Kontrakt na ratunek
Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, ubywa stad świń w Polsce. Mamy ich obecnie niespełna 80 tys., przy pogłowiu liczącym ok. 11 mln, w tym niecałe 800 tys. loch. Każdego roku sprowadzamy coraz więcej warchlaków do dalszego tuczu z zagranicy. Dziś sytuacja wydaje się trudniejsza niż kiedykolwiek. Niewielu potrafi przetrwać na wolnym rynku. Nikt jednak nie rzuca rękawic bez walki. Większość podejmuje liczne próby, które – jak twierdzą rolnicy – w ostatnich latach niestety nie przynoszą dochodów.
Z każdymi nowymi publikowanymi danymi statystycznymi, widzimy, jak bardzo pogłębia się spadek liczby stad. Najwięcej ubywa tych, które przez całe dziesięciolecia były solą produkcji w Polsce – rodzinnych. Tych, które gwarantowały hodowcom i producentom przyzwoity byt. Jaki czeka je los? Jak sobie radzą w tych niespotykanie trudnych i niezrozumiałych czasach? Specjalnie dla Was wybraliśmy się do zagłębia trzodowego, w okolice Krotoszyna w Wielkopolsce, które słynie z rodzinnej produkcji świń.
Z Wojciechem i Martinem Bruzi spotkaliśmy się w 2017 r. Wówczas ojciec i syn rozwijali swoje gospodarstwo w Szymanowie (pow. krotoszyński), które dziś liczy z dzierżawami ok. 55 ha. Rolnicy budowali wtedy tuczarnię na 1650 świń i planowali wspólną pracę w chlewni. Z optymizmem patrzyli w przyszłość. Obecnie mają w sumie 2250 miejsc tuczowych. Stara chlewnia na 600 tuczników została przerobiona z głębokiej ściółki na ruszty. Nowa jest podzielona dokładnie na pół – 825 po prawej i 825 tuczników po lewej stronie korytarza.
– W sierpniu 2018 r. zasiedliliśmy nową chlewnię pierwszymi warchlakami sprowadzonymi z Danii. Kosztowały one wówczas 260 zł/szt. Planowaliśmy zasiedlanie tych trzech obiektów sukcesywnie, po kolei, co miesiąc i co miesiąc sprzedawanie świń z jednej komory – wyjaśnia Wojciech.
Sprzedaż przypadła na załamanie cenowe, związane z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń u dzików w Belgii. Bruzi przetrzymali kilkanaście dni tuczniki i sprzedali ważące średnio 140 kg zwierzęta za ok. 5 zł/kg wbc. Na tym jednym rzucie stracili ponad 100 tys. zł.
– Obniżka ceny tuczników o 10 gr to dla nas strata 16,5 tys. zł tylko na świniach z nowego budynku, a my musimy spłacać kredyt zaciągnięty na budowę tuczarni – wylicza Martin. Na całej produkcji to strata 22,5 tys. zł.
Budynek w sumie kosztował 1,2 mln zł, zaciągnęli 960 tys. zł kredytu. Kwartalna rata wynosi ok. 20 tys. zł i nie może być mowy o spóźnieniu z zapłatą. Wahania na rynku i brak perspektyw spowodowały, że zanim jeszcze ostatnie świnie wyjechały do rzeźni, rolnicy rozpatrywali wejście w tucz kontraktowy.
Oferty kontraktu
– Firmy same się do nas zgłaszały. Ostateczne rozliczenie po zakończeniu tuczu i strata na poziomie ponad 100 tys. zł i to bez kosztów naszej pracy oraz brak perspektyw na jej odrobienie, przemówiły za przejściem na tucz kontraktowy – mówi ojciec. Przeanalizowali oferty i zdecydowali się na współpracę z Cedrobem, dziś Gobarto. Zdaniem rolników, wynagrodzenie w większości ofert było podobne, jednak najbardziej przemówił do nich przedstawiciel tej właśnie firmy oraz to, że na początek mogli podpisać kontrakt jedynie na 2 wstawienia.
– Nie chcieliśmy związać się od razu na dłużej, ponieważ sami nie wiedzieliśmy, jak będzie układała się współpraca. Nie mieliśmy doświadczenia. Zawsze funkcjonowaliśmy na wolnym rynku – wyjaśnia Martin.
