Uszczelnić rynek materiału siewnego
To, że istnieje szara strefa materiału siewnego nikogo nie dziwi. Jednak tą drogą może być sprzedawane nawet ponad 80% materiału siewnego zbóż.
– Mamy kompromitujący na tle Europy poziom wprowadzania postępu biologicznego w hodowli nowych odmian. W tej sytuacji nie jesteśmy w stanie konkurować na rynku europejskim. Sztab ludzi pracujący przy hodowli i testowaniu nowych odmian nie ma kontaktu z odbiorcami, czyli rolnikami, którzy poprzez materiał kwalifikowany mają możliwość najprostszą zwiększania plonów – mówił Leszek Chmielnicki, prezes PIN.
Najgorsza sytuacja, jak podkreślał Karol Bujoczek dotyczy materiału kwalifikowanego zbóż, którego wymienialność jest na poziomie niespełna 20%. Jaka jest zatem przyczyna takiego stanu rzeczy?
– To kwestia m.in. przepisów, które w ostatnim czasie się zmieniły. Nie chodzi nawet o to, że postęp hodowlany do rolników nie dociera. Wielu z nich uważa, że materiał kwalifikowany jest za drogi. Często postęp w gospodarstwie wprowadzany przez nasiona kwalifikowane jest jedynym postępem, bo agrotechnika i ochrona pozostają na tym samym poziomie. Powinniśmy zatem jeszcze dobitniej uświadamiać rolnikom, jakie korzyści daje im materiał kwalifikowany – mówił Tomasz Dutkiewicz, prezes Danko. Z kolei Wojciech Błaszczak, prezes HR Strzelce jako przyczynę niskiego zainteresowania kwalifikatem wskazał rozdrobnienie polskiego rolnictwa.
Łatwy dostęp do nowych odmian
W Polsce rolnicy mają łatwy dostęp do nowych odmian zbóż, jednak tylko zaledwie 20% jest w stanie zapłacić za postęp biologiczny, który ze sobą niosą.– W 2004 r. wprowadziliśmy do polskiej oferty zboża. Wtedy wymienialność kwalifikatu była na poziomie 5%. Rynek zatem był znikomy. Dziś jest 3–4 krotnie większy. Cały czas jednak moim zdaniem kluczową rolę odgrywa cena. Rolnicy uważają, że kwalifikowane nasiona są za drogie. Poza tym trudno im ocenić, czy kwalifikat rzeczywiście niesie ze sobą postęp biologiczny, a to przekłada się na jego kiepskie wyniki sprzedaży – mówił Erik Shmitt z firmy RAGT.
Słabe doradztwo i zły system dopłat
Wiktor Szmulewicz upatruje przyczyn niewielkiego wciąż zainteresowania kwalifikowanym materiałem siewnym w kulejącym doradztwie.
Czekanie na pieniądze rok sprawia, że rolnik rezygnuje z zakupu kwalifikowanych nasion. Dochodzi więc do tego, że w większości gospodarstw pula dopłat w ramach de minimis nie jest wykorzystywana – mówił prezes KRIR. Problemem słabej wymienialności kwalifikatu jest też fakt, że polscy rolnicy bardzo często gospodarują na słabych glebach.
Sam kwalifikat to nie wszystko
– Trzeba pamiętać o tym, że kwalifikat sam w sobie nie gwarantuje jeszcze zwiększania plonów. Pozostałe dwa elementy muszą znajdować się w optimum, a są to środowisko i agrotechnika, które jeśli sprzyjają, to użycie kwalifikatu staje się efektywne. Rolnicy wiedzą, że w warunkach kiepskich gleb czy o zaburzonym pH stosowanie kwalifikatu nie przyniesie zamierzonego efektu. Mówi się o tym, że materiał siewny jest za drogi, ale najprostszym sposobem obniżenia kosztów jego zastosowania jest zwiększenie plonów. Uzyskanie 4 czy 8 t/ha zboża wymaga w przybliżeniu użycia takiej samej ilości nasion – mówił prof. Sławomir Podlaski z SGGW w Warszawie.
W Polsce wnioski o dopłaty składa ok. 1,3 mln gospodarstw. Tych powyżej 20 ha mamy dzisiaj 126 tys. Potencjał rozwojowy, jak podaje IERiGŻ ma dziś ok. 100 tys. gospodarstw, które uprawiają 70% wszystkich gruntów, zatem, jak podkreślał Karol Bujoczek jest to pokaźny rynek dla kwalifikowanych nasion. Jak więc powinien być zorganizowany rynek, żeby wszyscy jego uczestnicy byli zadowoleni?
– Rynek nigdy nie będzie sprawiedliwy, tak jest zorganizowany. Wygrywa lepszy, silniejszy i bardziej efektywny. Możliwość finansowania zakupu kwalifikatu jest w jakimś stopniu promowaniem kwalifikatu i jego zakupu. System taki obowiązuje w Niemczech, gdzie rolnik zużywając określoną ilość nasion kwalifikowanych płaci mniej przy ich zakupie – mówił prof. Podlaski.
