Hodowla świń rasy złotnicka pstra w ekologii. Jak to wygląda w praktyce?

Pozytywni i uśmiechnięci, otoczeni szczęśliwymi zwierzętami, produkujący zdrową, ekologiczną żywność. Brzmi jak z bajki? A to codzienność w Bio Farmie Kolin. Zobacz, jak wygląda ekologiczna hodowla świń rasy złotnicka pstra!
- U nas nie ma półki na sprzedaż i półki dla nas. Wszystko jest produkowane i przechowywane razem. Całą żywność, którą wytwarzamy, robimy tak, jak byśmy mieli ją zjeść sami. Jak nie sprzedamy w ramach RHD, to zjemy my i nasze dzieci. Nic się nie marnuje – mówi Piotr, który razem z partnerką Agatą gospodaruje w Kolinie w woj. zachodniopomorskim. Para wiosną tego roku kupiła 9 loszek złotnickich pstrych. Weszli do programu ochrony zasobów genetycznych i planują sprzedawać mięso i własne wyroby z wieprzowiny od świń wolnowybiegowych, długo rosnących, w pełni ekologicznych, z certyfikatem.
Dlaczego rasa złotnicka pstra?
Piotr dużo czasu spędza, szukając ciekawych rozwiązań ekologicznego rolnictwa w Internecie. Hodowlę wolnowybiegową świń podpatrzył od rolników holenderskich i brytyjskich. Dzięki mediom społecznościowym dużo rozmawia z hodowcami z USA, którzy, jak twierdzi Kowalski, są bardzo pomocni.
– Hodowla wolnowybiegowa to taki powrót do natury. Chcemy jak najmniej ingerować przy produkcji świń – mówi Agata, która przyznaje, że świnie złotnickie, a raczej pochodzące od nich mięso, jest tym, czego z Piotrem szukali. To właśnie z niego można wyrabiać tradycyjne wędliny i serwować mięso najwyższej jakości kulinarnej. Szczególnie że plan jest taki, by tuczniki przeznaczane na kiełbasy i mięso rosły minimum rok. Na wędliny długo dojrzewające jeszcze dłużej, bo zdaniem rolników, surowiec musi być najwyższej jakości.
Żeby przystąpić do programu ochrony zasobów genetycznych, trzeba mieć minimum 8 loch, dlatego zdecydowali się na zakup 9, by jedna była w rezerwie. Każda z loszek kosztowała około 1000 zł. Para nie mogła znaleźć knura złotnickiego, więc na potrzeby pierwszych oprosień za 1200 zł kupili puławiaka. Prosięta niedawno urodzone są więc mieszańcami tych dwóch ras zachowawczych. Ale, by sięgnąć po dopłaty z programu, wyprosienia muszą być czystorasowe. Dlatego w Kolinie już zamieszkały dwa 10-kg knurki rasy złotnickiej, dobrane genetycznie w programie przez Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu.
– Knur ma kojec na płycie gnojowej i do niego na 2 miesiące trafiają lochy przeznaczone do krycia naturalnego. Skuteczność tego zabiegu wyniosła 100%. Loszki urodziły od 7 do 10 prosiąt – mówi Agata.
Na 3–4 dni przed porodem zamykają je w budkach, żeby miały tam spokój. Otwierają po 5–7 dniach po oprosieniu. Wtedy lochy wraz z prosiętami dołączają do reszty stada na pastwisku.
Pełna ekologia
Bio Farma Kolin jest certyfikowanym gospodarstwem ekologicznym. Znajduje się tutaj 8 ha pastwisk i lucernik, z czego na 1,5 ha wypasane są obecnie świnie. Resztę zajmują owce. Cała hodowla jest zgłoszona do jednostki certyfikującej.
– Nasze zwierzęta utrzymujemy na wybiegach i wypasamy na certyfikowanym gruncie. Żywimy certyfikowaną paszą – wyjaśnia Piotr. Para utrzymuje świnie na ogrodzonym podwójnym płotem terenie. Każda z loch ma zapewnioną swoją budkę, w której się prosi, ale też może schronić się wraz z prosiętami przed wiatrem, opadami, czy słońcem.

– Na budki zaadaptowaliśmy zadaszenia z przyczep służących do przewozu koni, wykonane z włókna szklanego. Są bardzo wytrzymałe i lekkie. Piotr podpatrzył takie rozwiązanie oczywiście w Internecie – przyznaje Agata.

Lochy tworzą stado, chodzą razem, prosią się same, bez ingerencji człowieka, ale pod jego czujnym okiem. Mają ustaloną hierarchię i przekazują naturalny behawior prosiętom. Jak twierdzą rolnicy, to bardzo odporne na choroby i mało wymagające świnie. Poza podstawową profilaktyką nie otrzymują żadnych leków.
Naturalne żywienie
Świnie w Kolinie latem i zimą mają dostęp do pastwiska. Zimą otrzymują dodatkowo sianokiszonkę i słomę. Poza tym mają dostęp do własnoręcznie robionych lizawek solnych oraz intrygującej paszy treściwej.

