„Słupy” – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie
Ministerstwo rolnictwa policzyło tzw. „słupy”, które nielegalnie kupowały ziemię rolniczą. W latach 2008-2015 znaleziono …cztery takie przypadki, które dotyczyły zakupu 1242 hektarów.
Określenie „słupy” prawdziwą karierę zrobiło w latach 2012 i 2013 podczas rolniczych protestów w woj. zachodniopomorskim. Oznacza ono osobę, która startowała do przetargów ograniczonych, organizowanych przez Agencję Nieruchomości Rolnych nie po to by kupić ziemię w celu uprawy, lecz by nabyty grunt szybko sprzedać komuś innemu, wnieść go aportem do spółki albo po prostu trzymać jako lokatę kapitału, nie uprawiać go osobiście i czekać na wzrost cen.
W kwietniu 2016 r. weszła w życie ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw. Uchwalając nowe prawo rząd Beaty Szydło argumentował, że ustawa ta jest niezbędna z uwagi na spekulację gruntami państwowymi oraz na konieczność eliminacji z obrotu gruntami tzw. słupów. Winę za taką sytuacje obarczono koalicję PO-PSL. Teraz politycy Platformy Obywatelskiej poprosili ministerstwo rolnictwa o przedstawienie danych dotyczących „słupów”. W interpelacji poselskiej posłowie: Dorota Niedziela, Leszek Korzeniowski, Leszek Ruszczyk oraz Kazimierz Plocke pytają ministra Krzysztofa Jurgiela m.in. o to gdzie, kto i ile państwowych gruntów kupił w celach spekulacyjnych oraz ile wniosków o stwierdzenie nieważności umów sprzedaży złożono do sądów.
W kwietniu 2016 r. weszła w życie ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw. Uchwalając nowe prawo rząd Beaty Szydło argumentował, że ustawa ta jest niezbędna z uwagi na spekulację gruntami państwowymi oraz na konieczność eliminacji z obrotu gruntami tzw. słupów. Winę za taką sytuacje obarczono koalicję PO-PSL. Teraz politycy Platformy Obywatelskiej poprosili ministerstwo rolnictwa o przedstawienie danych dotyczących „słupów”. W interpelacji poselskiej posłowie: Dorota Niedziela, Leszek Korzeniowski, Leszek Ruszczyk oraz Kazimierz Plocke pytają ministra Krzysztofa Jurgiela m.in. o to gdzie, kto i ile państwowych gruntów kupił w celach spekulacyjnych oraz ile wniosków o stwierdzenie nieważności umów sprzedaży złożono do sądów.
Zaskakująca odpowiedź
W swojej odpowiedzi resort rolnictwa podtrzymuje, że zjawisko kupowania gruntów przez „słupy” miało miejsce czego najlepszym dowodem jest skokowy wzrost cen ziemi rolnej.– W 2007 r. cena 1 ha gruntów Zasobu wynosiła 9 773 zł, w 2015 r. już 29 546 zł. W ciągu 8 lat cena 1 ha wzrosła więc o ponad 200 proc. Nieruchomości te były więc coraz mniej dostępne dla rolników, którzy musieli się coraz bardziej zadłużać, aby nabyć nieruchomości rolne – napisało w odpowiedzi ministerstwo rolnictwa. Dowodem na ten proceder miały być też liczne zgłoszenia ze strony rolników i ich organizacji.
Cztery przypadki "słupów"
Ale jeżeli chodzi o konkrety, to resort rolnictwa nie jest w stanie podać zbyt wielu przykładów działania „słupów”. Z informacji przekazanych przez Biuro Kontroli i Bezpieczeństwa Informacji Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynika, że za czasów koalicji PO-PSL miały miejsce 4 przypadki sprzedaży gruntów Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, które posiadały znamiona nabycia w celach spekulacyjnych. Dotyczyło to następujących przypadków:- nabycie 11 nieruchomości rolnych o łącznej powierzchni 261,4246 ha przez Barbarę Z. która w 2011 i 2012 r. przystąpiła do szeregu przetargów ograniczonych organizowanych przez ANR w Szczecinie. Barbara Z. wygrała te przetargi, a następnie podpisała umowy notarialne przenoszące prawa własności tych nieruchomości;
- nabycie nieruchomości rolnej o powierzchni 188,0585 ha przez Ewelinę K. w 2012 r. w drodze przetargu organizowanego przez ANR w Szczecinie, w którym mogli brać udział wyłącznie rolnicy indywidualni zamierzający powiększyć gospodarstwo rodzinne. Okoliczności sprawy wskazują, że Ewelina K. przystąpiła do tego przetargu nie w celu powiększenia gospodarstwa rodzinnego, lecz wyłącznie w celu dalszej odsprzedaży gruntu;
- nabycie przez Romana D. w 2012 r. od ANR w Szczecinie dwóch nieruchomości w obrębie Lekowo, gmina Świdwin o łącznej powierzchni 68,1663 ha;
- nabycie w trybie pierwszeństwa w 2015 r. od ANR w Poznaniu, a następnie sprzedaż przez Panią Hannę S. oraz Panią Martę M. dwóch nieruchomości rolnych, położonych w województwie wielkopolskim o łącznej powierzchni 724,1213 ha.
