Jesion za 12 tysięcy!

Za zniszczenie korzeni drzewa sąsiada na własnym polu grozi surowa kara. Musi ono jednak uschnąć, aby ją wymierzyć. Przedwczesną decyzję wójta może uchylić SKO.
– Uratowałem się, bo skorzystałem z pomocy prawnika, który skutecznie złożył odwołanie od decyzji wójta do SKO. Inni mogliby sobie nie dać rady i zapłaciliby karę. Apeluję, by dokładnie analizować decyzje administracyjne i korzystać z pomocy prawnej. Nie wszystkie postępowania wójta są zgodne z prawem i prawdą – napomina Andrzej Madej ze Starej Wsi Trzeciej w gminie Bychawa, w powiecie lubelskim.
Usunięcie korzeni
Madej prowadzi 100-hektarowe gospodarstwo położone w kilku gminach. Parę lat temu kupił pole we wsi Biskupie w gminie Wysokie. Po sąsiedzku leży siedlisko ogrodzone siatką. O kilkadziesiąt centymetrów za nią rosły dwa kilkudziesięcioletnie jesiony, należące do sąsiadki. Ich korzenie mocno wrosły w jego działkę, a on z tego powodu miał ciągłe problemy z uprawą, głównie przy orce.
– Co rusz łamałem o nie lemiesze pługa i łapy agregatów – mówi rolnik. Ostatecznie zadeklarował sąsiadce, że wykopie rów na swojej działce i odetnie u siebie przerośnięte korzenie. Rozmowa miała miejsce w obecności świadków.
– Moja zapowiedź nie wywołała u niej sprzeciwu, przyjęła do wiadomości tę deklarację – zapewnia nas rozmówca, który od słów przeszedł do czynów. We wrześniu ub.r. na długości 10 m i – jak deklaruje – głębokości 80 cm kopie rów o szerokości łyżki od ładowacza. Tym sposobem ostatecznie pozbywa się kłopotu na swoim polu.
– Wówczas sąsiadka zaproponowała, żebym całkiem ściął jej te drzewa na własny koszt. Odmówiłem z braku czasu, bo był termin siewów. Na koniec usłyszałem, że wobec tego uruchomi ona procedurę, która będzie mnie drogo kosztować. Słowa dotrzymała. – deklaruje Madej.
Wniosek o ścinkę
Wkrótce, bo już 13 września sąsiadka zgłasza w urzędzie gminy zamiar usunięcia dwóch jesionów ze swojej działki – jeden o obwodzie 200 cm, drugi 169 cm. Wniosek uzasadnia uszkodzeniami drzew na skutek usunięcia części korzeni przez Madeja, które rzekomo stwarzają zagrożenie dla mienia i osób znajdujących się w pobliżu. Tutaj uwaga – rolnik bardzo rozsądnie kilka dni wcześniej odmówił ścinki, gdyby bowiem drzewa nielegalnie ściął, bez zgłoszenia przez ich właścicielkę w urzędzie gminy, wybuliłby za to z własnej kieszeni około 20 tys. zł. Doszłyby mu jeszcze inne problemy, bo jesiony nie były przecież jego własnością.
Opinia dendrologa
Już tego samego dnia, a więc w dniu złożenia wniosku o ścięcie przez właścicielkę, na miejsce ścinki udaje się ekipa z urzędu gminy w Wysokiem, by dokonać oględzin. Oględziny zostają powtórzone kilka dni później z udziałem właścicielki jesionów, biegłego z zakresu dendrologii i gminnych urzędników. O oględzinach nie zostaje zawiadomiony Andrzej Madej – strona postępowania. Komisja szacuje, że obydwa jesiony mają zniszczoną bryłę w około 50%, zniszczenia powstały na skutek prac ziemnych sąsiada, a wykop ma głębokość 130 cm. Dendrolog uznał, że grubsze drzewo o obwodzie 200 cm straciło statykę, więc powstało duże prawdopodobieństwo obumarcia całego drzewa. Stwarza ono też zagrożenie dla otoczenia i budynków gospodarczych, kwalifikuje się więc do wycinki – zaopiniował specjalista od drzew.
