StoryEditor

Krot-Plon stracił Roberta Czajkę...

Do naszej redakcji dotarła smutna wiadomość. Nie żyje Robert Czajka, jeden z liderów Grupy Producentów Rolnych Krot-Plon sp. z. o.o. Uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.
02.08.2017., 12:08h
Jego pogrzeb odbędzie się w czwartek 3 sierpnia w Krotoszynie o godz. 13:00 na cmentarzu przy elewatorze Krot-Plon.

Przypomnijmy, że Robert Czajka należał do liderów Grupy Producentów Rolnych Krot-Plon sp. z. o.o. Firma powstała w 2009 r. Zrzeszyła 32 rolników z okolic Krotoszyna, specjalizujących się w produkcji zbóż. Założyli oni spółdzielnię, by lepiej współdziałać na rynku. Gdy dowiedzieli się, że do sprzedania będzie pobliski elewator w Krotoszynie, założyli spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i kupili magazyn.

O początkach działalności spółki i jej doświadczeniach pisaliśmy w „top agroszef Premium” w 2014 r. Oto fragmenty wywiadu z Robertem Czajką i Mateuszem Motławskim:

Mateusz Motławski: Zaczynaliśmy od spółdzielni, ale musieliśmy ją rozwiązać, bo potrzebny był kapitał. Zrzeszenie też jest kiepską formą, bo gdy odchodzisz – nie dostajesz nic, mimo że budowałeś majątek. Założyliśmy grupę-spółkę. W spółce jest zdrowo. Tyle głosu, co kapitału. Nasza grupa-spółka Krot-Plon jest motorem budującym cały majątek. Jest właścicielem wszystkich obiektów, czyli elewatora z 1969 r. o pojemności 20 tys. t, pobliskiego młyna, bocznicy kolejowej, ziemi pod obiektami. Grunt pod młynem wykupiliśmy na własność dopiero w br. W 2012 r. kupiliśmy elewator Sławoszowice – 5 tys. ton, a od 2013 r. zarządzamy obiektem w Świninie k. Grębocic.

top agrar Polska: Czy cały obrót zbożem przechodzi przez Krot-Plon?

Robert Czajka: Krot-Plon powołał spółkę „Zboża Krotoszyńskie”, w której jest 100-proc. udziałowcem. Jest ona przeznaczona wyłącznie do handlu. W grupie mogliśmy bowiem robić maksymalnie 50% obrotu z osobami spoza grupy. A obroty nam rosły. O ile w 2009 r., działając w grupie – ale na gospodarstwach członków – mieliśmy 6 tys. ton obrotu ziarna, to w 2010 r. była to podwojona ilość. W 2011 r. wynik sięgnął 33 tys. t, w 2012 r. – 67 tys. t, w 2013 r. – 100 tys. t. Skupujemy wszystkie podstawowe gatunki zbóż, w tym rzepak i kukurydzę.

TAP: Co zyskuje członek waszej grupy?

M.M.: Płacimy zawsze więcej o 10–20 zł za tonę. Do 2012 r. członkowie składowali zboża bezpłatnie, a dzisiaj za niższą opłatą niż osoby z zewnątrz. Są też preferencje w kontraktach, zwłaszcza jeśli mamy dobre kontrakty przedterminowe – tu członkowie mają pierwszeństwo w zawieraniu umów. W 30–40% działamy w kontraktach zawieranych przed sezonem. Są to umowy sztywne. Więc najpierw, gdy mamy ograniczony limit sprzedaży, transakcja jest skierowana do naszych członków, potem wychodzimy z nią na rynek. Za przechowanie ziarna bierzemy 6 zł/t/mies., a od naszych członków 5 zł. Płacą od września, nawet gdy dostarczą towar w lipcu. Na skład od naszych ludzi idzie ok. 1500–2000 ton, a obrót z grupą to 12 tys. ton.
Jeśli chodzi o środki ochrony roślin czy materiał siewny to na naszych członków nie nakładamy wysokich marż. 

TAP: Jak ustalacie ceny skupu zbóż? Na przysłowiowego „nosa”, czy też w oparciu na twardych informacjach z rynku?