Jednocześnie od listopada 2015 r. do dzisiaj Agencja Nieruchomości Rolnych, a następnie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa złożyła dwa wnioski do sądu o stwierdzenie nieważności umowy sprzedaży. W tym samym okresie ANR skierowała cztery zawiadomienia do organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z zakupem/dzierżawą nieruchomości rolnych przez osoby nieuprawnione i ich uczestnictwem w przetargach ograniczonych. W trzech przypadkach organy ścigania wszczęły stosowne postępowania, w jednym przypadku odmówiono wszczęcia śledztwa.
Jak to było w 2013 r.
Przypomnijmy, że o procederze „słupów” top agrar Polska pisał niejednokrotnie. Rzeczywiście, najwięcej nieprawidłowości było w Zachodniopomorskiem.W lutym 2013 r. w reportażu przedstawialiśmy wypowiedzi rolników, którzy skarżyli się na to, że pomimo zgody pomiędzy sąsiadami, by brać ziemię z przetargów po cenie wywoławczej, „słupy” windowały stawki postąpień. Osób, określanych mianem „słupów” było więcej, niż obecnie wskazuje resort rolny.
Zdaniem rolników, których podpytywaliśmy w 2013 r., na przetargach ciągle pojawiały się te same podejrzane osoby. W rejonie Pyrzyc często pani E. i pani K., żony obcokrajowców.
Ówczesne plany sprzedażowe OT ANR w Szczecinie na np. 2013 r. miały wynieść przynajmniej 22 tys. ha, a więc tyle, ile w 2012 r. Według planów budżetowych, do budżetu państwa ANR miała w 2013 r. wpłacić 1,46 mld zł. Rolnicy zaznaczali, że chcieli kupić kilkanaście hektarów, odetchnąć finansowo, i znowu dokupić. Taka wariacka wyprzedaż ziemi jak wówczas, zmuszała ich do wydobycia pieniędzy spod ziemi. Bicie się na przetargach z podstawionymi ludźmi bolało rolników. Bolał ich zwłaszcza fakt, że „słupy” kupowały ziemię nie dla siebie, lecz dla kogoś.
Zdaniem rolników, których podpytywaliśmy w 2013 r., na przetargach ciągle pojawiały się te same podejrzane osoby. W rejonie Pyrzyc często pani E. i pani K., żony obcokrajowców.
Ówczesne plany sprzedażowe OT ANR w Szczecinie na np. 2013 r. miały wynieść przynajmniej 22 tys. ha, a więc tyle, ile w 2012 r. Według planów budżetowych, do budżetu państwa ANR miała w 2013 r. wpłacić 1,46 mld zł. Rolnicy zaznaczali, że chcieli kupić kilkanaście hektarów, odetchnąć finansowo, i znowu dokupić. Taka wariacka wyprzedaż ziemi jak wówczas, zmuszała ich do wydobycia pieniędzy spod ziemi. Bicie się na przetargach z podstawionymi ludźmi bolało rolników. Bolał ich zwłaszcza fakt, że „słupy” kupowały ziemię nie dla siebie, lecz dla kogoś.
