Wynalazki rolników: Aplikator z kultywatora
Nowe maszyny sporo kosztują, niektóre z nich można wykonać w zaciszu podwórkowego warsztatu. Oto pomysł naszego Czytelnika na zagospodarowanie starej, nieużywanej maszyny.
Dyrektywa azotanowa i wynikające z niej ograniczenia w stosowaniu nawozów organicznych to zmora większości hodowców. Poza tym w wielu rejonach kraju rozlewanie, zwłaszcza płynnych nawozów naturalnych w systemie rozlewowym, to przyczynek do lokalnych konfliktów.
– Dzięki aplikatorowi doglebowemu uciążliwość, zwłaszcza jeśli chodzi o nieprzyjemny zapach, jest wyeliminowana do minimum – mówi Maciej Bartkowiak z miejscowości Dąbrówka w woj. pomorskim. Młody rolnik wspólnie z ojcem wykonał aplikator doglebowy w warsztacie. Gospodarz wraz z rodzicami prowadzi rodzinne gospodarstwo o areale 100 ha. W zagrodzie utrzymywane są 43 lochy w cyklu zamkniętym. Zwierzęta hodowane są na ściółce, więc na pola trafia gnojówka.
Wieś to nie Eden
Dąbrówka, miejscowość, w której mieści się gospodarstwo to tzw. sypialnia zlokalizowanego tuż obok 50-tysięcznego Starogardu Gdańskiego. – Ludzie wyprowadzają się z miasta, bo myślą, że na wsi jest taniej i przede wszystkim piękniej – mówi Bartkowiak. Skutek jest taki, że niemal wszystkie ich pola sąsiadują z nowymi, jednorodzinnymi domami. – Wcześniej, gdy wylewałem gnojówkę, zawsze jechał ze mną na pole ojciec drugim ciągnikiem z kultywatorem, aby w jak najkrótszym czasie wymieszać nawóz z glebą – zaznacza młody rolnik.
Dzięki aplikatorowi, który wprowadza płynny nawóz do gleby, nie jest to teraz konieczne. Mówi, że do tej pory nie doszło do ostrych konfliktów z sąsiadami, jednak wielokrotnie słyszał komentarze na ten temat. Prace nad wykonaniem sprzętu rozpoczęły się w maju ub.r., a w lipcu aplikator gotowy był do testów polowych. Do dziś sprzęt nie został pomalowany, w obawie przed koniecznością wprowadzenia zmian konstrukcyjnych. Po udanych testach latem i jesienią ub.r. rolnicy mówią, że jedyne co można poprawić to geometria układu zawieszenia, tak aby aplikator unosić nieco wyżej. Współpracuje on z popularną beczką Joskin Modulo 2 o pojemności 8400 l, wyposażoną w pełną ramę, przystosowaną do montażu urządzeń mieszających nawóz z glebą.
Unoszenie aplikatora
Prace rozpoczęły się od montażu układu zaczepowego na beczce. Bartkowiak na ramie zamontował czteropunktowy układ zawieszenia, bo zastosowano w nim dwie śruby rzymskie. Do układu zawieszenia rolnik kupił nowe haki zaczepowe i siłowniki, reszta elementów pochodziła z zapasów gospodarstwa. – Cały aplikator wykonałem z niepotrzebnego kultywatora Kongskilde, który został pocięty i pospawany od nowa - dodaje Bartkowiak. Zostało z niego tylko kilka płaskowników na warsztatowym regale. W aplikatorze o szerokości roboczej 3,8 m pracuje 11 elementów roboczych kultywatora. To płaskie, sprężyste charakterystyczne dla maszyn Kongskilde elementy, zakończone obrotową redliczką.
Pod redliczką zmyślny rolnik zamontował płaskownik, do którego przyspawana jest stalowa rura, wprowadzająca nawóz do gleby. Wymagało to zastosowania dłuższych śrub mocujących redliczkę. Ich standardowa długość wynosiła 45 mm, teraz trzeba stosować dłuższe 60 mm.
Rozdzielacz z bębna
Płynny nawóz podawany jest do własnoręcznie wykonanego rozdzielacza. Składa się on z dwóch skręconych ze sobą bębnów hamulcowych od starej przyczepy rolniczej. Dolny bęben obrócony otworami szpilek do dołu wyposażony została w środku w metalowy stożek rozdzielający nawóz. Trafia on do otworów, do których przyspawane są krótkie odcinki rur. Są one połączone z redlicami elastycznymi przewodami o średnicy 4,5 cm.
Aplikator jest składany hydraulicznie, co pozwala na bezpieczne i bezproblemowe przemieszczanie się po drogach. Nowe siłowniki do unoszenia bocznych elementów rolnik wyposażył w zamki hydrauliczne, co zapobiega wypłycaniu składanych elementów w czasie pracy. Głębokość elementów pracujących w glebie regulowana jest skokowo na dwóch kołach podporowych zdemontowanych od starego samochodu Żuk. Na początku w aplikatorze pracowały inne koła, ale okazały się zbyt wąskie i były problemy z utrzymaniem głębokości.
Dwie sekcje hydrauliki
Do podnoszenia/opuszczania i składania/rozkładania aplikatora niezbędne jest wykorzystanie dwóch sekcji rozdzielacza hydraulicznego ciągnika. Bartkowiak zamontował do ramy wozu stalowe rurki zakończone elastycznymi przewodami doprowadzającymi olej do siłowników. Na przewodzie rozkładania znajduje się regulowany dławik, co zapewnia płynne rozkładanie.
Z zestawem współpracuje ciągnik o mocy 150 KM, który bez problemu radzi sobie z beczką wyposażoną w aplikator. Rolnik aplikuje gnojówkę w zależności od warunków na głębokość 10-15 cm. Dawka nawozu na ha regulowana jest prędkością pracy.
Całkowity koszt wykonania aplikatora wraz z wszystkimi zakupionymi częściami rolnik określa na ok. 4,5 tys. zł.
Przeczytaj również
Aplikator do aplikacji nawozów płynnych z kultywatora.
Maciej Bartkowiak wykonał własnoręcznie aplikator.
Układ zawieszenia aplikatora.
Głowica rozdzielająca.
Redlice doaplikacji nawozu.
Koła do regulacji głebokości roboczej.
Przewody hydrauliczne.
Aplikator w czasie pracy.
Na uwrociu.

Własnoręcznie wykonana głowica rozdzielająca z bębna hamulcowego od starej przyczepy.
Siłowniki składania zostały wyposażone w zamki.
Szerokość robocza aplikatora wynosi3,8 m.
Złożony aplikator w pozycji transportowej.