To był trudny rok dla przemysłu młynarskiego i paszowego. Krzysztof Gwiazda, prezes KZPPZM
Podczas IV Ogólnopolskiej Giełdy Rzepaczano - Zbożowej w Licheniu Starym w gronie ekspertów, analityków i przedstawicieli największych graczy rynkowych rozmawialiśmy o podsumowaniu kończącego się sezonu 2021/2022 oraz o prognozach rynkowych na zbliżające się żniwa i nowy sezon 2022/2023. Ale nie zabrakło także komentarzy do aktualnej sytuacji w całym polskim rolnictwie. Jednym z naszych gości i prelegentów był Krzysztof Gwiazda, prezes Polskiego związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo - Młynarskiego. W rozmowie z Bartłomiejem Czekała, redaktorem naczelnym portalu topagrar.pl mówił o tym jaki sezon 2021/2022 był dla polskiego przemysłu zbożowo - młynarskiego oraz jakich cen i scenariuszy rynkowych spodziewa się w najbliższym okresie.
Na pytanie dotyczące krajowego bilansu zbóż w kończącym się sezonie 2021-2022 i prośbę o ocenę tego bilansu i wskazanie czynników, które były kluczowe dla przebiegu całego sezonu Krzysztof Gwiazda zaznaczył, że był to trudny sezon i dla handlowców i dla rolników.
- Zanotowaliśmy dwie fale wzrostu, które ja nazywam falą jesienną i falą wojenną. Prowadzi nas to do kilku czynników, które wystąpiły, czy wydarzeń, które się wydarzyły w minionym sezonie. Pierwsze to wzrost cen związany z suszą w Kanadzie i w Stanach Zjednoczonych, które doprowadziły do bardzo dużej redukcji zbiorów pszenicy jarej. Była to jedna z ważniejszych przyczyn, które jesienią doprowadziły do wzrostu cen światowych, a także cen zbóż i pszenicy w Polsce. Oprócz tego mieliśmy sytuację rosnących cen gazu czy braku dostępności nawozów i ich rosnących cen. Rolnicy byli bardzo zdenerwowani, nie byli w stanie zaplanować kosztów, które będą ich czekały w nadchodzącym sezonie. To wszystko spowodowało — myślę o rosnących cenach światowych i problemach, umownie nazwijmy, ze środkami produkcji, a także z gazem i paliwem — że rolnicy wstrzymywali się ze sprzedażą zbóż. Doprowadziło to do sytuacji, w której mieliśmy niską płynność na rynku i to, co rolnicy zdecydowali się sprzedawać, było w znacznej mierze przechwytywane, kupowane przez krajowy przemysł przetwórczy, ponieważ on musi produkować, co w znaczący sposób odbiło się na eksporcie z Polski - wskazuje Krzysztof Gwiazda.
W jego ocenie następnie wystąpiła druga fala zwyżek cenowych, która nazwał falą wojenną.
- Wiemy, co się wydarzyło na Ukrainie. Panika rynkowa na początku marca czy tuż po wybuchu wojny, później lekkie uspokojenie, a na koniec rynek światowy zorientował się, że ta wojna nie będzie trwała krótko i wpływ na rynek zbóż na świecie będzie kolosalny. To są dwaj główni eksporterzy zbóż, czyli Ukraina i Rosja. W związku z tym jakiekolwiek zawirowania na Morzu Czarnym bezwzględnie wpływają na ceny światowe. Uważaliśmy, że popyt na zboża, który nie może być zaspokojony z portów ukraińskich, przeniesie się niezwłocznie do Europy, między innymi także do Polski. Spodziewaliśmy się mocnego uderzenia w eksporcie w marcu czy kwietniu, ale to nie nastąpiło. Popyt przesunął się w czasie, a jego silne oznaki i zwiększenie tempa eksportu nastąpiło z końcem maja i w czerwcu tego roku dodaje prezes PZPPZM
- Z pewnością trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że sprowadzana do Polski kukurydza w 95 procentach pochodzi z Ukrainy. Pszenica prawdopodobnie się pojawi. Trudno powiedzieć, w jakim wolumenie, dlatego, że dużo zależy od polityki rządu ukraińskiego. Rząd Ukrainy wprowadził licencje eksportowe i poprzez ten instrument będzie starał się regulować poziomy eksportu poszczególnych zbóż, w taki sposób, by nie doprowadzić do tego, że na terenie ich państwa zacznie brakować pszenicy na chleb. Zobaczymy zatem, jaka będzie polityka. Dzisiaj bardzo trudno jest oszacować wpływ importu w nadchodzących miesiącach czy tygodniach. Przepustowość granicy jest określona. Zbudowanie nowych elewatorów w ciągu kilku miesięcy będzie bardzo trudne. Będą to tymczasowe miejsca przeładunkowe, zwiększające potencjał. Polska robi co może, żeby nie utrudniać tranzytu przez Polskę. Usprawniono działanie weterynarii, służb fitosanitarnych i służb celnych na granicy, dzięki czemu przepustowość została zwiększona. Był to wzrost od 60 tys. miesięcznie do 200 tys. miesięcznie co, możemy aktualnie obserwować - mówi Krzysztof Gwiazda.
Obejrzyj całą rozmowę!