StoryEditor

Scalanie ratunkiem dla Małopolski

Potężne rozdrobnienie, nieregulowany stan prawny i geodezyjny wielu działek. Jedynym rozwiązaniem jest scalanie gruntów. 
28.10.2018., 14:10h
Na potężne zniekształcenie średniej powierzchni faktycznych gospodarstw rolnych w Małopolsce w porównaniu z oficjalnymi statystykami zwrócili uwagę młodzi, towarowi rolnicy na spotkaniu z red. Andrzejem Sawą podczas jego dyżuru w biurze Małopolskiej Izby Rolniczej w Tarnowie.

Umowy na gębę

Oficjalne dane mówią, że przeciętna powierzchnia gospodarstwa w tym regionie wynosi około 3 ha. Tymczasem bardzo wiele tamtejszych połaci oddanych jest w dzierżawy. Zwykle są one zawierane ustnie. Dzierżawy na tzw. gębę zdecydowanie przeważają. Wiele tutejszych nawet 100-hektarowych gospodarstw oparta jest na takich umowach. Rolnik jest np. właścicielem 10 ha, a pozostałe 90 ha jest własnością innych, drobnych właścicieli.
Drobni trzymają własność od 1 ha w górę, by utrzymać swoje ubezpieczenie w KRUS i nie płacić podatku od nieruchomości, w tym np. od stodoły. W tym czasie pracują oni w szarej strefie, pracują za granicą, prowadzą działalność gospodarczą na podwójnej składce KRUS. Dzierżawcy zmuszeni są wręcz do zawierania takich nieoficjalnych umów w obawie przed utratą posiadania gruntów do uprawy.

– Dzierżawca zmuszony jest siedzieć cicho, bo właściciel z roku na rok może go wyrzucić z pola. Jeśli zaprotestuje, ziemia trafi do innego dzierżawcy – relacjonują młodzi rolnicy. Zwracają uwagę, że proces polaryzacji gospodarstw jest bardzo zaawansowany. W jednej wiosce zostają 2–3 duże gospodarstwa, oparte na takich dzierżawach. Wielkim problemem tamtych stron jest także nieuregulowany stan prawny wielu działek, szczególnie mniejszych.

Nieuregulowana własność

– Niedawno kupowałem 60-arową działkę, zaliczaną u nas już do większych. Miała ona aż 5 spadkobierców. Sprawy spadkowe ciągnęły się prawie pół roku. W stosunku do wartości ziemi bardzo wysokie okazały się koszty uregulowania własności oraz geodezyjnego rozgraniczenia – mówi Karol Florek z Czyżowa w gminie Żabno w powiecie tarnowskim. Razem z ojcem prowadzi on 140-hektarowe gospodarstwo, z czego 50 ha stanowi ich własność, a reszta to dzierżawy głównie ustne. Składa się z ponad 300 działek ewidencyjnych.
W jego wiosce działek z nieuregulowaną własnością jest bardzo dużo. Wielu spadkobierców wybrało emigrację na stałe, trudno uregulować sprawy spadkowe.

– Czasami nie opłaci się przysłowiowa skórka za wyprawkę, bo zbyt wysokie koszty regulacji prawno-geodezyjnych. Ciągnie się bagaż historii, dzielenie ojcowizny na spłachetki oraz emigracja za chlebem. Wybawieniem tych stron jest scalanie gruntów prowadzone przez marszałka województwa za pośrednictwem starosty.

Niezbędne scalanie

Dzierżawcy tacy jak on fizycznie orzą miedze ale numery działek pozostają te same. Tak więc jedna działka rolna składa się czasem z aż kilkunastu ewidencyjnych. – Wznowienie granic ze wskazaniem punktów granicznych jednej działki przez geodetę kosztuje u nas około 2 tys. zł – za 4–6 punktów granicznych. Dotyczy to działki o kształcie prostokąta, a takich tutaj jest bardzo mało, zwykle mają różne kształty, a to komplikuje uprawę. U nas morgowe działki (56 arów) cięte były na zagony – mówi Florek.

W gminie Żabno scalanie gruntów odbywa się w 4 wioskach. Jest niezwykle korzystne, bo rolnicy nie ponosząc żadnych kosztów regulują sobie swoją własność i radykalnie polepszają rozłogi. Proces ten obejmuje połowę działek naszego rozmówcy.

– Wreszcie będę mógł optymalnie wykorzystać swój nowoczesny sprzęt, zbiję więc koszty produkcji, przyspieszę prace polowe. Powstaną nowe, utwardzone drogi dojazdowe do pól. Każda działka będzie miała dostęp do drogi publicznej – chwali scalanie Florek.
as
Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktorka portalu topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
20. kwiecień 2024 14:15