– Podajemy im pełne ziarno pszenicy jarej i orkiszowej, owies i groch. Do tego dodajemy suszoną serwatkę w ilości 0,5 kg/100 l wody i całość zalewamy wodą w stosunku 1: 1. Po 3 dniach dobrze przefermentowaną mieszankę podajemy świniom, po 2–2,5 kg/szt. Jedzą to wszystkie lochy, knury, prosięta i to bardzo im służy – tłumaczy Piotr. Jego zdaniem taka forma żywienia poza tym, że jest doskonale przyswajalna dla świń, jest również naturalnym probiotykiem. Piotr twierdzi też, że dzięki takiej opcji oszczędzają na prądzie, bo nie śrutują zbóż. Świnie w Kolinie poza wymienionymi już elementami mają dietę wzbogacaną jabłkami, ogórkami, orzechami włoskimi i wszystkim, co znajduje się w gospodarstwie. Oczywiście, każdy składnik pochodzi z upraw ekologicznych.
Świnie mają dostęp do wody dzięki ustawionym na pastwisku 200-litrowym beczkom, w których Piotr zamontował na różnej wysokości poidła smoczkowe. Poza tym na wybiegach ustawione są wanny z wodą, które służą nie tylko jako poidła, ale też baseny kąpielowe dla zwierząt.
Bioasekuracja stada

Teren, na którym utrzymywane są świnie, jest ogrodzony podwójnym płotem z siatki leśnej o wysokości 1,5 m, osadzonej na drewnianych słupkach. Są one oddalone od siebie o około 2–3 m, a w tej przestrzeni posadzone są drzewa iglaste i owocowe. Ponieważ Agata i Piotr mają również kury zielononóżki na jaja ekologiczne, wypasają je pomiędzy tymi płotami. Ponadto niedługo stanie tam pasieka.
– Na płocie wiszą tablice informacyjne, że jest to gospodarstwo objęte bioasekuracją i obowiązuje zakaz wstępu. We wjeździe i przy wejściu do świń rozłożone są maty dezynfekcyjne, a przy ogrodzeniu mamy podłączonego elektrycznego pastucha, żeby świnie nie sforsowały ogrodzenia – opisuje elementy zabezpieczające stado Piotr.
Rolniczy marketing
Rozreklamowaniem działalności i produktów z gospodarstwa zajmuje się od lat Piotr. Robi to z ogromną werwą, radością i humorem. Ma swój kanał m.in. na YouTube i TikToku, a także fanpage na Facebooku. Tam zamieszcza zdjęcia, filmy i informacje o działalności i obecnie dostępnych w ich gospodarstwie produktach.
– Jagnięta, owce, jaja i przetwory sprzedajemy w całym kraju za ceny nas satysfakcjonujące. Wszystko dzięki temu, że ludzie nas znajdują w mediach społecznościowych. Mamy nadzieję, że ze świniami, mięsem i wyrobami będzie podobnie – mówi Agata, a Piotr dodaje z uśmiechem, że pierwszego wyhodowanego tucznika zjedzą sami wraz z rodziną, a wyroby z niego obfotografują i rozreklamują nimi resztę towaru. Lubią przetwórstwo i, jak mówią, zabawę ze zdrową, ekologiczną żywnością. Sami jedzą zdrowo i ten trend promują.
Rolnicy przewidzieli wariant sprzedaży 10-kg warchlaków do dalszego chowu pod hasłem: Bądź prawdziwym mężczyzną i wyhoduj sobie swoją własną wieprzowinę. Jednak nie spotkało się to z dużym odzewem. W ten sposób zarezerwowanych zostało tylko kilka prosiąt.
Będzie rzeźnia
– Ludzie są przerażeni wymaganiami weterynaryjnymi i zgłaszaniem siedzib stad itd. Sprzedajemy 10-tygodniówki za 450 zł/szt. w przedsprzedaży i po 550 zł/szt. w sprzedaży regularnej. 30-kg warchlak z certyfikatem hodowli ekologicznej będzie kosztował 800 zł/szt. A tuczniki 15 zł/kg żywca plus 120 zł usługa rzeźnicka – wylicza Piotr, który zakłada, że tuczniki będą powoli przyrastały do masy rzeźnej, czyli w tym przypadku 140, a nawet 160 kg. Dzisiaj wycenia 1 kg półtuszy wieprzowej z certyfikatem na 35 zł. Twierdzi, że jeżeli nie sprzeda za tę cenę, to zakonserwuje solą i mięso będzie dojrzewało.
Para planuje w niedalekiej przyszłości otworzyć rzeźnię rolniczą w budynku gospodarczym w obejściu. Złożyli już wniosek do gminy oraz starostwa i nawet otrzymali już zgodę. Teraz muszą tylko uzupełnić finanse, bo inwestycja w świnie i infrastrukturę do ich hodowli pochłonęła około 25 tys. zł.
– O ile z ubojem świń nie byłoby dużego kłopotu, bo są w okolicy rzeźnie, o tyle z ubojem owiec jest problem. Nie mamy blisko rzeźni. Obydwoje z Piotrem mamy uprawnienia do uboju na użytek własny, więc rzeźnia jest dla nas najlepszym rozwiązaniem – uważa Agata i przyznaje, że w tej kwestii bardzo pomocna jest miejscowa weterynaria, która podpowiada rozwiązania i pomaga w potrzebie.
ak
Fot. Kurek