StoryEditor

Elektryczny wóz paszowy

Mimo, że obserwujemy boom w przemyśle aut elektrycznych, rolnictwo nadal nie doczekało się swojego pojazdu napędzanego prądem. Ten farmer poradził sobie z problemem.
11.08.2017., 12:08h
Albert Straus z hrabstwa Marin w Kaliforni, jest pionierem wśród rolników w ruchu ekologicznym. Jego farma i mleczarnia, Straus Family Creamery stała się pierwszym ekologicznym gospodarstwem na zachód od rzeki Mississippi w 1994 roku. Od ponad 10 lat całe przedsiębiorstwo napędzane jest energią odnawialną, płynącą (dosłownie) z krowiej gnojowicy. Jak? Straus używa biogazowni, w której metan zamieniany jest na energię elektryczną.

Zamiana odchodów na prąd

-Każdego dnia wypłukujemy wszystkie odchody z obory, które trafiają do separatora. Ten oddziela cząstki stałe od płynnych. Stałe części służą nam jako nawóz, ale prawdziwa magia to część płynna - wyjaśnia farmer - Płyn kierowany jest do specjalnego zbiornika, w którym panują warunki beztlenowe. Tam bakterie trawią składniki takie jak skrobia, cukry itp., produkując przy tym metan. Metan kierowany jest do specjalnego “silnika”, gdzie jest spalany, trochę jak benzyna, w ten sposób tworząc energię elektryczną.
Straus doprowadza do systemu ponad 15 tysięcy litrów gnojowicy, a także prawie tyle samo odpadów ze swojej mleczarni. W tej chwili elektrownia zapewnia prąd dla całego przedsiębiorstwa i większość ciepłej wody. Woda jest ogrzewana przed ciepło oddawane przez silnik. Cały system jest tak wydajny, że farma może sprzedawać zbędna energię do lokalnej sieci.
Po zapewnieniu energii odnawialnej dla przedsiębiorstwa, kolejnym krokiem był elektryczny pojazd. Straus prywatnie jeździ elektrycznym autem od 2002 roku, a także ma kilka mniejszych pojazdów, których używa na gospodarstwie.
Zupełnie inaczej sprawa ma się z ciężkim sprzętem. Czym innym jest auto, a czym innym paszowóz czy traktor. Taka maszyna musiałaby mieć możliwość bardzo wolnej jazdy przy jednocześnie nieprawdopodobnej sile mieszania i rozdrabniania paszy.
Nawet największe firmy nie zdecydowały się wejść w ten biznes. John Deere ma projekt traktora elektrycznego a fazie prototypowej. Tesla wypuścił elektryczną mini-ciężarówkę. Skoro więc nie ma możliwości nabycia takiego pojazdu, Straus spędził niemal dekadę na produkcji własnego wozu paszowego. I udało mu się - ma swój własny, elektryczny wóz paszowy, napędzany energią z gnojowicy.

Przyjazny środowisku pojazd

Wóz zaczynał jako… kombajn. Przez lata różni mechanicy wymieniali kolejne części i systemy, tak, by mogły być napędzane elektrycznie. To nie była gładka przemiana; czasami nieumiejętne działania prowadziły do całkowitego spalenia silnika. Ale po ośmiu latach i pomocy lokalnego mechanika, w końcu udało się.

Pojazd napędzany jest z dwóch baterii wyjętych z elektrycznego Nissana, na których może pracować cały dzień. Ma około 170 koni mechanicznych i świetnie daje sobie radę w codziennych obowiązkach. Podłączony do zasilania może jednocześnie się ładować i mieszać paszę.
Całkowity koszt jego produkcji wyniósł około 130 tysięcy dolarów, ale właściciel uważa, że mógłby spokojnie zaoszczędzić 30 tysięcy, gdyby od początku lepiej rozumiał, jak go zbudować. Energia pochodzi oczywiście z przerobu metanu. Straus obliczył, ze rocznie oszczędza około 10 tysięcy dolarów na paliwie do pojazdu, który jednocześnie nie oddaje do atmosfery około 18 ton dwutlenku węgla.
-Staram się pokazać, że produkcja organiczna może być częściowym rozwiązaniem problemu zmian klimatu - mówi Straus - Metan produkowany przez bydło to około 40% gazów cieplarnianych uwalnianych do atmosfery w USA. W ten sposób z negatywnie oddziałującej, zmieniam produkcję na pozytywną. Krowy nadal wydalają metan, ale dlaczego mielibyśmy go nie wykorzystywać? Nie musimy też ograniczać takiego systemu do gospodarstw organicznych, konwencjonalne mogą wykorzystywać go równie dobrze.

Opłaca się?

Głównym powodem, dla którego tak mało rolników interesuje system, są koszty. Biogazownia jest szalenie drogą inwestycją.
Większość systemów kosztuje miliony dolarów. Straus postawił swoją elektrownię głownie dzięki dofinansowaniu. Takie dodatki są możliwe zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Unii Europejskiej. Farmer argumentuje jednak, że warto - rocznie oszczędza się na energii 40-50 tysięcy dolarów.
Straus stara się, by całe przedsięwzięcie było jeszcze bardziej dostępne dla innych rolników. Współpracuje z firmą, która chce budować i zapewniać obsługę dla takich małych, lokalnych biogazowni. Jak mówi farmer, ludzie zajmujący się rolnictwem nie powinni być zmuszani do zaprzestania produkcji. Powinno się pomagać im w dalszym rozwoju, który będzie zrównoważony i dobry dla środowiska.      al

źródło: Strausfamilycreamery.com
Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
24. kwiecień 2024 11:25