Od wielu już dni doskwiera uprawom, zwłaszcza jarym, susza, chociaż lokalnie opady są więcej niż obfite, nie wspominając o skutkach gwałtownych burz. Minionej doby także spadł deszcz. Jednym dużo, innym średnio, a pechowcom… wcale.
Taki mamy klimat…, mówiła swego czasu była wicepremier… . I rzeczywiście, taki jest realny obraz
skrajnej suszy i trwających na naszych oczach
zmian klimatycznych. Kolejny rok znacznego
niedoboru opadów skutkuje w kraju miejscowymi rzęsistymi
opadami deszczy, gradu, którym towarzyszy silny wiatr, wyrządzając w niektórych miejscowościach,
obecnie zwłaszcza na Lubelszczyźnie i w Małopolsce, duże
straty w uprawach i obiektach gospodarczych.
Minionej doby także popadało, lecz jak wynika z sygnałów docierających do naszej redakcji, były one
bardzo nierównomierne. Co zaskakujące, nawet
w ramach powiatu, czy gminy różnice sięgały kilkudziesięciu milimetrów. I tak np. w Wielkopolsce
w rejonie Opalenicy czy Nowego Tomyśla spadło wczoraj ponad 30 mm deszczu (30 l wody/m2), a w okolicach Wrześni czy Śremu tylko 4–5 mm.Opady nie zmieniły też istotnie w kraju
uwilgotnienia gleby, zwłaszcza w niższych partiach. Tam gdzie popadało w ciągu kilku minionych dni sytuacja ta
poprawiła się jedynie na poziomie 0–7 cm. Gleba na tej głębokości jest dość wilgotna w województwach: małopolskim, opolskim czy dolnośląskim. Dobre warunki wilgotnościowe panują też na terenie województw: warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, mazowieckiego czy lubelskiego. Co ważne, wyraźnie poprawił się
bilans wodny w woj. lubuskim, gdzie
Klimatyczny bilans wodny (KBW) w sześciodekadowym raporcie za okres od 21 maj do 20 lipca wskazuje największy
deficyt wody, wynoszący 240–250 mm (patrz mapa I, źródło IMGW).
