Masz już części na sezon? Sprawdź, czy ich nie zabraknie!
Wojna w Ukrainie zasiała w nas panikę, co mogliśmy najbardziej odczuć w kolejkach do stacji paliw. Doniesienia zza wschodniej granicy wywindowały też ceny płodów i stali. Boleśnie przekonują się o tym nie tylko producenci maszyn rolniczych, ale również części zamiennych.
Jan BebaKrzysztof Gębski4 maja 2022, 06:00
W ostatnich tygodniach stal i żeliwo, z których głównie produkowane są części, drożeją w tempie astronomicznym. Ogromny popyt wywołany paniką, zderzył się z już i tak ograniczoną podażą, czego skutkiem są nienaturalne wzrosty cen surowców. Odlewnie informują o podwyżkach materiału nawet o 60% – sygnalizują producenci części.
Próżno więc szukać grup produktów, które w porównaniu z ubiegłym rokiem nie podrożały o mniej niż 10–15%. Potwierdzają to rolnicy, którzy w ankiecie na portalu topagrar.pl jednomyślnie wskazali, że w porównaniu z ubiegłym rokiem ceny są dużo wyższe – 88% odpowiedzi.
Ostatnio niemal co piąty rolnik spotkał się z problemem braku dostępności części. Dotyczyło to przede wszystkim wybranych modeli łożysk czy uszczelniaczy, a także węży do hydrauliki ładowarki. Dlatego część rolników (56% udzielonych odpowiedzi) w obawie przed brakiem lub znacznie wyższą ceną części zamiennych postanowiła wypełnić swoje magazyny części zamiennych do maszyn uprawowych wcześniej niż zwykle. Reszta deklaruje zakup części w razie potrzeby.
Części nie zabraknie
Rolnicy gospodarujący na dużych areałach z reguły kupują części długo przed sezonem. Mniejsi kupują, kiedy potrzeba. Dynamika sprzedaży jest na razie na podobnym poziomie jak w roku ubiegłym – informuje Jan Skrzypczak z firmy Agromarket Jaryszki. Firma zamawia części z dużym wyprzedzeniem, dlatego pomimo wzrostu cen możemy zniwelować to zjawisko.
– Niestety, ale ceny muszą być wyższe, chociażby z powodu inflacji i kursu euro. Producenci części spotkali się z problemem drożejącej stali, energii niezbędnej do produkcji, czy kosztów pracy ludzkiej i już sygnalizują podwyżki, które przerzucane są na nas, sprzedawców i w efekcie też na rolników – przyznaje Skrzypczak. Duże marki kontraktują stal na dłuższy okres, dlatego skok cenowy jest tu stosunkowo niewielki. Natomiast w przypadku najczęściej krajowych czy importowanych zamienników, znaczny wpływ na podwyżki ma też transport i wahania kursu euro. Można więc powiedzieć, że kto do tej pory bazował na tych oryginałach, w mniejszym stopniu odczuje podwyżki. Warto zaznaczyć, że podobnie jak branża motoryzacyjna, borykamy się z trudnościami w dostawie elektroniki. Nie jest to oczywiście krytyczny problem, ale wydłużył się czas oczekiwania na tego typu zamówienia.
– Klienci mogą być jednak spokojni, że części wystarczy i nie muszą się spieszyć z zakupem – dodaje.
Liczy się cena i jakość
– W naszym magazynie mamy większość części zamiennych do maszyn. Gdy patrzę na obecną sytuację, widzę, że dobrze się złożyło, że duże zakupy części zamiennych zrobiliśmy już dwa lata temu. Wtedy ceny były dobre, a za duże zamówienie otrzymaliśmy jeszcze dobry rabat – mówi Mariusz Sobański, rolnik, usługodawca i mechanik z Dębska w woj. wielkopolskim. W warsztacie naprawia się też ciężki sprzęt firm transportowych, logistycznych czy komunalnych.
Mariusz Sobański - Dębsko, gm. Wielichowo. Gospodarstwo: ok. 20 ha kl. VI, produkcja roślinna: żyto, pszenżyto, jęczmień ozimy (4–5 t/ha). Usługi rolnicze: zbiór zbóż, kukurydzy na kiszonkę, traw, siew kukurydzy, transport. Naprawa i sprzedaż maszyn używanych.