Dodał, że drugi jesion stwarza jednak niewielkie zagrożenie dla otoczenia i jest możliwość jego uratowania poprzez zabiegi pielęgnacyjne oraz zasypanie wykopu, jednak decyzję o ewentualnej wycince pozostawił jego właścicielce.
Kara pieniężna
Na tej podstawie urząd gminy wszczyna postępowanie w sprawie nałożenia administracyjnej kary pieniężnej na Madeja. Decyzją z 6 grudnia 2019 r. wójt gminy Wysokie orzeka mu 12 tys. zł kary za zniszczenie grubszego jesionu, w sprawie cieńszego umarza postępowanie. Przypomnijmy, że administracyjna kara pieniężna ustalana jest w wysokości dwukrotnej opłaty za usunięcia drzewa. Stawka tej opłaty dla jesionu wyniosłego wynosi 30 zł za 1 cm obwodu pnia na wysokości 130 cm. W trakcie postępowania administracyjnego rolnik zaprzeczał, że zniszczenia brył jesionów wynosiły 50%.
– Co najwyżej było to 30%, bo odciąłem korzenie w odległości 80 cm od pni. Sporządzona opinia dendrologa i decyzja pani wójt jest klasycznym poświadczeniem nieprawdy. Wójt miała obowiązek poinformować mnie o oględzinach, a nie uczyniła tego – mówi Madej.
Pomoc kancelarii
Rolnik po otrzymaniu decyzji udaje się do adwokata i udziela mu pełnomocnictwo do reprezentowania go. Kancelaria w jego imieniu składa do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Lublinie odwołanie od decyzji wójt. Zarzuca decyzji wójt naruszenie przepisów postępowania, które miało istotny wpływ na wynik sprawy, w tym niewyczerpujące zebranie i rozpatrzenie materiału dowodowego i zbyt dowolną jego ocenę, które w szczególności miały miejsce podczas oględzin działki – bez udziału jego klienta.
Został on pominięty jako strona postępowania, a miał prawo aktywnie w nim uczestniczyć: zadawać pytania biegłemu dendrologowi, składać wyjaśnienia czy weryfikować jego pomiary. Z odwołania wynika też niewiarygodność opinii biegłego dendrologa o 50 proc. uszkodzeniu brył korzeniowych, ponieważ pnie jesionów były oddalone o 80 cm od odciętych korzeni. Równie niewiarygodna była opinia dendrologa o obumarciu drzewa – wydana jesienią. Takie wnioski można było postawić wiosną podczas wegetacji, tym bardziej że jesiony wyniosłe jako gatunek są odporne i żywotne. Adwokat wniósł o uchylenie decyzji o karze finansowej i umorzenie postępowania w tej sprawie lub przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia przez panią wójt.
Uchylenie decyzji przez SKO
Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Lublinie uchyliło decyzję o karze finansowej dla rolnika i skierowało sprawę do ponownego rozpatrzenia do organu I instancji. Wójt gminy Wysokie Dorota Dobrzyńska nie wszczęła postępowania i umorzyła je w całości, uzasadniając decyzję brakiem już dowodów (drzewa są ścięte, a pole zaorane i obsiane – red.), nie ma więc sensu przeprowadzać ponownych oględzin.
– Jesiony zupełnie mi nie przeszkadzały, tylko ich korzenie. Gdyby nie przedwczesna ścinka, rosłyby do tej pory – zapewnia rolnik.
Nieosiągalny dendrolog
Sąsiadka przyznaje, że powstały spór był niepotrzebny. Dotychczasowe kroki tłumaczy obawą o swoje bezpieczeństwo w razie upadku drzew. Zwróciliśmy się o komentarz w tej sprawie do Urzędu Gminy w Wysokiem. Poinformowano nas, że urząd w ocenie stanu drzewa w głównej mierze opierał się na wiedzy specjalisty z zakresu dendrologii, który stwierdził w swojej opinii, że nie rokuje ono szans na dalszy prawidłowy rozwój oraz bezpośrednio zagraża bezpieczeństwu osób i mienia, znajdujących się w pobliżu. Próbowaliśmy telefonicznie skontaktować się z firmą dendrologa. Jej telefony są wyłączone, firma nie ma adresu e-mailowego.
Andrzej Sawa