Mleczarnie z "czarnej listy" MRiRW odpierają zarzuty
Wczoraj informowaliśmy o tym, że resort rolnictwa opublikował „czarną listę” zakładów mleczarskich, które importują mleko, zamiast kupować je od polskich rolników. Zakłady mleczarskie tłumaczą, że były to marginalne zakupy podyktowane m.in. brakami rynkowymi np. mleka ekologicznego.
Teraz mleczarnie się bronią, zwracając uwagę, że importowały brakujący na polskim rynku surowiec, jak np. mleko ekologiczne.
- Chcąc oferować konsumentom żywność ekologiczną, spółdzielnia w 2012 r. uruchomiła program pozyskiwania tego surowca, który obejmuje kompleksowe wsparcie dla rolników decydujących się na przejście na rolnictwo ekologiczne. Mimo tych działań rozwój produkcji mleka ekologicznego u naszych dostawców nie nadąża za popytem na ekologiczne produkty. Surowca ekologicznego nie ma też w kraju, stąd decyzja o sprowadzaniu go z ekologicznych gospodarstw zlokalizowanych na Litwie. Skup mleka ekologicznego z Litwy wynosi niecałe 2,7 proc. całego skupowanego mleka – wyjaśnia prezes OSM Piątnica, Zbigniew Kalinowski.
Prezes Piątnicy zapewnia, że 97,3 proc. mleka wykorzystywanego do produkcji pochodzi od polskich rolników zrzeszonych w spółdzielni. I informuje, że mimo trwającej epidemii koronawirusa, spółdzielnia nie obniżyła i nie planuje obniżać ceny płaconej za mleko swoim rolnikom.
- Mleko importowane z Litwy i Czech jest mlekiem ekologicznym, którego brakuje na polskim rynku). Generalnie jednak, import mleka w 2019 r. wyniósł 1,8 proc., a w roku bieżącym (wg szacunków KZSM) nie przekroczy 1,5 proc. całości skupionego mleka w Polsce - wyjaśnia Waldemar Broś.
Prezes KZSM uzupełnia też, że spółdzielnie w okresie nadwyżek surowca również eksportują mleko i eksport w skali roku jest on czterokrotnie wyższy od importu.
Czemu ma służyć publikacja tej listy?
Z kolei Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka zwraca uwagę, że resort rolnictwa zamieścił listę bez podania w niej ważnych szczegółów, które rzuciłyby inne światło na fakt kupowania mleka za granicą.
- Uważam, że jeśli już ministerstwo zdecydowało się na publikację tej listy, powinna ona być uzupełniona o informacje pozwalające na prawidłową ocenę sytuacji. A więc określenie, co i ile faktycznie zakupiły zakłady. Okazało się, że w znacznej mierze chodziło o import mleka ekologicznego. To surowiec, którego w naszym kraju brakuje i dlatego jest on kupowany za granicą. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego resort umieścił taki wykaz i czemu ma on służyć. W konsekwencji konsument, który przeczyta taką wprowadzającą w błąd informację może np. zacząć bojkotować produkty z polskich mleczarni - zaznacza Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka.
ksz, fot. pixabay.com