Rośnie liczba skarg mieszkańców na uciążliwość dużych ferm zwierzęcych

Rząd zapewnia, że wszystkie takie gospodarstwa są pod kontrolą. Podczas dyskusji w Sejmie mocno podkreślano, że wieś to miejsce do produkcji żywności, której mogą towarzyszyć specyficzne zapachy.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przedstawiło w Sejmie informację o problemach wywołanych przez nadmierną koncentrację ferm wielkopowierzchniowych w poszczególnych regionach Polski. W obecnie obowiązujących przepisach prawnych brak jest definicji legalnej pojęcia „ferma wielkopowierzchniowa” (zamiennie określanej również jako „ferma wielkoprzemysłowa” czy „ferma wielkotowarowa”).
Problem definicji
Ale zdaniem MRiRW nie oznacza to, że nie można dokonać podziału gospodarstw wg stopnia ich wpływu na środowisko, wynikającego z liczby zwierząt i intensywności produkcji zwierzęcej.
I tak zgodnie z przepisami ochrony środowiska instalacjami mogącymi powodować znaczne zanieczyszczenie poszczególnych elementów przyrodniczych albo środowiska jako całości są m.in. instalacje do chowu lub hodowli drobiu (powyżej 40 000 stanowisk) lub świń (powyżej 2 000 stanowisk dla świń o wadze powyżej 30 kg lub 750 stanowisk dla macior).
Za gospodarstwa wielkotowarowe można także uznać takie, które mają znaczący wpływ na środowisko, czyli prowadzą chów lub hodowlę norek w liczbie nie mniejszej niż 105 dużych jednostek przeliczeniowych (DJP) oraz pozostałych zwierząt w liczbie nie niższej niż 210 DJP danego gatunku.
Dlatego ministerstwo rolnictwa uznaje, że obecnie pod nadzorem Inspekcji Weterynaryjnej funkcjonuje:
- 285 wielkotowarowych ferm świń,
- 1391 ferm drobiu, w tym: 878 utrzymujących brojlery, 313 utrzymujących indyki, 200 ferm kur niosek.
- Tego typu produkcja hodowlana jest szczególnie nasycona i największa jej koncentracja występuje w województwie mazowieckim, wielkopolskim i warmińsko-mazurskim – mówił w Sejmie wiceminister rolnictwa Szymon Giżyński.
Pod nadzorem Inspekcji Weterynaryjnej
MRiRW zapewniało podczas obrad komisji rolnictwa, że fermy wielkopowierzchniowe znajdują się pod stałem nadzorem Inspekcji Weterynaryjnej. – Powiatowy Lekarz Weterynarii w razie stwierdzenia naruszeń prawa i wymagań weterynaryjnych ma prawo wydać decyzję nakazującą usunięcie uchybień w określony terminie – mówił wiceminister Sz. Giżyński.
Z danych resortu rolnictwa wynika, że w odniesieniu do ferm wielkotowarowych utrzymujących świnie Inspekcja Weterynaryjna przeprowadziła w I półroczu 2020 r. 136 kontroli ferm, w tym 19 kontroli sprawdzających, w 106 fermach, co oznacza, iż skontrolowano 39% ferm wielkoprzemysłowych świń.
Natomiast w II półroczu 2020 r. 186 kontroli, w tym 14 kontroli sprawdzających, w 162 fermach, co oznacza, iż skontrolowano 56,8% ferm.
Podczas kontroli w 56 przypadkach stwierdzano nieprawidłowości dotyczące identyfikacji i rejestracji zwierząt. Ponadto stwierdzono uchybienia w zakresie zabezpieczenia przeciwepizootycznego ferm (61 przypadków) oraz w zakresie dobrostanu zwierząt (47 przypadków).
Dyskusja w Sejmie, czyli do czego służy wieś?
- Widzimy z tych statystyk, że liczba tych dużych ferm wielkopowierzchniowych rośnie. W latach 2007-2017 liczba pozwoleń na budowę takich ferm wzrosła o 281% i łącznie wydano ich 986 z czego 593 w latach 2015-2017 – mówiła w Sejmie posłanka Małgorzata Tracz z Koalicji Obywatelskiej, która zwróciła uwagę na bardzo dużą liczbę protestów osób mieszkających w pobliżu takich ferm. Jej zdaniem takie instalacje są bardzo uciążliwe dla sąsiadów o czym świadczą liczne protesty. Stąd też pilna potrzeba zmian w prawie. – Po pierwsze potrzebujemy zmian w planowaniu przestrzennym i wzmocnieniu w nim lokalnych społeczności, czyli fermy mogą powstawać tylko na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego a nie tylko tzw. wuzetek. Powinny być fermy odsunięte przynajmniej o dwa kilometry od najbliższej miejscowości. Trzeba też ograniczyć koncentrację między fermami – wyliczała posłanka M. Tracz.
- Rozwiązania są podane na stole i o tym mówią i rolnicy strona społeczna pozarolnicza. Bez wątpienia tereny wiejskie są po to, aby produkować tam żywność, zarówno roślinną jak i zwierzęcą. Rolnicy bardzo się skarżą, że mają problemy z uzyskaniem pozwolenia na budowę lub modernizację swoich ferm. A duże fermy korporacyjne nie mają z tym żadnego problemu. Wciąż brak jest ustawy o gospodarstwie rodzinnym, która pozwoliłaby na wyrównanie tych szans i rozwój gospodarstw rodzinnych. Niektórym może się w mieście wydawać, że wieś pachnie fiołkami i jest tam czysto i cicho. Niestety tak nie jest. Wieś to specyficzne zapachy. Jednym się podobają, innym nie. Jak ktoś chce mieszkać na wsi to musi to zaakceptować - skomentował Jarosław Sachajko poseł niezależny, który zwrócił uwagę, że wciąż nie ma ustawy odorowej o której się mówi od wielu lat.
Także przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa zwrócił uwagę na problem z zakwalifikowaniem konkretnego gospodarstwa do kategorii wielkoprzemysłowych.
– Czy 1000 sztuk świń to jest gospodarstwo wielkoprzemysłowe? W moim powiecie nie. W powiecie sąsiednim 1000 czy 2000 sztuk świń to jest normalne gospodarstwo. Musimy się nad tym poważnie zastanowić, żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielom. Jeżeli zabronimy polskiej produkcji, polskiemu rolnikowi to będziemy jeść sprowadzaną żywność wątpliwej jakości – mówił poseł Robert Telus.
Dyskusję podsumował Główny Lekarz Weterynarii, który zauważył, że większość protestów w sprawie ferm wynika z tego, że gminy nie posiadają planów zagospodarowania przestrzennego. Takie plany mogłyby odsunąć fermy od miejsc zamieszkania ludności. Ułatwiłoby to także zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt. Przypomniał, że podczas gdy w Holandii jest średnio 200 sztuk bydła na 100 ha, to w Polsce niecałe 40. A to świadczy cały czas o ekstensywności produkcji w kraju.
– Dzisiaj, żeby rolnik mógł być konkurencyjny musi mieć odpowiedni potencjał, odpowiednią produkcje zwierzęca. Trzeba myśleć jak się utrzymać na powierzchni, żeby produkować na rynek – podsumował Bogdan Konopka. wk