Firma działa w regionie hodowców bydła, dlatego na wiosnę największą popularnością cieszy się siew kukurydzy. W tym roku usługa kosztowała ok. 150 zł/ha netto, czyli ok. 30 zł więcej niż przed rokiem. – Gdyby jednak doliczyć wzrost kosztów pracy czy części, powinniśmy jeszcze podnieść cenę o 20–30 zł/ha – dodaje. Filarem oferty jest pięć sieczkarni do kukurydzy, wykorzystywane także w zbiorze trawy z pokosów. Teraz jednak za wcześnie, by mówić o tym, o ile zdrożeje usługa, bo nie wiadomo, co z cenami ON, który w sieczkarni mocno wpływa na koszt usługi.
Flota maszyn do obsługi
– Na żniwa ruszamy łącznie sześcioma kombajnami klawiszowymi. Stronimy od rotorowców, bo wielu naszych usługodawców zbiera słomę na paszę i ściółkę, a po przejściu przez rotor trudniej ją zebrać. W najbliższym czasie będziemy rozwijać usługi w zakresie transportu płodów, czy zbioru kukurydzy na ziarno, co w mlecznym regionie dość rzadko się zdarza – informuje.
Gospodarstwa, dla których trzonem są usługi, doskonale wiedzą, ile znaczy dostępność i jakość zamienników, bo każdy dzień przestoju przynosi straty.
– Warto dołożyć do części, których wymiana trwa długo, bo trzeba zdemontować mnóstwo innych podzespołów. Nie oszczędzamy na łożyskach do kombajnów i sieczkarni. Tu ważne są potrójne uszczelnienia. Przekonaliśmy się, że takie łożysko wytrzymuje zdecydowanie dłużej, szczególnie w miejscach narażonych na dostęp kurzu, wody czy soków z rozdrabnianych roślin – wylicza.
Listwy wciągające w sieczkarni do kukurydzy czy noże rozdrabniacza słomy w kombajnie do zbóż, to zdaniem Sobańskiego miejsca, gdzie warto postawić na elementy wzmocnione. Inaczej w przypadku noży do bębna sieczkarni.
– Wersja podstawowa kosztuje 220 zł netto, a wzmocniona 400 netto, ale niestety nie wytrzyma ona dwa razy dłużej od wersji standardowej. Sprawdziliśmy to na własnej skórze – podkreśla. Inną sprawą jest wybór dostawcy. Sobańskiemu zdarza się jeździć po części do sieczkarni do pobliskiego serwisu w Niemczech.
Po jakość za granicę
– Często mamy tam niższe o ok. 20% ceny noży i to jeszcze lepszej jakości. Chodzi o skalę twardości. Dla nas to niezwykle ważne, bo efekt pracy widać w jakości sieczki i w baku – podpowiada Sobański. W ostatnim czasie nie było większych problemów z dostępnością części. Zdarzało się, że brakowało jakichś detali, ale nie trwało to dłużej niż dwa tygodnie. Niestety, ceny przerażają.
– Przykładowo tryby do skrzyni biegów w ostatnich dwóch latach drożeją po 20% rocznie – informuje. Kupując w Internecie trzeba uważać, bo jest spora różnica cen.
– Za ten sam potencjometr do jednego z remontowanych ciągników znalazłem oferty od 490 do 1000 zł. Wszystko zależy od dostawcy i jeżeli ktoś nie jest rozeznany w branży, to przepłaci. Z tego względu czasem warto zlecić mechanikowi zakup części, co nie wszyscy rolnicy akceptują – zaznacza.
– W trakcie naszej pracy niejednokrotnie przekonaliśmy się o dobrej jakości zamienników. Chodzi przede wszystkim o detale, które nie pracują intensywnie w maszynach. Niestety, czasem też się zdarza, że zamiennik, np. klosz lampy nie pasuje do otworu itp. Niektóre części nie wiadomo dlaczego są bardzo drogie. Za zwykły włącznik kołyskowy do świateł płaciłem 900 zł! To niewyobrażalne!
Z tego względu czasem do remontowanych maszyn kupujemy używki – dodaje Sobański. Ważną częścią działalności rodzinnego przedsiębiorstwa jest handel sprowadzonymi z zagranicy maszynami.
– Ostatnio obserwujemy większe zainteresowanie maszynami używanymi, bo trafiają do nas rolnicy, którzy jeszcze niedawno mieli w planie kupno nowych – kończy.
