Rolnicza burza nad nową obwodnicą

Właściciele gospodarstw protestują przeciwko budowie nowej obwodnicy miasteczka. Ich pola już 11 lat temu poszatkowała stara arteria, ale w połowie „drogi” stanęła w miejscu, bo zabrakło środków.
Wychodzi na to, że gmina Skalmierzyce Nowe w powiecie ostrowskim (woj. wielkopolskie), jak chyba żadna gmina w kraju, może mieć aż dwie obwodnice. Jedną oddano do użytku kilkanaście lat temu i skończyła się w polu. Budowa drugiej jest zaplanowana o kilka kilometrów dalej. Kontrowersyjny szlak ma odciążyć lokalny ruch pomiędzy miasteczkiem a Kaliszem. Burzą się rolnicy.
Nowym szlakiem
Rok 2009. Państwo buduje obwodnicę obu miast. Z tego powodu wywłaszcza grunty za odszkodowaniem, tnie i szatkuje tutejsze, bardzo nowoczesne gospodarstwa ogrodnicze i mleczne, psuje ich rozłóg. Kończą się państwowe fundusze, droga kończy bieg niemalże w zaplanowanej połowie – w szczerym polu.
Teraz planowana nowa inwestycja ma być realizowana w ramach budowy drogi krajowej nr 25 Konin– Ostrów Wielkopolski, zaś obwodnica Kalisza budowana w ramach rządowego programu budowy 100 obwodnic. Projekt przewiduje, że od starej, niedokończonej obwodnicy Skalmierzyc oddalona będzie od 1 do 3 km. Po raz kolejny może pokiereszować działki rolników. Ich pola są zmeliorowane i zwodociągowane. Przeciętnie co 200–300 m jest ujęcie wody, a na 80% działek pracują deszczownie. Nowa obwodnica znowu poprzecina grunty, oddali dojazdy do działek o kilka kilometrów, zniszczy wybudowane za grube pieniądze systemy nawodnień.
Cięcie rurociągów?
– Już raz zostaliśmy wywłaszczeni i pokroili nam działki na trójkąty, teraz czeka nas to samo. Tu są bardzo intensywnie prowadzone gospodarstwa ogrodnicze. Stara obwodnica może przeszkadzać deweloperom w wykupie ziemi pod budowę. To właśnie oni mają największy apetyt na ziemię – uważa Dariusz Grabarczyk z Nowych Skalmierzyc, który z teściem prowadzi 28-hektarowe gospodarstwo. Grabarczyk podkreśla, że wszyscy rolnicy w jego gminie są za kontynuowaniem budowy starej obwodnicy, na której stoją już wiadukty, zjazdy i odwodnienia.
– Działki pod nową obwodnicę będą cięte pod dużym kątem, po drugiej stronie zostanie mi 0,5 ha, których nie będę mógł użytkować. Teraz mam do niej pół kilometra, potem odległość ta wzrośnie do 7 km – mówi Karol Frąszczak z Trksowa, który pod warzywami ma 23 ha, z własnymi ujęciami wody podłączonymi do deszczowni szpulowych.
– Łącznie mam 7 km rurociągu podłączonego do 2 studni głębinowych. Będzie on poprzecinany aż w 5 miejscach. Praktycznie padnie mi system nawadniania – obawia się Antoni Bęcki, który prowadzi 34-hektarowe gospodarstwo z warzywami i zbożem.
Szatkowanie działek?
– Stracą nie tylko producenci warzyw, którzy postawili przechowalnie i chłodnie, zostaną one odcięte od niektórych działek. Do takiej szatkownicy nie wjedzie nowoczesny sprzęt do zbioru kukurydzy czy duży kombajn do zboża czy buraków – uważa Marek Wojcieszak ze Skalmierzyc, który w 30-hektarowym gospodarstwie utrzymuje 40 krów.
– Pokupiliśmy wielkogabarytowe kombajny do ziemniaków, nie da się nimi manewrować po takich kawałeczkach – deklaruje Marian Krajewski z tej samej wioski. Wtóruje mu Józef Dolata, producent mleka od 45 krów. Jemu dojazd do działek zwiększy się do 10 km. Kupi więcej paliwa, straci więcej czasu.
Włodzimierz Plota z Gniazdowa razem z synami prowadzi 40-hektarowe gospodarstwo. Pod planowaną obwodnicę mają mu wyciąć 5 ha, z czego za 3 ha dostanie odszkodowanie przy wywłaszczeniu pod trasą, a 2 ha zostanie za nią. Za 3 ha spodziewa się odszkodowania w kwocie 600 tys. zł. W ubiegłym roku oddał do użytku chłodnię za 2,5 mln zł. To ich rodzinny warsztat pracy, rosną następcy.
– Niemal wszyscy tutejsi producenci warzyw i mleka mają milionowe kredyty inwestycyjne przy wsparciu Agencji – podkreśla Plota.
Chcą ziemi!
Tomasz Marek z Trksowa jest prezesem grupy producentów warzyw. Jej 6 członków uprawia je na powierzchni 115 ha. Warzywa sortują i pakują pod dostawców do sieci handlowych. – Nowa obwodnica praktycznie poprzecina nam wszystkie pola, zostawi jedynie kawałki w klinach. Do wszystkich naszych działek mamy doprowadzone rurociągi. Mamy swoje stawy i studnie głębinowe. Nasze gospodarstwa są doinwestowane, ale w kredytach. Nie chcemy pieniędzy z odszkodowań, my chcemy ziemi! – grzmi prezes grupy.
Poparcie burmistrza
– W 2009 roku wykupiono grunty orne pod dwa pasy starej obwodnicy, zbudowano do niej infrastrukturę drogową. Chcemy jej kontynuacji starym śladem, żeby galimatiasu nie wszczynać od nowa. Na drodze krajowej nr 25 Ostrów–Kalisz nawet do 80% natężenia ruchu to transport lokalny, reszta to tranzyt. Budowa nowego traktu nie ma ekonomicznego sensu – uważa Jerzy Łukasz Walczak, burmistrz Skalmierzyc Nowych. Popiera protesty rolników.
– Władze Kalisza chcą odciągnąć obwodnicę jak najdalej od granic miasta, o około 4 km. Miałaby ona przebiegać po polach użytkowanych przez rolników. Ich bardzo nowoczesne gospodarstwa stracą najwięcej, bo mnóstwo zainwestowały w produkcję, systemy nawadniania, chłodnie – mówi Jan Chlasta, szef Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w Skalmierzycach Nowych, inicjator społecznego sprzeciwu wobec inwestycji. Grupa rolników i delegaci do rady powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Ostrowie Wlkp. z gminy Skalmierzyce Nowe 10 marca br. zorganizowała blokadę krajowej dwudziestkipiątki przez ponad 30 ciągników i samochodów. Społeczny protest w obronie rolniczej ziemi nabiera mocy.
Andrzej Sawa