Dla nich grunt to warsztat pracy, a dla „słupa” to towar, na którym się w krótkim czasie dobrze zarabia, podobno 2–3 tysiące za hektar. Inni rolnicy, tym razem spod zachodniopomorskiego Łobza mówili, że ten, kto będzie dla słupa „grzeczny” i usunie mu się z drogi w przetargu, może liczyć na jego łaskawość. „Słup” pozwoli wtedy rolnikowi kupić upragniony kawałek, nie podbijając stawki. Albo podzieli się pieniędzmi, które zaoszczędzi na gruntach, z których w przetargach usuną się rolnicy. Bo mocodawca „słupa” też woli wydać 20, a nie np. 45 tys. zł za hektar. Tylko nie wolno rozgniewać „słupa”. Wystarczy, że rozsierdzisz go, walcząc o ziemię w przetargu. „Słup” podbija cenę, ale odstępuje przed końcem, a rolnik zostaje sam z kwotą kilkakroć przebitą i musi płacić. Nic dziwnego, że gospodarze się bali.
Podstawionym człowiekiem do przetargu mógł być ktokolwiek. Dzierżawca lub jego pracownik, współudziałowiec itp.
Podstawionym człowiekiem do przetargu mógł być ktokolwiek. Dzierżawca lub jego pracownik, współudziałowiec itp.
Kłopot z „słupem” taki, że działał w zgodzie z przepisami. Oto, co pisaliśmy w top agrar Polska w nr 2/2013:
Przykład pani Z. z okolic Łobza ilustruje, jaka jest skala obrotu gruntami u „słupów”. Wspomniana osoba miała 1,93 ha, zameldowała się w wiosce w Siedlicach, złożyła oświadczenie o prowadzeniu gospodarstwa rolnego, poświadczone przez Urząd Gminy Radowo Małe.
– Wystartowała w kwietniu 2012 r. na kilkaset hektarów w działkach po około 20 ha w obrębie Rekowo, w gminie Radowo Małe. Sprawdziliśmy ją: kobieta ta rok wcześniej odkupiła od pewnej spółki na wolnym rynku 170 ha sąsiadujące z jej działeczką. Opiniowaliśmy to jako Izba i prosiliśmy ANR, by ziemię odkupiła i przejęła do zasobu na mocy ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Agencja tego nie zrobiła, a szkoda, bo się okazało, że w krótkim czasie Z. przekazała całość do spółek, w których jest udziałowcem. Naliczyliśmy się, że Z. działa w 12 spółkach – mówi ówczesny dyrektor ZIR.
Wgląd do Krajowego Rejestru Sądowego potwierdza te słowa: Z. była prezesem spółki Domerol, w innej spółce Femel członkiem Zarządu (a prezesem niejaki Felix K.). Pani Z. była udziałowcem spółki Eurosystan (a prezesem Christoph Z.) albo członkiem Zarządu spółki Agromaka (tu prezesem jest Klaus H.) i tak dalej... [nazwy firm zmienione-red.]. Rok później Z. startowała w przetargu na wspomniane działki. Na wniosek Izby pierwszy przetarg na te grunty dyrektor OT ANR unieważnił, ale jakoś nie było widać zainteresowania Agencji źródłem pieniędzy „słupa” – choćby poprzez urząd skarbowy.
Przykład pani Z. z okolic Łobza ilustruje, jaka jest skala obrotu gruntami u „słupów”. Wspomniana osoba miała 1,93 ha, zameldowała się w wiosce w Siedlicach, złożyła oświadczenie o prowadzeniu gospodarstwa rolnego, poświadczone przez Urząd Gminy Radowo Małe.
– Wystartowała w kwietniu 2012 r. na kilkaset hektarów w działkach po około 20 ha w obrębie Rekowo, w gminie Radowo Małe. Sprawdziliśmy ją: kobieta ta rok wcześniej odkupiła od pewnej spółki na wolnym rynku 170 ha sąsiadujące z jej działeczką. Opiniowaliśmy to jako Izba i prosiliśmy ANR, by ziemię odkupiła i przejęła do zasobu na mocy ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Agencja tego nie zrobiła, a szkoda, bo się okazało, że w krótkim czasie Z. przekazała całość do spółek, w których jest udziałowcem. Naliczyliśmy się, że Z. działa w 12 spółkach – mówi ówczesny dyrektor ZIR.
