„Słupy” – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie
Ministerstwo rolnictwa policzyło tzw. „słupy”, które nielegalnie kupowały ziemię rolniczą. W latach 2008-2015 znaleziono …cztery takie przypadki, które dotyczyły zakupu 1242 hektarów.
W kwietniu 2016 r. weszła w życie ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw. Uchwalając nowe prawo rząd Beaty Szydło argumentował, że ustawa ta jest niezbędna z uwagi na spekulację gruntami państwowymi oraz na konieczność eliminacji z obrotu gruntami tzw. słupów. Winę za taką sytuacje obarczono koalicję PO-PSL. Teraz politycy Platformy Obywatelskiej poprosili ministerstwo rolnictwa o przedstawienie danych dotyczących „słupów”. W interpelacji poselskiej posłowie: Dorota Niedziela, Leszek Korzeniowski, Leszek Ruszczyk oraz Kazimierz Plocke pytają ministra Krzysztofa Jurgiela m.in. o to gdzie, kto i ile państwowych gruntów kupił w celach spekulacyjnych oraz ile wniosków o stwierdzenie nieważności umów sprzedaży złożono do sądów.
Zaskakująca odpowiedź
W swojej odpowiedzi resort rolnictwa podtrzymuje, że zjawisko kupowania gruntów przez „słupy” miało miejsce czego najlepszym dowodem jest skokowy wzrost cen ziemi rolnej.Cztery przypadki "słupów"
Ale jeżeli chodzi o konkrety, to resort rolnictwa nie jest w stanie podać zbyt wielu przykładów działania „słupów”. Z informacji przekazanych przez Biuro Kontroli i Bezpieczeństwa Informacji Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynika, że za czasów koalicji PO-PSL miały miejsce 4 przypadki sprzedaży gruntów Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, które posiadały znamiona nabycia w celach spekulacyjnych. Dotyczyło to następujących przypadków:- nabycie 11 nieruchomości rolnych o łącznej powierzchni 261,4246 ha przez Barbarę Z. która w 2011 i 2012 r. przystąpiła do szeregu przetargów ograniczonych organizowanych przez ANR w Szczecinie. Barbara Z. wygrała te przetargi, a następnie podpisała umowy notarialne przenoszące prawa własności tych nieruchomości;
- nabycie nieruchomości rolnej o powierzchni 188,0585 ha przez Ewelinę K. w 2012 r. w drodze przetargu organizowanego przez ANR w Szczecinie, w którym mogli brać udział wyłącznie rolnicy indywidualni zamierzający powiększyć gospodarstwo rodzinne. Okoliczności sprawy wskazują, że Ewelina K. przystąpiła do tego przetargu nie w celu powiększenia gospodarstwa rodzinnego, lecz wyłącznie w celu dalszej odsprzedaży gruntu;
- nabycie przez Romana D. w 2012 r. od ANR w Szczecinie dwóch nieruchomości w obrębie Lekowo, gmina Świdwin o łącznej powierzchni 68,1663 ha;
- nabycie w trybie pierwszeństwa w 2015 r. od ANR w Poznaniu, a następnie sprzedaż przez Panią Hannę S. oraz Panią Martę M. dwóch nieruchomości rolnych, położonych w województwie wielkopolskim o łącznej powierzchni 724,1213 ha.
Jednocześnie od listopada 2015 r. do dzisiaj Agencja Nieruchomości Rolnych, a następnie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa złożyła dwa wnioski do sądu o stwierdzenie nieważności umowy sprzedaży. W tym samym okresie ANR skierowała cztery zawiadomienia do organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z zakupem/dzierżawą nieruchomości rolnych przez osoby nieuprawnione i ich uczestnictwem w przetargach ograniczonych. W trzech przypadkach organy ścigania wszczęły stosowne postępowania, w jednym przypadku odmówiono wszczęcia śledztwa.
Jak to było w 2013 r.
Przypomnijmy, że o procederze „słupów” top agrar Polska pisał niejednokrotnie. Rzeczywiście, najwięcej nieprawidłowości było w Zachodniopomorskiem.Zdaniem rolników, których podpytywaliśmy w 2013 r., na przetargach ciągle pojawiały się te same podejrzane osoby. W rejonie Pyrzyc często pani E. i pani K., żony obcokrajowców.
