StoryEditor

Szef pakowalni warzyw zostawił pracownicę po wylewie na ławce!

Sprawa, która wstrząsnęła całą Polską. Oksana, pracownica pakująca warzywa w zakładzie pod Środą Wielkopolską, dostała wylewu. Pracodawca czekał dwie godziny, po czym wywiózł ją do miasta, porzucił na przystanku, a służbom miał powiedzieć, że kobieta jest... pijana.
15.02.2018., 14:02h
Kilkanaście dni temu na terenie zakładu pakującego warzywa jedna z pracownic, 43-letnia Oksana Kazanczyn, dostała wylewu. Inni pracownicy natychmiast zaalarmowali szefa. Ten jednak, przestraszony groźbą kary, zwlekał z zawiadomieniem służb ratunkowych. Jak się bowiem okazało, Ukrainka miała obiecane legalne zatrudnienie, do tego czasu jednak pracowała “na czarno”.

Przedsiębiorca długo kalkulował, co mu się bardziej opłaci – jak mówią świadkowie, czekał dwie godziny (!), po czym zabrał nieprzytomną kobietę i jej siostrę do auta. Siostra poszkodowanej, Natalia, powiedziała mediom, że właściciel zatrudniającego kobiety zakładu krążył po ulicach Środy Wielkopolskiej, aż zdecydował, że zostawi je na przystanku – w tym nieprzytomną Oksanę, dla której stanu istotna była każda minuta. Jak wynika z relacji Natalii Kozanczyn, mężczyzna zabronił jej przyznawać się do znajomości z nim. Wezwane wreszcie pogotowie przyjechało, ale jak powiedział służbom przedsiębiorca, do “pijanej” kobiety. Chcąc zatrzeć za sobą wszelkie ślady, mężczyzna wyrzucił z pracy Natalię, która, co zapewne nikogo nie zdziwi, także była zatrudniona nielegalnie.

Oksana trafiła do poznańskiego szpitala MSW. Jak informuje jej siostra, kobieta jest sparaliżowana – nie mówi i nie je. Na jej leczenie prowadzona jest zbiórka przez Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polska-Ukraina i Konsulat Honorowy Ukrainy w Poznaniu. Możliwe, że kobieta będzie potrzebowała rehabilitacji do końca życia. Na jej zły stan miał wpływ fakt, że udzielono jej pomocy dopiero po kilku godzinach, podczas gdy po tak rozległym wylewie ważna jest każda minuta, a jak mówią lekarze, pomocy należy udzielić w pierwszej godzinie po zdarzeniu.

Media nie podają oficjalnej informacji o jaki zakład chodzi. Internauci doszli do tego sami, a działania marketingowe firm niejako potwierdzają wersję zbulwersowanej społeczności. Okazuje się, że rolnik spod Środy dostarczał swoje produkty do sieci sklepów Lidl. Co więcej, brał udział w najnowszej kampanii reklamowej sieci, chwalącej produkty z polskich gospodarstw. Z komunikatów sieci wynika, że wstrzymała współpracę reklamową z dostawcą, ale na razie nie wiadomo, jak będzie wyglądała współpraca handlowa.


źródło: Facebook

Niestety, chociaż teraz w pakowalni warzyw pod Środą trwają kontrole Państwowej Inspekcji Pracy, to jest już za późno, by pomóc poszkodowanej Ukraince. Sprawą zajmuje się też prokuratura. Oburzeni internauci nie przebierają w słowach i surowo oceniają działanie kierownika firmy, który na swojej stronie internetowej chwali się, że zakład wyrósł z rodzinnego gospodarstwa. Tym razem jego oszczędzanie skończyło się tragicznie, a mogło jeszcze gorzej. Czasu nie da się cofnąć, ale przestroga dla rolników i producentów pozostaje.

al
fot. PAP
Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
27. kwiecień 2024 04:44