StoryEditor

Czołgi dotarły na Pomorze

Zielone lub pomalowane w ochronne kamuflaże monstra, głośno rycząc dieslowskimi motorami i bryzgając czarnym błotem, królowały od tygodnia na wschodnich rubieżach Darłówka w Zachodniopomorskiem.
06.07.2015., 07:07h

Od kilku lat w tym miejscu, na początku wakacji, odbywa się doroczny zlot miłośników pojazdów wojskowych. Z całej Polski i z Europy zjeżdżają się nań hobbyści wozów pancernych, czołgów, transporterów opancerzonych, dżipów i różnych innych militarnych wehikułów. Pełen przegląd sprzętu, od czasów drugiej wojny światowej po lata współczesne, z lewa i z prawa – nieważne, który reżim stoi za tabliczką znamionową – grunt, by warczało i się działo. I strzelało!

Codziennie, przez miniony tydzień, darłowskie przedpole – tzw. Patelnia – jęczała pod tonami miażdżących je gąsienic; tydzień ujeżdżania wyznaczonymi traktami urobiło glebę i darń na tak lotną konsystencję, że dławiący kurz pokrywał wszystko i wszystkich. Plan został jednak zrealizowany. Grupy rekonstrukcyjne pokazały, co potrafią, wyzwoliły nawet ponownie Berlin, a stalowe rumaki mogły poćwiczyć na poligonisku, pobrodzić w lokalnych bagnach, pokryć się grubą warstwą błota, a potem warstwą kurzu.

Wieczorem wszystkim dopisywały humory przy gorejących ogniskach, herbatce „z prądem” i muzyce. Ramię w ramię przy kielichu i gitarze zasiadał polski czołgista T-34 z sowieckim sołdatem (żołnierz) ujeżdżającym wszędobylskiego łazika GAZ, a żołnierz Wehrmachtu nie wzdragał się wznieść toastu za zdrowie oryginalnego Szkota z armii Jej Królewskiej Mości, noszącego tradycyjny kilt (spódnicę w kratę).

Obozowisko, położone niedaleko placu manewrowego, również odmieniało się przez jedno słowo: wojsko. Uczestnicy zjazdu, przybyli na swych pojazdach lub lawetach, ciągnących wozy nie nadające się do jazdy po szosie, przybyli z całymi rodzinami. Kilkuset uczestników koczowiska rozbiło swe namioty lub rozstawiło wymyślne wojskowe stanice. Niektóre wyposażone były w siatki maskujące, inne w pojazdy mieszkalne, nie brakowało dymiących kuchni  polowych i powiewających nad tym wszystkim masztów, na których zauważyć można proporce z różnych stron świata.

Militarne hobby, to dla wielu odskocznia od codziennego, zawodowego życia. Dzięki pasji tych ludzi, przeciętny turysta ma okazję dotknąć żywej historii: prawdziwych pojazdów, które toczyły bój w II wojnie światowej, oprzyrządowania, mundurów i wyposażenia. Spore wrażenie robi też towarzyszący imprezie ryneczek, a raczej oferowane do sprzedaży autentyki, wydobyte z ziemi i ze strychów.

Fot. Łuczak

Top Agrar
Autor Artykułu:Top Agrar
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
19. kwiecień 2024 20:36