Ówczesne plany sprzedażowe OT ANR w Szczecinie na np. 2013 r. miały wynieść przynajmniej 22 tys. ha, a więc tyle, ile w 2012 r. Według planów budżetowych, do budżetu państwa ANR miała w 2013 r. wpłacić 1,46 mld zł. Rolnicy zaznaczali, że chcieli kupić kilkanaście hektarów, odetchnąć finansowo, i znowu dokupić. Taka wariacka wyprzedaż ziemi jak wówczas, zmuszała ich do wydobycia pieniędzy spod ziemi. Bicie się na przetargach z podstawionymi ludźmi bolało rolników. Bolał ich zwłaszcza fakt, że „słupy” kupowały ziemię nie dla siebie, lecz dla kogoś.
Podstawionym człowiekiem do przetargu mógł być ktokolwiek. Dzierżawca lub jego pracownik, współudziałowiec itp.
Przykład pani Z. z okolic Łobza ilustruje, jaka jest skala obrotu gruntami u „słupów”. Wspomniana osoba miała 1,93 ha, zameldowała się w wiosce w Siedlicach, złożyła oświadczenie o prowadzeniu gospodarstwa rolnego, poświadczone przez Urząd Gminy Radowo Małe.
– Wystartowała w kwietniu 2012 r. na kilkaset hektarów w działkach po około 20 ha w obrębie Rekowo, w gminie Radowo Małe. Sprawdziliśmy ją: kobieta ta rok wcześniej odkupiła od pewnej spółki na wolnym rynku 170 ha sąsiadujące z jej działeczką. Opiniowaliśmy to jako Izba i prosiliśmy ANR, by ziemię odkupiła i przejęła do zasobu na mocy ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Agencja tego nie zrobiła, a szkoda, bo się okazało, że w krótkim czasie Z. przekazała całość do spółek, w których jest udziałowcem. Naliczyliśmy się, że Z. działa w 12 spółkach – mówi ówczesny dyrektor ZIR.
Wgląd do Krajowego Rejestru Sądowego potwierdza te słowa: Z. była prezesem spółki Domerol, w innej spółce Femel członkiem Zarządu (a prezesem niejaki Felix K.). Pani Z. była udziałowcem spółki Eurosystan (a prezesem Christoph Z.) albo członkiem Zarządu spółki Agromaka (tu prezesem jest Klaus H.) i tak dalej... [nazwy firm zmienione-red.]. Rok później Z. startowała w przetargu na wspomniane działki. Na wniosek Izby pierwszy przetarg na te grunty dyrektor OT ANR unieważnił, ale jakoś nie było widać zainteresowania Agencji źródłem pieniędzy „słupa” – choćby poprzez urząd skarbowy.
Szpileczka na koniec
Śledząc zmagania rolników z Zachodniopomorskiego, nie dziwiło, że się nieźle wkurzyli na urzędników z ówczesnego OT ANR. Najbardziej znienawidzony przez rolników dotychczasowy dyrektor oddziału Adam Poniewski, zdymisjonowany od 14 stycznia 2013 r., był z punktu widzenia swych zwierzchników sprawnym urzędnikiem. Rząd bowiem traktował ANR jako instytucję zasilającą budżet państwa.Do czerwca 2012 r. ANR skorzystała z prawa pierwokupu i wykupu w 542 przypadkach, interweniując na rynku prywatnym zaledwie do ok. 12 tys. ha. To mało, jak na ok. 1 mln ha, jakie ANR sprzedała po wejściu w życie tej ustawy w 2003 r. Niestety, nadal liczy się jednak bardziej jednorazowa wyprzedaż i korzyść dla budżetu państwa, niż długofalowe myślenie. I tu jest pies pogrzebany. Nie ma bowiem w naszym kraju polityki rolnej z prawdziwego zdarzenia. Dopiero strajk zmusza polityków do myślenia. Dlatego bądźmy wdzięczni rolnikom, którzy zimą 2012/13 roku marzli blokując ówczesny ANR w Szczecinie. Może dzięki nim pojawi się wreszcie ziarenko logiki w bezrefleksyjnym sposobie wyprzedaży ziemi z Zasobu Skarbu Państwa. wk, pł