StoryEditor

Nasze państwo nie prowadzi polityki rolnej!

Walka z pomorem oraz ułatwienia w rozwoju i inwestowaniu w produkcję świń to najważniejsze do zrealizowania postulaty rolników.
26.02.2015., 15:02h

Podczas debaty zorganizowanej przez naszą redakcję podczas targów FERMA w Łodzi przedstawiciele branży dyskutowali nad obecną sytuacją na rynku trzody chlewnej. Zdaniem zgromadzonych na sali rolników, głównym problemem wsi, a w tym producentów świń jest brak skoordynowanej polityki rolnej nastawionej na ochronę krajowego rynku.

– Państwo do tej pory nie stworzyły sprzyjających do rozwoju profesjonalnej produkcji świń warunków – podkreślali zarówno prof. Zygmunt Pejsak, jak i Ryszard Mołdrzyk z PZHiPTCh Polsus. – W poprzednim rozdaniu PROW nie było pieniędzy dedykowanych rozwojowi naszych gospodarstw, ale znalazły się fundusze na przetwórstwo. Efektem tego jest skonsolidowana branża mięsna i rozdrobnione rolnictwo – wskazywał Mołdrzyk. Jego zdaniem również założenia obecnego PROW uniemożliwiają rozwój dużych gospodarstw, które mogłyby produkować konkurencyjne na naszym rynku partie świń.

– Ministerstwo faworyzuje małe gospodarstwa – twierdził. Te z kolei mają problem z wytworzeniem takich właśnie partii zwierząt. A to jak przekonywał prof. Pejsak jest najważniejsze. – By zahamować import prosiąt, tuczników i mięsa musimy produkować taniej. To jest niemożliwe przy obecnej średniej krajowej efektywności. Nie będziemy konkurencyjni, gdy sprzedaż tuczników od lochy będzie wynosiła 20 zamiast 29 sztuk, a zużycie paszy utrzymamy na poziomie 3,5 kg/kg przyrostu. Żadne pieniądze od państwa nie sprawią, że rolnicy zaczną produkować bardziej ekonomicznie. Sami muszą się tego nauczyć.

Zdaniem Grzegorza Majchrzaka, prezesa KR GPR rolnicy nastawieni na rozwój produkcji nie oczekują, by rząd dopłacał do produkcji. – Nie chcemy jałmużny! Dowodem na to jest nasz sprzeciw wobec pomysły ministra Sawickiego, by wydać 50 mln zł na jednorazowe dotacje do gospodarstw trzodowych. Kwota 1400 zł czy 2000 zł jeszcze żadnego gospodarstwa nie postawiła na nogi. Lepiej te pieniądze przeznaczyć na walkę z ASF.

Podobne poglądy mają też szefowie grup producenckich z woj. wielkopolskiego i warmińsko-mazurskiego. – Afrykański pomór to nie tylko sprawa Podlasia, bo choroba może się rozlać na cały kraj. Już teraz musimy z nią walczyć wszystkimi możliwymi środkami. Przede wszystkim o 90-porc. Należy ograniczyć pogłowie dzików. W naszym terenie jest ich siedem razy za dużo – mówił Zygmunt Surdykowski, prezes GP Lub-Tucz. Wskazywał on również, że rozwleczenie zarazy może „położyć” wiele tysięcy gospodarstw. – W naszej okolicy i grupie, w której produkujemy 300 tys. szt. tuczników rocznie, zakaz hodowli oznaczałby utratę dochodów tysięcy rodzin. To już problem społeczny, obok którego nie można przechodzić obojętnie.
pj

Paulina Janusz-Twardowska
Autor Artykułu:Paulina Janusz-Twardowska

redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
24. kwiecień 2024 20:09