M.M.: Na podstawie informacji rynkowych. Obserwujemy tendencje eksportowe, mamy podgląd na giełdy. Dla nas znaczący jest paryski Matif, bo giełda w Budapeszcie jest sezonowa, a CBoT w Chicago ma dość ograniczony wpływ na nasz rynek. Analizujemy wielkości poszczególnych transakcji oraz popyt i podaż. Wiemy, ilu w danym momencie klientów chce sprzedawać towar, a ilu jest kupujących, gotowych do nabycia. Składamy ofertę i patrzymy, jak rynek na to zareaguje. W żniwa z jednodniowym wyprzedzeniem możemy stwierdzić, czy ceny pójdą do góry, czy w dół. Najważniejsze jest obserwowanie cen między 12.00 a 15.00, bo to czas zawierania kontraktów na Matifie. Zamawiamy też raporty przygotowywane przez firmę analizującą kontrakty światowe i ruchy funduszy inwestycyjnych. Generalnie widać, że ok. 10% całej globalnej produkcji decyduje o cenie pozostałego wolumenu na świecie.

TAP: W jaki sposób kalkulujecie stawki transportowe?

R.Cz.: Kalkulacja kosztów transportu bazuje na historycznych cenach transportowych. Trzeba więc się nagimnastykować, by zarobić, a jeszcze w cenie ziarna pomieścić koszty jego wysyłki. Poza sezonem na Niemcy płaci się 80 zł od tony, w sezonie 100 zł/t. Bierzemy też pszenicę z Węgier, tu stawki sięgają 160 zł/t. Transport mamy wynajęty. Podpisaliśmy umowy z jednoosobowymi lokalnymi firmami – w sumie na 10 tirów. Dla nich cały rok gwarantujemy pracę w obrębie 200 km od naszych zakładów. Współpracujemy i z innymi firmami transportowymi, bo w sezonie ładujemy 40–60 transportów dziennie.

TAP: W rozliczeniu uwzględniacie zwyżki albo zniżki za dotrzymanie parametrów technicznych ziarna i nasion?

R.Cz.: Standardowo, jak w innych punktach skupu. Od 2014 r. propagujemy sprzedaż rzepaku dopłatami za zaolejenie, a nie tylko za tradycyjne parametry – wilgotność i zanieczyszczenia. Wszystko jednak rozbija się o możliwości techniczne. By to robić, każdy transport musiałby indywidualnie jechać z danego gospodarstwa bezpośrednio do Niemiec. W RFN są pobierane próby, wysyłane do laboratorium zewnętrznego. Jeśli rolnicy zgodzą się na bezpośredni odbiór i wysyłkę na eksport, moglibyśmy zaoferować pełne dopłaty niemieckie za zaolejenie. Tylko że wtedy pieniądze nie przyjdą od razu; wyniki z laboratorium są po dwóch tygodniach i dopiero od tego czasu można będzie wystawać faktury. Termin płatności wydłuży się więc do miesiąca, zamiast tradycyjnie jak dotychczas 14 dni.

M.M.: Prowadzimy też obrót towarem z odroczoną dostawą. Na przykład rzepak zaczęliśmy wozić do Niemiec dopiero we wrześniu. Dlaczego? Bo jest za to premia. Za Odrą nasi kontrahenci mają też zawalone magazyny w żniwa, ale deklarują, że zapłacą nam za przechowanie. Musimy więc tak gospodarzyć groszem, by nasz rolnik dostał pieniądze na czas, a my czekamy, aż zbędziemy towar. Bierzemy czasami na taki układ kredyt obrotowy z SGB.

TAP: Macie własny majątek, rosnące obroty. Słowem, idzie wam dobrze. Co waszym zdaniem jest największą korzyścią z działania grupowego?

R.Cz.: Jest jeden ogromny plus z powstania grupy: staliśmy się firmą na rynku, która jest konkurencyjna i wymusiliśmy pewien poziom cenowy. Dzisiaj w wielu przypadkach są telefony do nas: ile płacicie? Liczymy się już na rynku. A nasi członkowie na tym korzystają.

Fragmenty wywiadu z „top agroszef Premium z 2014 r.
Opr. pł
Fot. Łuczak
Top Agrar
Autor Artykułu:Top Agrar
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
19. kwiecień 2024 06:05