Ceny zbóż: w kolejnym sezonie zbóż nam nie zabraknie?

Przy wciąż spadających cenach trudno jest uchwycić moment, kiedy warto długo przetrzymywane zboże sprzedać. W świetle danych o zapasach są jednak uzasadnione obawy, że dobrze na zbożowym rynku to już było, a wypełnione magazyny krajowy rynek będą cisnąć jeszcze długo, także na starcie nowych zbiorów.
Z tego artykułu dowiesz się:
- na ile ton zapasy zbóż przetrzymanych w Polsce i koniecznych do sprzedaży ocenia ministerstwo?
- jakie są trudności w eksporcie?
- jakie formy przybierają protesty polskich rolników?
- o ile spadają zapasy pszenicy na świecie?
- ile mniejsze będą zbiory na Ukrainie?
- jak mocno zboża potaniały w ostatnim tygodniu?
- co o tym myślą uczestnicy rynku?
- jakie są aktualne notowania pszenicy na Matifie?
- i ile kosztują zboża w krajowych skupach?
Przynajmniej znamy zapasy
Po akcji obdzwaniania gospodarstw rolnych w celu opracowania systemu dopłat i podsumowania ile zbóż pozostało u polskich rolników pozostał wyraźny ślad. Przynajmniej pierwszy raz wiemy jakie plus/minus mamy zapasy.
Wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk poinformował w TV Republika, że aktualnie zapasy zboża do sprzedania wynoszą ok. 3–4 mln ton. – Zrobimy wszystko, aby wywieźć zboże przed żniwami. Rolnicy boją się, że zostaną z pełnymi magazynami na żniwa – stwierdził wicepremier.
Pomimo rosnącego niezadowolenia, zdaniem ministerstwa tegoroczne utrudnienia w zbożowym eksporcie spowodowane są mniejszą chłonnością międzynarodowego rynku – Mamy zapasy, są one duże i ogromnym zadaniem jest upłynnienie tego zboża. Chcemy je wyeksportować w ramach UE i poza UE, Afryka jest chłonnym rynkiem, ale problemem jest cena – stwierdził Henryk Kowalczyk.
Zdesperowani rolnicy, którzy wraz z momentem rozpoczynających się prac pielęgnacyjnych w zbożach zasianych już na nowy sezon czują coraz większą presję nadchodzących zbiorów, w trakcie Międzynarodowych Targów Agrotech Kielce przygotowali ostrą akcję oprotestowującą brak efektywnych działań naszego rządu. – Potrzebujemy eksportu teraz, a nie w czerwcu – powiedział Wiesław Gryn z Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
Bunt nabiera tak dużej temperatury, że także podczas V Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce w kierunku zaproszonych do debaty gości, wśród których znaleźli się minister Kowalczyk i Komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski, z sali poleciały jajka i skandowano znany także z kieleckiego protestu slogan – Judasze, Judasze!
Rozgorączkowanych uczestników uspokajali: prowadzący debatę reaktor naczelny top agrar Polska Karol Bujoczek i były minister rolnictwa Artur Balazs.
U nas nie zabraknie, co cenom nie wróży
Jednak nikt inny niż Minister Kowalczyk, w swojej wcześniejszej telewizyjnej wypowiedzi tłumaczył przecież fakt spadających cen. – Chętni do zakupu zboża są, ale nie chcą zapłacić więcej niż wynosi cena na rynkach światowych, a ona jest dużo niższa niż jeszcze kilka miesięcy temu. Niestety ceny zboża spadają, tak też się dzieje na rynkach światowych. Ceny spadły, bo wszyscy przestali się obawiać, że zboża zabraknie – powiedział minister rolnictwa.
Te fakty wszyscy znamy i tłumaczenie jest oczywiste, nam jednak z tego całego zamieszania pozostaje jedna ważna informacja, ta o zapasach zbóż w Polsce, sięgających nawet 4 mln t. Ponad 10% rocznych zbiorów już mamy zgromadzone w magazynach, jeszcze przed wjazdem kombajnów w pole! A to znaczy, że dla rynku mniej istotne wydają się dane o plonowaniu zbóż na żniwa 2023 r., bo już teraz mamy spory zapas.
Ale mogą się przydać, bo…
I choć według USDA zapasy końcowe pszenicy spadają o 4 mln t w porównaniu do poprzedniego sezonu i o prawie 18 mln t w stosunku do sezonu sprzed wojny (2020/21), to dziś zboża w naszej części świata jest nadmiar. Tylko, czy takie regionalne i sezonowe przebilansowanie potrwa dłużej? Warto jeszcze raz rzucić okiem na Ukrainę.
Pod wpływem toczącej się wojny ukraińscy rolnicy, ukierunkowali swoją produkcję na droższy rzepak i inne uprawy wymagające mniejszego nawożenia oraz tańszej i łatwiejszej logistyki eksportowej, która przyniesie im więcej korzyści. – W rezultacie w 2023 r. produkcja pszenicy, kukurydzy i innych zbóż spadnie w stosunku do ubiegłego roku o 10–15 proc. – poinformował minister rolnictwa Ukrainy Mykoła Solsky.
