Do rozmowy w redakcji „top agrar Polska” zaprosiliśmy Mirosława Jurzyka z Zagrody Podlaskiej (woj. mazowieckie), Andrzeja Jarmasza ze Strzeleckiej Spółdzielni Producentów Mleka (woj. lubuskie) oraz Jarosława Malczewskiego, który nadzoruje pracę sześciu różnych grup producentów mleka w woj. wielkopolskim i lubuskim.
– Grupa jest przedłużeniem gospodarstwa. Jest naturalnym partnerem spółdzielni, tak samo jak rolnik. Dlatego na Zachodzie jest traktowana jak realny partner dla firm mleczarskich. W momencie, kiedy dana mleczarnia płaci ceny rynkowe, nie ma nic przeciwko grupom – mówił Jarosław Malczewski.
– Grupa może być szansą dla mleczarni, bo może produkować mleko o określonych parametrach. Jej członkami są z reguły mniejsze gospodarstwa, które mogą się dostosować do różnych wymagań. Jeśli np. dany zakład produkuje sery długo dojrzewające i zależy mu na białku, możemy w tym kierunku pracować nad genetyką i żywieniem zwierząt – podkreślał Mirosław Jurzyk.
– Powstaliśmy po to, żeby rolnicy poprzez grupę producencką mieli możliwość współpracowania z najlepszymi przetwórniami. To trudne w pojedynkę i w konsekwencji dany producent musiał się godzić na to, co zostało mu narzucone. Denerwuje to tych, którzy sobie nie radzą na rynku – zaznaczał Andrzej Jarmasz.
Redaktor Marcin Jajor pytał m.in. o prognozy cen skupu mleka, regulację na rynku, aktualne realia funkcjonowania grup producentów rolnych i przyszłość polskiego mleczarstwa. Co odpowiedzieli nasi goście? Czytaj w najnowszym lutowym wydaniu „top bydło”.
mj
Fot. Sierszeńska