Przyznał jednocześnie, że taki system mógłby być wprowadzony też u nas. Dodał również, że zagraniczne hodowle wygrywają z krajowymi m.in. dlatego, że mają lepszy marketing. Trzeba jednak przyznać, że krajowe spółki w ostatnich latach wiele nadrobiły w tym zakresie.
Przymiarki do zmiany prawa warto by zacząć od przyjrzenia się, jak rynek kwalifikatu zorganizowany jest w innych krajach właśnie. Przykładowo we Francji rolnik wykorzystujący we własnym gospodarstwie rozmnożony kwalifikat płaci 0,7 euro za każde 100 kg ziarna, co daje w przeliczeniu około 30 zł/t.
Ochronne państwo
– Państwo powinno chronić własność intelektualną hodowców i przedsiębiorców produkujących materiał siewny, którzy konfrontowani są z produkcją nieopodatkowaną i szarą strefą. Nie można zza biurka wymyślać, jak ma działać rynek – mówił Leszek Lipski. Dodał, że Polska ma duży potencjał jeśli chodzi o produkcję odmian dostosowanych do naszych warunków. Nic nie stoi na przeszkodzie, by poszczególne firmy sprzedawały odmiany na poziomie 20 tys. ton, gdzie wyliczona opłacalność to produkcja kwalifikatu na poziomie 3 tys. ton.
– Do tego potrzebne jest oczywiście odpowiednie prawo, bo w naszym kraju przykładowo definicja materiału siewnego pozwala na to, co się dzieje na aukcjach internetowych. Wnioskowaliśmy do departamentu hodowli i ochrony roślin o przywrócenie definicji sprzed 2012 r. Dziś na zwiększenie rentowności firm nasiennych i wprowadzanie nowych odmian najnowszymi metodami potrzebne są pieniądze. Rocznie Polskie hodowle mają na to 10 mln euro. To za mało, więc dodatkowe środki można ściągnąć tylko z rynku dzięki sprzedaży materiału kwalifikowanego – mówił prezes HR Strzelce.
Teraz kolej na ministerstwo rolnictwa
W 2008 r. skończyło się publiczne finansowanie hodowli i trzeba było wymyślić inny sposób na promowanie kwalifikowanych nasion. Powstał wtedy pomysł wprowadzenia dopłat do nasion jako zachęty dla rolników, by wymieniali materiał siewny na kwalifikowany.
Kwalifikat to bezpieczna żywność
– Modne hasło „od pola do stołu” oznacza m.in., że chcemy uzyskiwać zdrową i bezpieczną żywność. Powinniśmy zatem wiedzieć, co wysiewają polscy rolnicy, a niestety w 80% przypadków nie wiemy, jakiej jakości materiał trafia do gleby, więc i końcowa jakość produkcji jest zagrożona – podkreślał Tomasz Dutkiewicz. Dodał, że sam materiał w kolejnych rozmnożeniach sam w sobie jest bezpieczny, ale już nie wiadomo, jak jest zaprawiony, czym i jaki ma to wpływ na pozostałości substancji czynnych w zbieranych ziarnach.Żadnych zakazów
Zdecydowanie przeciwko jakimkolwiek nakazom wymiany kwalifikatu jest prezes KRIR.
Leszek Chmielnicki podkreślił, że od zmiany definicji materiału siewnego mogłyby zacząć się zmiany na rynku kwalifikatu. Krzysztof Smaczyński przychylił się do tej propozycji, ale stanowisko i jednolicie brzmiącą decyzję trzeba wypracować wspólnie ze wszystkimi uczestnikami rynku nasion.
Za drogie nasiona?
Spotkanie przy okrągłym stole
Jedną z konkluzji uczestników debaty było to, że bezwzględnie środowisko nasienne powinno się spotkać przy okrągłym stole, by wreszcie wypracować wspólne stanowisko. Nie może się kończyć tylko na chęci rozmowy. Jednak jak podkreślił Wojciech Błaszczak „jak jest wola to i sposób się znajdzie”.
jd, fot. Daleszyński
Przeczytaj również
Uczestnicy debaty – od lewej: Leszek Chmielnicki – PIN, Krzysztof Smaczyński – MRiRW, Tomasz Dutkiewich – Danko, Wojciech Błaszczak – HR Strzelce, Leszek Lipski – Top Farms, Erik Shmitt – RAGT, prof. Sławomir Podlaski – SGGW, Wiktor Szmulewicz – KRIR.
Prowadzący debatę redaktor naczelny „top agrar Polska” Karol Bujoczek.
„Sytuacja branzy nasiennej w Polsce jest dramatyczna” – Leszek Chmielnicki, prezes PIN.
Debata podczas forum nasiennego Polskiej Izby Nasiennej.
„Rolnicy kupują kwalifikat do dalszych rozmnożeń” – Leszek Lipski, prezes Top Farms Agro.
„Konieczna jest zmiana przepisów dla uszczelnienia szarej strefy. Zacząć można od zmiany definicji materiału siewnego” – Krzysztof Smaczyński, MRiRW.
Debata podczas forum nasiennego Polskiej Izby Nasiennej.
Debata podczas forum nasiennego Polskiej Izby Nasiennej.