Dodatkowo choć Ukraina jest nadal bardzo ważnym uczestnikiem międzynarodowego rynku, to jej rola w zbożowym światowym bilansie handlowym spada. Obecnie 20% powierzchni ukraińskich pól jest zaminowanych, zanieczyszczonych przez pozostawiony zniszczony sprzęt wojenny lub pozostaje pod okupacją Rosjan.
A już w ubiegłym roku Ukraina zebrała 55 mln ton zbóż, czyli prawie o 20 proc. mniej niż wynosiła średnia z ostatnich pięciu lat. Łączne zbiory zbóż, oleistych i strączkowych spadły niemal o połowę w porównaniu do ostatniego sezonu sprzed wojny.
Dawno nie było tak długiego spadkowego trendu
Ceny skupu zbóż w kraju spadają do poziomów nie widzianych od ponad dwóch lat, a skupujący narzekają na jakikolwiek brak stabilizacji, który pozwoliłby im na ustalenie cen skupu. – Tańszym towarem zdecydowanie trudniej się handluje, jak zboża spadają z godziny na godzinę, to coraz gorzej się sprzedaje. Ceny to jedno, ale niech chociaż trochę się rynek ustabilizuje – mówi skupujący z Małopolski.
Przy zapchanym rynku i tak dynamicznych zmianach cen odbywa się swoiste polowanie na tych, którzy z chwilowej nieuwagi wstrzymali się z obniżkami, i to do nich natychmiast trafiają inni skupujący ze swoim trudno sprzedawalnym towarem.
Przy tak mocnych spadkach cen rynek zaczyna na powrót się wyciszać, bardzo dużo jest gospodarstw, które zbóż nie sprzedały i dalej ich nie sprzedają. – Więksi już wstrzymują się ze sprzedażą, jeszcze wożą tylko mniejsi rolnicy, bo co mają zrobić – mówi przedstawiciel firmy skupowej. Wyraźnie jednak daje się odczuć zmniejszenie podaży. – Ani skupu, ani sprzedaży – mówi kierownik jednego z elewatorów. – A to, co mówią rolnicy, to lepiej jest tego nie powtarzać – opowiada, o tym jakie twarde słowa padają w rozmowach telefonicznych, od obrażonych rolników.
Przymyka się także wentyl bezpieczeństwa jakim był handel z naszym zachodnim sąsiadem. – Niemcy kupują już tylko po kilka aut i mówią, że do samych zbiorów już nic więcej nie kupią. Może trzymają miejsce dla swoich rolników? – mówi handlowiec ze ściany zachodniej.
Na szczęście jeszcze funkcjonują porty, ale i tam coraz trudniej jest sprzedać. – Wolę jechać z pszenicą do portów, tam mimo potrąceń jeszcze udaje się sprzedawać na maj, bo jak rozmawiam z naszymi paszarniami, to już tylko czerwiec/lipiec – informuje handlowiec z centralnej Polski.
Natomiast krajowe skupy zachowują się rozmaicie. Niektórzy handlowcy, widząc ciągłe spadki więcej strat ryzykować nie chcą i zamykają już teraz skupy. Inni zamknięcie bram elewatorów planują z pewnym wyprzedzeniem. – Jeszcze ciągle skupujemy, ale z końcem kwietnia się zamykamy, bo przecież ten towar trzeba będzie wywieźć przed żniwami, a przy tak słabym odejściu długo nam z tym zejdzie – mówi kierownik ds. skupu w firmie handlowej.
Ostre przeceny
Po ciągłych i bardzo dynamicznych obniżkach notowań wszyscy wyczekują, na jakiś choćby jeden mały optymistyczny znak. Czy znakiem tym będzie pierwszy dzień od dawien dawna, kiedy na otwarciu giełdy na Matifie kursy pszenicy zapaliły się na zielono? Trudno wyrokować, ale nawet krótkotrwałe wzrosty nie zmienią ogólnego trendu, bo dalsze godziny sesji majowe notowania pszenicy sprowadziły zdecydowanie poniżej 250 €/t. W czwartek (23.03.2023 r.) na zamknięciu giełdy pszenica, taniejąc w konsekwencji o 3 euro, wyceniana była na 245 €/t.
Eksporterzy w portach za 12,5% białka płacą 1160 zł/t, a „czternastka” jest po 1180 zł/t. W krajowych skupach wszystkie zboża w ciągu tygodnia potaniały średnio o 75–86 zł. Pszenica konsumpcyjna jest skupowana po 850–1100 zł/t, a paszówka w swych ekstremach osiąga 740–1040 zł/t, ale najczęściej jest kupowana po 850–950 zł/t.
O zbyt na żyto jest bardzo ciężko, więc i jego ceny mocno dołują. W cennikach zobaczymy 600–850 zł/t.
Pszenżyto kosztuje 700–960 zł/t, a jęczmień paszowy 700–900 zł/t. Na kaszę jęczmień wciąż jest jeszcze po 950 zł/t.
Podobnie jak pozostałe zboża potaniała także kukurydza, w portach jest już tylko po 1070 zł/t, a krajowi skupujący proponują 800–1080 zł/t.
Spadki zalicza również owies, na pasze jest skupowany po 700–800 zł/t, a na płatki jest po 900 zł/t.
Aktualny komentarz rynkowy naszego eksperta znajdziesz tutaj!
Ceny w krajowych skupach prześledzisz tutaj!
Juliusz Urban Fot. archiwum taP