest jednak, by postęp hodowlany szedł w kierunku wzrostu zawartości białka – zwracał uwagę prof. Jan Jankowski z UWM w Olsztynie.
Profesor Bujak mówił, że aktualne odmiany w Polsce (zawartość białka w nasionach soi jest silnie uwarunkowana genetycznie i jest cechą odmianową) zawierają w granicach 32–37% b.o., ale w niektórych dochodzi nawet do 41,5%. Hodowla idzie więc w tym kierunku, ale priorytetem pozostaje dostosowanie rośliny do naszych warunków klimatycznych tak, by plonowała stabilnie przy zmieniających się warunkach. Warto uzupełnić, że importowana soja zawiera do 46% białka, cechuje się jednak mniejszym zaolejeniem.
prof. Jan Jankowiak, UWM w Olsztynie
Tak czy inaczej, trudno dziś wyobrazić sobie żywienie drobiu i trzody chlewnej bez poekstrakcyjnej śruty sojowej, bo jak zwracał uwagę prof. Jankowski, pasza ta sprawdza się najlepiej pod kątem ekonomicznej optymalizacji dawek pokarmowych zwierząt.
Nieco inaczej wygląda sytuacja z bydłem mlecznym, bo choć uczestniczący w debacie prof. Zygmunt M. Kowalski nie negował jej obecności w dawkach pokarmowych krów mlecznych, jednak zaznaczał, że w obrębie tej grupy zwierząt istnieją tańsze alternatywy. Doświadczenia przeprowadzone m.in. w Polsce i Kanadzie wskazują natomiast, że trudno wyobrazić sobie bez niej odchów cieląt, które bez dawek z udziałem PŚS gorzej przyrastają. Jego zdaniem hodowców krów mlecznych w Polsce mogłaby zainteresować podobnie jak tych w Hiszpanii łuska sojowa. Komponent ten może być elementem dawki pokarmowej krów mlecznych ze względu na m.in. wysoką zawartość włókna.
mj
fot. Jajor, Sierszeńska
Przeczytaj również
Ten artykuł pochodzi z wydania 12/2022
czytaj więcej