ASF pod Lesznem, panika na lokalnym rynku
Ognisko, w którym naliczono zaledwie 18 świń (tuczniki, prosięta i warchlaki) znajduje się w trzodowym zagłębiu – jak informują nas okoliczni rolnicy, w pobliżu jest ponad milion świń, utrzymywanych w rodzinnych gospodarstwach.
Podczas gdy w Ratowicach trwa likwidacja świń, na lokalnym rynku zapanowała panika. Hodowcy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od ogniska chcą sprzedać tuczniki, by nie zostać z przepełnionymi chlewniami. Skupnicy i zakłady mięsne, nie chcą odebrać od nich zwierząt, pomimo że gospodarstwa nie znajdują się jeszcze w żadnej wyznaczonej strefie.
– Pośrednicy, a nawet zakłady mięsne jak Sokołów, odmówiły skupu żywca – informuje anonimowo naszą redakcję rolnik spod Leszna, który ma gotowych do sprzedaży blisko 300 tuczników.
– Najgorsze jest to, że nie wiemy jak daleko będą sięgać strefy, zwłaszcza niebieska. Stąd to całe zamieszanie. Nie wiemy czy powiatowy nas zablokuje, czy zostaniemy ze świniami w chlewniach – mówi z rozgoryczeniem nasz rozmówca. Jego zdaniem potrzebne są jasne przepisy, mówiące wyraźnie w jakich odległościach wyznaczana są poszczególne strefy wokół ogniska ASF. Aktualnie wiadomo jedynie, że w promieniu 3 km zostanie wyznaczona strefa zapowietrzona, a w promieniu kolejnych 7 km – strefa zagrożona.
Okoliczni hodowcy obawiają się nie tylko, że nie będą mogli sprzedać tuczników, ale również tego, że gdy sprzedaż będzie możliwa, to otrzymają znacznie niższe ceny niż rynkowe.
Rolnicy apelują do weterynarii, by niebieska strefa nie była zbyt rozległa.
– Po interwencji hodowców o wojewódzkiego lekarza weterynarii otrzymaliśmy zapewnienie, że strefa zagrożona sięgnie promienia 10 km od ogniska choroby – mówi Grzegorz Majchrzak, prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców.
Prezes otrzymał również oficjalne zapewnienie, że po wyznaczeniu stref zakłady mięsne Gobarto podejmą się skupu ze strefy niebieskiej. – Oczywiście cena będzie niższa niż rynkowa – informuje Majchrzak.