Czy rzepak ze starych zbiorów jest jeszcze na rynku? Piotr Szysz, dyrektor zarządzający BZK Group
Podczas IV Ogólnopolskiej Giełdy Rzepaczano - Zbożowej w Licheniu Starym w gronie ekspertów, analityków i przedstawicieli największych graczy rynkowych rozmawialiśmy o podsumowaniu kończącego się sezonu 2021/2022 oraz o prognozach rynkowych na zbliżające się żniwa i nowy sezon 2022/2023. Ale nie zabrakło także komentarzy do aktualnej sytuacji w całym polskim rolnictwie. Jednym z naszych gości i prelegentów był Piotr Szysz, dyrektor zarządzający BZK Group Sp. z o.o. Zapytaliśmy go m. in. o to ile jeszcze na rynku jest rzepaku ze starych zbiorów i jakie są prognozy dla rynku tego surowca na sezon 2022/2023.
Obecna sytuacja na rynku rzepakowym nie nastraja optymizmem. Zapasy starego rzepaku wydają się już wyczerpane. Jak to naprawdę jest ze starym rzepakiem, jest, czy już go nie ma?
- Trochę rzepaku jeszcze jest, więcej niż w roku ubiegłym. Nie ma kupujących, ponieważ stoją na remontach. Odbywają się remonty konserwacyjne, nikt nie prowadzi zakupów bieżących, więc nie ma presji zakupowej na rynku. Możliwe, że osoby, którym pozostał rzepak, tęsknią do dawnych cen i nie bardzo akceptują aktualną sytuację, czyli codzienne zniżki. Część rolników sprzedała rzepak w cenie 3 tys., część trochę drożej, część po 4 tys., ale w opinii firm kupujących jest to zdecydowanie mniej niż w latach ubiegłych. Myślę, że tęsknota za bardzo wysoką ceną spowodowała to, że nie było decyzji o sprzedaży. Późniejsze spadki cen spowodowały ciągłe oczekiwanie. Najwyższa cena wyniosła ok. 4 200 zł. Można było sprzedać rzepak z nowych zbiorów. Dziwi mnie to, ponieważ uważam, że należy myśleć spekulacyjnie, rolnicy powinni zacząć od kalkulacji, czy ta cena jest opłacalna, sprawdzić wysokość marży i wtedy podejmować decyzje - mówił Piotr Szysz.
Na pytanie czy obecne ceny, utrzymujące się na poziomie ok. 3 200 zł za nowy rzepak to są atrakcyjne ceny, czy może rolnicy mogą liczyć na podwyżki w przyszłości, ekspert wskazał czynniki zewnętrzne, które o tym decydują.
- Paradoksalnie największy wpływ na ceny rzepaku w Polsce mają ceny oleju palmowego w Malezji. Oglądanie się czy pada, czy nie pada, czy jest gradobicie, ma pewien ograniczony wpływ. Nie chciałbym tutaj wchodzić w czyjeś indywidualne kalkulacje, bo to jest indywidualna sprawa firmy czy się opłaci, czy nie. Przekalkulowałem koszty z 2004 czy 2006 roku, ponieważ mam dostęp do danych dotyczących surowców ogółem nie tylko rzepaku, z których wynika, że dziś opłacalność nie wygląda najgorzej, a chyba zdecydowanie lepiej - zaznacza dyrektor BZK Group.
Zapytaliśmy też naszego eksperta o to jak to wygląda w tej chwili z ukraińską kukurydzą i czy ona istotnie wpływa na jakość i przerób waszej kukurydzy na etanol.
- Ukraińska kukurydza ma wpływ na polski rynek w ogóle, nie tylko na nasz zakład produkcyjny. Myślę, że więksi odbiorcy są bliżej granicy. Im bliżej granicy znajduje się firma, tym lepsze osiąga efekty, im dalej, tym gorsze. Przykładem może być sytuacja, kiedy cena kukurydzy w Szczecinie wynosiła 1500 zł, a w Hrubieszowie była już po 1100 zł, a na rynku niemieckim, wywożona do Niemiec, czy lokalnych firm paszowych była o 300/400 zł droższa. To nie powinno dziwić, ponieważ transport bardzo zdrożał. Na przykład przewiezienie tony kukurydzy z Izow Hrubieszów do portu to koszt ok. 220/230 zł. Kiedy to wszystko dodamy, dokonamy podsumowania i zwrócimy uwagę na kierunek, to wyciągniemy prosty wniosek. Cena surowca składa się z dwóch elementów: kosztów zakupu surowca i kosztów jego transportu. Im dalej będzie od granicy, tym drożej - mówi Piotr Szysz.
Obejrzyj całą rozmowę!