StoryEditor

Postawmy na większą skalę

Jakie perspektywy czeka polski sektor mleka w kontekście proponowanych zmian w ramach strategii "od pola do stołu" oraz trwającej pandemii COVID-19? Przeczytaj rozmowę z Marcinem Hydzikiem, prezesem Związku Polskich Przetwórców Mleka.
26.04.2021., 13:04h
Trwa dyskusja nad strategią „Od pola do stołu” – to dla Polski wyzwanie, czy także szansa?

Marcin Hydzik:
Propozycje zawarte we wszystkich nowych strategiach UE są dużym zagrożeniem dla sektora produkcji mleka oraz dla rolnictwa jako takiego. Zakładają on bardzo ambitne cele proekologiczne, ale nie biorą przy tym pod uwagę sytuacji poza rynkiem UE. Ponosząc wysokie koszty zmian, rolnicy w UE mogą być przez to na gorszej pozycji niż inni światowi gracze, tym bardziej że – niezależnie od deklaracji – konsumenci cały czas sięgają głównie po produkty atrakcyjne cenowo. Dodatkowo, choć położono silny nacisk na ideę hodowli przyjaznej klimatowi, zabrakło konkretnych narzędzi, które miałyby do tego prowadzić.
Mimo, że proponowane są dopłaty do produkcji ekologicznej i do poprawy dobrostanu zwierząt – swoją drogą, już teraz UE wiedzie w świecie prym w tej kwestii - to naszym zdaniem bez masowego popytu na produkty ekologiczne, najambitniejsze i najbardziej etyczne cele wyznaczone w strategiach pozostaną jedynie pobożnym życzeniem. Całe europejskie środowisko mleczarskiego jest tego świadome, ministrowie rolnictwa poszczególnych krajów członkowskich również, ale Bruksela nadal pozostaje nieprzejednana.
Głównym wyzwaniem jest bardzo rozdrobiona produkcja. Gospodarstwo dysponujące większym areałem i stadem bydła łatwiej dostosowuje się do zmieniających się realiów rynku – widzimy to po naszych dostawcach. Dysponując określoną skalą produkcji, będą w stanie poczynić na tyle duże inwestycje, by sprostać nowym wymogom ze strony UE. Pytanie więc, czy polityka MRiRW oraz UE zapisana czy to w polskim Planie Strategicznym WPR, czy też w strategiach UE, promująca gospodarstwa rodzinne, to rzeczywiście właściwy kierunek rozwoju polskiego sektora mleka?


W ramach Zielonego Ładu padła też propozycja wprowadzenie etykietowania produktów mlecznych w zależności od spełnienia danego poziomu dobrostanu krów. To dobry pomysł?

MH: Promowanie dobrostanu jako jednego z elementów wspierających sprzedaż mleka jest dobrym pomysłem, bo konsumenci zwracają na to coraz większą uwagę. Oczywiście, biorąc pod uwagę nadal dość dużą skalę chowu bydła w systemie uwięziowym w naszym kraju, rodzi to duże niebezpieczeństwo, że polskie produkty będą gorzej postrzegane na świecie. Generalnie jednak, w tym kierunku idzie polityka UE i hodowcy nie mają wyjścia i czy tego chcą, czy nie – będą musieli inwestować w dobrostan. Trzeba jednak podkreślić, że w tym aspekcie UE przoduje na świecie i jeżeli chodzi o rynki eksportowe to nikt nie może nam zarzucić, że w kwestii dobrostanu zwierząt robimy za mało – czy to jako UE, czy jako Polska.


Aktualne stawki w skupach mleka skłaniają do inwestycji. Pytanie, jak długo będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją?

MH: Aktualnie nie ma jakichś większych zagrożeń i przesłanek, które mogłyby świadczyć o gwałtownych zmianach stawek w skupach mleka. Poza wieloma innymi czynnikami, to efekt m.in. postawy sektora mleka, który – pomimo wielu obaw na początku –znakomicie poradził sobie z pandemią COVID-19. Najbardziej ucierpiały zakłady nastawione na sektor HoReCa i dziś czerpiemy z tego naukę żeby w przyszłości nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka, tylko dywersyfikować produkcję i portfolio odbiorców. Warto byłoby również poprawić procedury działania na poziomie państwa, które w czasie pandemii umożliwiłby traktowanie sektora produkcji żywności priorytetowo – przykładowo należałoby zagwarantować bezwarunkowe funkcjonowanie transportu, czy zawczasu przygotować przejrzyste zasady zapewniające bezpieczeństwo pracowników, co jak wiemy nie było wcale oczywiste na początku pandemii.


Jak z dywersyfikacją produkcji poradziły sobie wspomniane mleczarnie, które przed pandemią stawiały wyłącznie na sektor HORECA?

MH: Jeszcze na długo przed pandemią działały firmy, które postawiły wyłącznie na sektor HoReCa lub marki własne sieci handlowych. Teraz tych firm praktycznie nie ma. Na szczęście polskie mleczarstwo w większości rozumie potrzebę dywersyfikacji porfolio odbiorców. Wśród firm członkowskich ZPPM są zakłady, które dostarczały produkty zarówno do restauracji, do hoteli, jak i na pokłady samolotów, ale każda z nich prowadziła również eksport na rynki zagraniczne, w tym również dosyć egzotyczne, nie zapominając przy tym o rynku krajowym i o budowaniu własnej marki. Właśnie ten aspekt prowadzenia biznesu wydaje mi się kluczowy dla bezpieczeństwa firmy – rozpoznawalna marka plus zróżnicowani odbiorcy.

mj
Marcin Jajor
Autor Artykułu:Marcin Jajor

redaktor działu top bydło i topagrar.pl, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
20. kwiecień 2024 09:28