StoryEditor

ASF za płotem

– Tego samego dnia, którego stwierdzono u mojego najbliższego sąsiada 108. ognisko ASF i w mojej chlewni padła jedna świnia – mówi Grzegorz Haczkur, producent świń z miejscowości Gęś w województwie lubelskim. 
27.04.2018., 12:04h
Grzegorz Haczkur produkuje rocznie ok. 1000 tuczników. Po tym jak w najbliższym sąsiedztwie pojawiło się ognisko ASF jego gospodarstwo znalazło się w strefie zapowietrzonej.
Rolnik twierdzi, że przybyło mu sporo siwych włosów. Nie wiedział, jak się zachować, co robić. Pojechał do powiatowego lekarz weterynarii, któremu opowiedział o zajściu w swojej chlewni. Otrzymał zalecenie mierzenia temperatury zwierzętom. Nie przekraczała ona 39,5°C. Nazajutrz padło jeszcze jedno zwierzę, ale później sytuacja się uspokoiła. 

Rolnik twierdzi, że oficjalnie nie został poinformowany, że w jego sąsiedztwie jest ognisko. O podejrzeniu poinformował go w czwartek sąsiad. W piątek potwierdzono u niego wynikami ognisko. Dopiero w poniedziałek wybito mu świnie. 

– Po kolejnych kilku dniach przyszedł i do mnie lekarz, ubrał się w odzież jednorazową, wpisał się do rejestru odwiedzających i mierzył temperaturę świniom moim termometrem. Trzykrotnie miałem taką wizytę. Podczas każdej z nich sprawdzał dokumentację, ile świń padło. Następnie pobrano od zwierząt krew. Na szczęście wyniki badań nie potwierdziły pomoru. Jednak kłopot w tym, że przez 40 dni nie mogliśmy przemieszczać zwierząt. 

Chcesz dowiedzieć się więcej o tym jak wygląda życie z afrykańskim pomorem świń w sąsiedztwie? Zajrzyj do majowego wydania "top agrar Polska".  aku


Anna Kurek
Autor Artykułu:Anna Kurek

redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
26. kwiecień 2024 02:32