Wgląd do Krajowego Rejestru Sądowego potwierdza te słowa: Z. była prezesem spółki Domerol, w innej spółce Femel członkiem Zarządu (a prezesem niejaki Felix K.). Pani Z. była udziałowcem spółki Eurosystan (a prezesem Christoph Z.) albo członkiem Zarządu spółki Agromaka (tu prezesem jest Klaus H.) i tak dalej... [nazwy firm zmienione-red.]. Rok później Z. startowała w przetargu na wspomniane działki. Na wniosek Izby pierwszy przetarg na te grunty dyrektor OT ANR unieważnił, ale jakoś nie było widać zainteresowania Agencji źródłem pieniędzy „słupa” – choćby poprzez urząd skarbowy.
Nasi rozmówcy – rolnicy sugerowali dobrą współpracę ówczesnego oddziału szczecińskiego ANR ze „słupami”. Przykładem jest choćby to, że wspomniana pani Z. nie powinna startować, gdyż jej bazowy grunt, owe 1,93 ha nie był w dobrej kulturze rolnej. Stwierdziła to nawet ANR w piśmie z 22 czerwca. Było to 3 dni po pierwszym odwołanym przetargu.
Szpileczka na koniec
Śledząc zmagania rolników z Zachodniopomorskiego, nie dziwiło, że się nieźle wkurzyli na urzędników z ówczesnego OT ANR. Najbardziej znienawidzony przez rolników dotychczasowy dyrektor oddziału Adam Poniewski, zdymisjonowany od 14 stycznia 2013 r., był z punktu widzenia swych zwierzchników sprawnym urzędnikiem. Rząd bowiem traktował ANR jako instytucję zasilającą budżet państwa.Sam minister Kalemba odpisał wówczas rolnikom, że OT w Szczecinie dysponuje największym zasobem – 350 tys. ha na 1,8 mln ha w Polsce. Plan sprzedaży na 2012 r. to 22 tys. ha, na 140 tys. w kraju. Zatrzymanie sprzedaży „oznaczałoby zaprzestanie przez ANR realizacji głównego zadania Agencji, jakim jest obecnie trwałe zagospodarowanie nieruchomości zasobu, głównie poprzez sprzedaż mienia” – pisał minister.
Już w 2013 r. w top agrar Polska napisaliśmy: „Zastanawia, dlaczego państwo nie chce zachować ziemi na dzierżawy, które nie wykrwawiałyby w przetargach naszych gospodarstw? Albo przynajmniej wykorzystać to, co Agencji dała ustawa: prawo pierwokupu lub prawo odkupu.
Do czerwca 2012 r. ANR skorzystała z prawa pierwokupu i wykupu w 542 przypadkach, interweniując na rynku prywatnym zaledwie do ok. 12 tys. ha. To mało, jak na ok. 1 mln ha, jakie ANR sprzedała po wejściu w życie tej ustawy w 2003 r. Niestety, nadal liczy się jednak bardziej jednorazowa wyprzedaż i korzyść dla budżetu państwa, niż długofalowe myślenie. I tu jest pies pogrzebany. Nie ma bowiem w naszym kraju polityki rolnej z prawdziwego zdarzenia. Dopiero strajk zmusza polityków do myślenia. Dlatego bądźmy wdzięczni rolnikom, którzy zimą 2012/13 roku marzli blokując ówczesny ANR w Szczecinie. Może dzięki nim pojawi się wreszcie ziarenko logiki w bezrefleksyjnym sposobie wyprzedaży ziemi z Zasobu Skarbu Państwa. wk, pł
Do czerwca 2012 r. ANR skorzystała z prawa pierwokupu i wykupu w 542 przypadkach, interweniując na rynku prywatnym zaledwie do ok. 12 tys. ha. To mało, jak na ok. 1 mln ha, jakie ANR sprzedała po wejściu w życie tej ustawy w 2003 r. Niestety, nadal liczy się jednak bardziej jednorazowa wyprzedaż i korzyść dla budżetu państwa, niż długofalowe myślenie. I tu jest pies pogrzebany. Nie ma bowiem w naszym kraju polityki rolnej z prawdziwego zdarzenia. Dopiero strajk zmusza polityków do myślenia. Dlatego bądźmy wdzięczni rolnikom, którzy zimą 2012/13 roku marzli blokując ówczesny ANR w Szczecinie. Może dzięki nim pojawi się wreszcie ziarenko logiki w bezrefleksyjnym sposobie wyprzedaży ziemi z Zasobu Skarbu Państwa. wk, pł
Wykorzystano fragmenty tekstu „Na słupa nie ma bata” autorstwa dr Piotra Łuczaka, top agrar Polska 2/2013.