Bawarskie kiełbaski prosto od rolnika
W pierwszym dniu naszego wyjazdu studyjnego odwiedziliśmy gospodarstwo w Bawarii. Michael Bernet z Kersbach przejął pałeczkę po ojcu i rozwija przetwórstwo mięsa oraz sprzedaż bezpośrednią W rodzinnym biznesie zamykają łańcuch od pola do stołu. Mogliśmy sami spróbować jego wyrobów.
W niewielkim budynku przylegającym do chlewni wygospodarowali pomieszczenie i urządzili w nim miejsce do rozbioru tusz tuczników ubitych usługowo w pobliskiej rzeźni. Za ubój płacą sporo, bo ok. 40 euro od sztuki, ale inaczej się na razie nie da, bo w Bawarii – podobnie jak u nas – ubój jest obostrzony wieloma wymogami. Choć i to się zmienia, bo urzędy nieco odkręciły śrubę.
Bernet ma jeszcze ok. 30 loch i odchowuje prosięta, które na własne przetwórstwo tuczy do nawet 150 kg i więcej. Własnych prosiąt jest za mało, by zasiedlić kilka lat temu wybudowaną tuczarnię. Musi dokupić warchlaki za które płaci obecnie 60 – 62 euro/szt. w wadze rozliczeniowej 28 kg. Za każdy kilogram ponad to płaci 1,50 euro.
Na własne wyroby tuczniki ponad 150 kg
– Tuczniki dorastają do wagi ponad 150 kg i wtedy idą na rzeź, jeśli wykorzystujemy tusze na własne wyroby – wyjaśnia młody rolnik. Co 6 tygodni jest wielka akcja. Kilka tuczników Bernet zawozi specjalną przyczepką za samochodem w nocy z niedzieli na poniedziałek do rzeźni i już rano w poniedziałek odbiera tusze i podroby z rzeźni. Poniedziałek i wtorek to dni rozbioru oraz przygotowania elementów do kiełbas, pasztetów, szynek wędzonych. Z braku pomieszczeń kiełbasy i pasztety przygotowują w odległym o kilometr pomieszczeniu stryja, który prowadzi restaurację. W nocy ze środy na czwartek zawozi kolejne kilka tuczników do rzeźni, by mieć świeże mięso do sprzedaży w sobotę.Prosto od rolnika – to jest to!
– Nasi odbiorcy cenią sobie nasze produkty. Wiedzą jak hodujemy i żywimy świnie i doceniają smak wyrobów. Poza tym, mogą je kupić nawet nieco taniej niż w sklepie – wyjaśnia Bernet. Ten sukces rozochocił go na tyle, że zaplanował rozwinąć biznes. Z dumą pokazał naszej grupie zatwierdzony już projekt budowy nowej przetwórni, połączonej ze sklepem. I choć cała procedura zezwoleń trwała 4 lata, to się udało i ostatecznie w przyszłym roku o tej porze ma nadzieję wykańczać nową inwestycję. Inwestycja pochłonie ponad 300 tys. euro, uwzględniając także rozbiórkę obecnego budynku. I choć to sporo, to młody Bernet twierdzi, że dopiero jest na początku swojej drogi zawodowej i chce zapewnić sobie dobre źródło dochodu.– Kilka lat temu Unia kazała zamykać małe rzeźnie, teraz urzędnicy zmienili zdanie i myślę, że jak tylko ruszy przetwórnia, to potem będę mógł sam zająć się wszystkim – snuje plany.
Sami spróbowaliśmy
- Na koniec naszej wizyty mieliśmy okazję spróbować bratwurst z kiszoną kapustą, swojski chleb i oczywiście regionalne piwo. Poczuliśmy bawarski, ale niezwykle swojski klimat, gospodarze przyjęli nas nad wyraz życzliwie i serdecznie, otwarcie dzieląc się swoimi doświadczeniami.Przeczytaj również
Wyjazd studyjny top agrar Polska – odwiedzamy gospodarstwo rodziny Bernet w Karlsfeld niedaleko Norymbergi.
Kilka lat temu wybudowana tuczarnia na obrzeżach wioski, ciasna zabudowa nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł w siedlisku gospodarstwa.
Zamiast ścian bocznych są kurtyny osłaniające przed wiatrem. Latem otwory zabezpiecza tylko siatka. Dzięki temu mogliśmy zajrzeć do środka.
Małe pomieszczenie chłodni przylega do pomieszczenia gdzie rozbiera się tusze. Już w przyszłym roku stanie w tym miejscu nowa mała przetwórnia i sklepik.
Takimi przyczepami Bernet wozi świnie do rzeźni.
Oczywiście musieliśmy skosztować. Bratwurst, kiszona kapusta, chleb żytni i regionalne piwo. Tego potrzebowaliśmy!
Mama i ojciec młodego następcy z dumą objaśniają szczegóły planów nowej inwestycji.
Rodzina Bernet na podwórko swojego gospodarstwa położonego w centrum wsi.
W podziękowaniu za gościnę przekazaliśmy nie tylko nasze prezenty, ale wyroby naszych rolników.
Krystyna Ziejewska, założycielka Gęsiej Chaty, wręczyła kiełbaski z gęsiny, pasztety i różne nasze specjały.