StoryEditor

Strączkowe kraju nie zasypią, ale...

... zwiększy się dzięki nim bezpieczeństwo żywnościowe kraju. To jeden z wniosków jakie wypłynęły ze spotkania w ramach Krajowego Dnia Roślin Strączkowych jaki miał miejsce 28 czerwca 2016 r. w Wiatrowie i Przebędowie w Wielkopolsce.
29.06.2016., 19:06h

Takie święto grochów, łubinów i spółki to w tym roku nie pierwszyzna. Co kilka dni w sezonie czerwcowym w różnych rejonach Polski miały miejsce spotkania wśród roślin bobowatych - rolników, naukowców i handlowców oraz hodowców. Tym razem miało ono miejsce w dwóch, teoretycznie konkurujących spółkach hodowlanych - w Wiatrowie na polach Poznańskiej Hodowli Roślin i w Przebędowie koło Obornik na polach Hodowli Roślin Smolice - Grupa IHAR. Spółki te specjalizują się nie tylko w hodowli roślin strączkowych. Jednak te gatunki białkowe, to jeden z trzonów ich prac.

Od ponad pięciu lat trwają prace nad programem zwiększenia krajowych źródeł białka. Jedną z przesłanek zajęcia się tym problemem był planowany zakaz wykorzystania w paszach śruty poekstrakcyjnej sojowej pochodzącej z odmian modyfikowanych genetycznie. I choć spór na temat szkodliwości czy bezpieczeństwa tego typu produktów nie jest rozstrzygnięty, to czas leci i zakaz wchodzi w życie z końcem tego roku (wg stanu prawnego na 30.06.2016 r.).

Czy zastąpienie poekstrakcyjnej śruty sojowej GMO jest w ogóle możliwe? Teoretycznie tak, ale w praktyce opłacalne to będzie tylko w ekstensywnym tuczu czy hodowli drobiarskiej. Do takiego wniosku doszedł zespół prof. Andrzeja Rutkowskiego Z UP w Poznaniu. Okazuje się, że wykorzystanie polskich surowców, takich jak poekstrakcyjna śruta rzepakowa czy nasiona bobiku, grochu i łubinów są  nie tylko skuteczne w chowie, ale i wykazują w gospodarstwach ekstensywnych większą opłacalność.

Możliwe jest więc ich wykorzystanie w mniejszych gospodarstwach prowadzących produkcję jakościowego żywca dla małych masarni. Warunkiem jest jednak nie wykorzystanie ich w gospodarstwie plantatora, ale przekazanie strączkowych do profesjonalnych, ale małych, mieszali pasz, gdzie będą przygotowane koncentraty białkowe wg ściśle ustalonych receptur. Natomiast odmienne wnioski dotyczą chowu intensywnego. Przy dzisiejszych cenach i kosztach tuczu warunkiem opłacalności jest korzystanie ze śruty sojowej.
Nie ma jednak róży bez kolców. Uprawa strączkowych to także problemy. Jednym z nich jest mały wybór skutecznych herbicydów czy innych środków ochrony roślin. Kolejnym jest zawodność plonowania zależna od warunków pogodowych, jak mało u której grupy roślin. Stąd też plantatorzy szukają wsparcia, m.in. po stronie władzy.

- Program badania krajowych źródeł białka będzie kontynuowany - powiedział Krzysztof Smaczyński z MRiRW. Zauważył jednak że są pewne jego niedoskonałości. Za mało finansów idzie na badania, których wyniki rolnicy mogą wykorzystać bezpośrednio na polu a za duży jest nacisk na badania podstawowe. Zaznaczył także że dalej wspierane mają być produkcja białkowych oraz dopłaty do materiału siewnego. Jednak rolnikom nie spodobał się sposób reformowania tych dopłat. Uważają że lepiej jest znać z góry kwotę, jaka będzie przysługiwała do białkowych czy do nasion kwalifikowanych, niż czekać aż wszyscy złożą wnioski a pula zostanie podzielona po równo na każdy hektar. To utrudnia planowanie kosztów - mówili rolnicy.

Zadowolenie rolników wzbudziło zapowiedziane przez Krzysztofa Smaczyńskiego zniesienie limitu 75 ha, do których przysługiwała płatność do białkowych. Taki zapis powodował, ze więksi rolnicy nie uprawiali dużych powierzchni strączkowych, a przecież środowisko paszowe preferuje właśnie duże partie strączkowych. Zagrożeniem jest jednak fakt, że zwiększająca się powierzchnia uprawy białkowych u dużych rolników uszczupli kwotę na jednostkę powierzchni. Plan zwiększenia wykorzystania strączkowych ma zostać też wpisany w strategię wicepremiera Morawieckiego pt. budowanie bezpieczeństwa białkowego kraju na cele paszowe i żywnościowe.

Ciekawostką jest pojawiający się postęp w odmianach. W końcu możemy mówić, ze coś drgnęło. Przykładowo odmiany łubinu wąskolistnego w badaniach PDO zaczęły plonować lepiej. Jeśli za 100% przyjmiemy plon odmian wychodowanych przed 2014 r. to odmiany zarejestrowane w latach 2014-15 plonowały na poziomie 105%. natomiast najnowsze - zarejestrowane w 2016 r. dały już 119% wzorca z lat do 2014. To spektakularny i rzadki spotykany postęp.

Zwiększenie plonowania w PDO pociągnie z czasem zwiększenie produkcji. Co jednak będzie można zrobić z surowcem? Okazuje się że rośnie zapotrzebowanie na nasiona bobowatych. Towar jest poszukiwany przez małe lokalne wytwórnie pasz. Wielcy producenci natomiast są też zainteresowani, ale jednolitymi partiami wielkości powyżej kilkudziesięciu, a najlepiej setek ton. Skup prowadzony jest także przez eksporterów, gdyż zapotrzebowanie na strączkowe rośnie na zachodzi - np. we Francji czy na półwyspie iberyjskim.

Te wszystkie wnioski pokazują, że rynek strączkowych będzie się rozwijał ewolucyjnie. Będzie to korzystne dla rolników pod warunkiem doprowadzenia agrotechniki do poziomu pozwalającego na stabilizację plonowania. Natomiast niewymierną zaletą ich uprawy jest stanowisko jakie pozostawiają dla rośliny następczej. Mówi się że bobowate pozwalają na zwiększenie plonów uprawy następczej o 30% przy 20-procentowej redukcji kosztów jej uprawy. Innymi słowy - zysk o 50%!
tcz

Tomasz Czubiński
Autor Artykułu:Tomasz Czubiński

redaktor „top agrar Polska”, specjalista w zakresie ochrony, uprawy i nawożenia roślin

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
19. kwiecień 2024 08:31