Rynek świń: Produkcja sięga dna
Stawka 3,60, 3,40, a nawet 3,20 za kg żywca. Tak źle nie było od lat. Producenci świń ostatkiem sił wołają o pomoc, a świnie w chlewniach przerastają…
Beznadziejna sytuacja na rynku wieprzowiny trwa od miesięcy. Do naszej redakcji niemal codziennie dzwonią rozgoryczeni producenci, którzy do każdej sprzedawanej świni dokładają coraz większe pieniądze. Jak długo i czy w ogóle wytrzymają, podczas gdy każdego tygodnia ceny albo spadają, albo utrzymują się na coraz niższym poziomie?

Wciąż słyszymy też informacje o tym, że zalewa nas tańszy towar z Zachodu, że stajemy się śmietnikiem Europy, że nasze zakłady skupują wszystko, czego inne kraje chcą się pozbyć, bo jest taniej. W efekcie ci, którzy chcą sprzedać tuczniki, muszą poczekać. Zakłady mięsne przekładają skup świń, te przerastają, a rolnik dostaje podwójnie po kieszeni. Raz, że sprzedaje za duże, nieraz ważące 150–160 kg zwierzęta, dwa na paszy, którą przecież musiał czasem nawet kilka tygodni dłużej skarmiać. Spadające na łeb i na szyję ceny tuczników wskazują jednoznacznie, że zakłady mięsne wciąż jeszcze nie widzą, że tną gałąź, na której siedzą. Zarzynając cenami żywca rolników mogą szybko pozbawić się dostawców surowca. Tym bardziej, że właściciele rodzinnych gospodarstw coraz jednoznaczniej wskazują, że zlikwidują produkcję świń.
Cały artykuł znajdziesz w najnowszym wydaniu "top świnie". Zapraszamy do lektury!

Zakłady zbijają ceny
Dawno nie obserwowaliśmy takich różnic pomiędzy krajowymi a zachodnimi stawkami za tuczniki. Obecnie sięgają one nawet 0,20–0,30 eurocentów na 1 kg w klasie E, co daje 0,86 do nawet 1,29 zł/kg mniej w stosunku do cen niemieckich. Krajowe zakłady mięsne, które ustalając ceny od lat wzorowały się na rynku naszych sąsiadów, raptem dyktują swoje, niezależne, tyle że zdecydowanie niższe stawki.
Wciąż słyszymy też informacje o tym, że zalewa nas tańszy towar z Zachodu, że stajemy się śmietnikiem Europy, że nasze zakłady skupują wszystko, czego inne kraje chcą się pozbyć, bo jest taniej. W efekcie ci, którzy chcą sprzedać tuczniki, muszą poczekać. Zakłady mięsne przekładają skup świń, te przerastają, a rolnik dostaje podwójnie po kieszeni. Raz, że sprzedaje za duże, nieraz ważące 150–160 kg zwierzęta, dwa na paszy, którą przecież musiał czasem nawet kilka tygodni dłużej skarmiać. Spadające na łeb i na szyję ceny tuczników wskazują jednoznacznie, że zakłady mięsne wciąż jeszcze nie widzą, że tną gałąź, na której siedzą. Zarzynając cenami żywca rolników mogą szybko pozbawić się dostawców surowca. Tym bardziej, że właściciele rodzinnych gospodarstw coraz jednoznaczniej wskazują, że zlikwidują produkcję świń.
Cały artykuł znajdziesz w najnowszym wydaniu "top świnie". Zapraszamy do lektury!