Nie ma czasu na awarie
– Zawsze kupujemy na zapas części do maszyn uprawowych. Jeśli nasz głębosz ma 6 łap, to w zapasie mamy 6 dodatkowych. Ten element wymieniamy przynajmniej raz w sezonie. Części eksploatacyjne (oleje, filtry) kupujemy kilka dni przed zaplanowanym serwisem – mówi Mateusz Walczak, który wraz z ojcem Lechem oraz bratem Tomaszem prowadzi 180-ha gospodarstwo w Wielkopolsce.
Mateusz Walczak, Koszuty Parcele, gm. Słupca. Gospodarstwo: ok. 180 ha kl. III–V, produkcja roślinna: pszenica (7,5 t/ha), pszenżyto (8 t/ha), buraki cukrowe (65 t/ha), rzepak (3,5 t/ha), kukurydza na ziarno (13 t/ha), cebula (40 t/ha), łubin (3,5 t/ha). Prod. zwierzęca: świnie 600 szt. w cyklu otwartym.
Większość prac w gospodarstwie wykonywana jest własnymi maszynami, dlatego tak ważna jest ich sprawność. W sytuacji jakichkolwiek oznak zużycia, części natychmiast wymieniane są na nowe, co w dużym stopniu chroni przed poważniejszą awarią, poprawia jakość pracy i zmniejsza spalanie.
– Nasze maszyny jadą zawsze w 100% sprawne w pole, dzień wcześniej są rzetelnie sprawdzane i przygotowywane, tak aby w kolejnym dniu od samego rana mogły jechać na pole i wykonywać należące do nich zadania. Maszyny są zawsze w odpowiednim czasie smarowane. Ciągniki smarujemy co każde 100 h, ładowarkę teleskopową co 50 h. Bardzo tego pilnujemy. Nie czekamy, aż coś się zepsuje. Nie możemy sobie na to pozwolić, nasz czas to nasz pieniądz, dlatego nie ma mowy o przestojach – podkreśla młody rolnik, odpowiedzialny za przygotowanie maszyn w gospodarstwie. Gospodarz zaopatruje się w potrzebne części głównie w lokalnym sklepie rolniczym, oddalonym kilometr od gospodarstwa. Jeżeli natomiast danej części tam nie ma, szuka jej w Internecie. Najczęściej zużywającymi się częściami w gospodarstwie Walczaków są elementy w maszynach uprawowych, takich jak m.in. półzawieszany agregat bezorkowy Unia Cross, gdzie często konieczna jest wymiana narażonych na tarcie zębów, które wystarczają na przepracowanie ok. 30 ha.
Nie oszczędzać na częściach
– Większość kupionych to części oryginalne. Z doświadczenia wiemy, że części zamienne nie wytrzymują tyle, ile byśmy chcieli. Na oryginalnych częściach zaorałem średnio 100 ha, części zamienne zużyły się już po 60 ha – mówi Walczak.
Rolnik zauważa, że w ostatnim czasie części sporo podrożały. Z wyliczeń gospodarza jest to podwyżka rzędu ok. 15% względem roku ubiegłego. Często porównuje jakość części poszczególnych producentów. Jak zauważa różnice w jakości są znaczące, mimo czasem występującej niedużej różnicy cen.
– Podstawowe naprawy, takie jak wymiany olejów, filtrów czy przeglądy przedsezonowe, wykonujemy sami. Mocno wygórowane ceny oraz dealerskie roszady spowodowały, że unikamy wzywania serwisu do naszych ciągników. W przypadku wystąpienia poważniejszej awarii z pomocą przychodzi nasz lokalny mechanik, z którego jesteśmy zadowoleni. Wszystkie naprawy w naszych ciągnikach wykonywane są na oryginalnych częściach – informuje.
W ostatnim czasie do gospodarstwa trafił używany 4-m siewnik Väderstad Spirit. Przed rozpoczęciem sezonu maszyna przeszła przegląd, wykonany przez specjalistyczny serwis. Przeprowadzono szczegółowy przegląd siewnika, został on skalibrowany, zaktualizowano terminal. Stawka serwisu wyniosła 200 zł netto/roboczogodzinę, co jak podkreśla młody rolnik, jest uczciwą ceną.