Pierwsze świnie, również z Danii, ale już kontraktowe, przyjechały na przełomie 2018 i 2019 roku. Bruzi nie ponoszą żadnych kosztów w związku z zasiedleniem tuczarni. W ślad za zwierzętami do gospodarstwa przyjeżdża opiekun oraz lekarz weterynarii z firmy. Wspólnie z rolnikami oglądają zwierzęta i ewentualnie wykonują selekcję.
– Niekiedy zdarza się, że 1–2 warchlaki są zdecydowanie słabsze, wtedy nie doliczają ich do pozostałych i uznają za stratę – wyjaśnia syn.
Rozliczenie i zapłata
Rozliczenie następuje do 30 dni po zakończeniu tuczu. Bruzi otrzymują po 45 zł/szt. Do 3% strat nie są obciążani dodatkowymi kosztami. Twierdzą, że zazwyczaj tucz zamykają ze stratami na poziomie do 2,5%.
Pasza do gospodarstwa przyjeżdża z mieszalni pod Kluczborkiem. Za niskie zużycie mieszanek na kg przyrostu rolnicy są dodatkowo premiowani. Przy zużyciu paszy (FCR) poniżej 2,59 kg/kg przyrostu, otrzymują dodatkowe 10 zł/szt., przy 2,69 – 7 zł, przy 2,79 – 5 zł/szt., a do 2,84 – 3 zł/szt. Bruzi zazwyczaj otrzymują 7 lub 10 złotych dopłaty za świnie z nowego budynku.
– W starej chlewni nie udawało się uzyskać tak dobrego wykorzystania paszy. Po remoncie obie chlewnie różniły się jedynie oświetleniem. W nowej światło pali się 24 godziny/dobę, a w starej tylko w dzień. Zmieniliśmy to i wzorem nowego budynku, w starszej tuczarni dołożyliśmy na noc światło zmierzchowe, tak aby również w nocy świnie mogły dojadać. Wykorzystanie paszy jest teraz porównywalne w obu budynkach – wyjaśnia syn.
Dodatkowe koszty
Bruzi nie planowali tuczyć na kontrakcie. Chlewnia została zaprojektowana tak, aby można było odchować w niej dwie niezależne grupy i sprzedawać w odstępach czasu, aby złapać lepszą cenę na wolnym rynku. Dziś ta funkcja jest zupełnie zbędna, a rolnicy wyliczają niepotrzebnie poniesione koszty budowy.
Rolnicy przy kalkulacji kosztów uwzględniają 3,2–3,3 rzutu w roku. Przy założeniu 7 zł dodatku za pobranie paszy za odchowanie tucznika otrzymują 52 zł. Za odchowanie 2250 świń wychodzi łącznie 117 tys. zł. Po odjęciu kosztów prądu i wody zostaje ok. 100 tys. zł. Należy odliczyć jeszcze ratę kredytu – ok. 20 tys. zł i ok. 15 tys. zł amortyzację budynku.
– Po odliczeniu wszystkich kosztów zostaje nam z całego rzutu ok. 55–60 tys. zł, co po podzieleniu na 3–3,5 miesiąca daje przyzwoitą wypłatę – przyznaje Martin.
Planowane inwestycje
Rolnicy upatrują nieco wyższych zarobków w dalszym ograniczaniu kosztów, dlatego są w trakcie kolejnej inwestycji.
– Niedawno założyli na chlewni fotowoltaikę. Instalacja o mocy 40 kW kosztowała 123 tys. zł netto. Miesięcznie płacimy za nią ratę w wysokości 2 tys. zł – wylicza Wojciech.
Inwestycja będzie spłacona w ciągu 5 lat. Po tym okresie Bruzi będą mieli już za darmo prąd, który jest najwyższym po paszy kosztem produkcji świń. Na tym nie koniec. Ojciec i syn planują budowę studni głębinowej, aby również woda nie obciążała ich portfela.
– Za wodę pobieraną w chlewni płacimy ok. 3,5 tys. zł co 2 miesiące, a wywiercenie studni to koszt rzędu 35–40 tys. zł, zatem już po dwóch latach inwestycja się zwróci, a woda nie będzie już takim obciążeniem finansowym – uważa Martin.
Produkują spokojnie
Od momentu rozpoczęcia inwestycji, a potem wstawienia świń, Bruzi nerwowo obserwowali wahania cen na rynku trzody.
– Teraz produkujemy spokojnie. Nie czekamy z niepokojem co środę, jak zachowa się niemiecka giełda – przyznaje Wojciech. To, jego zdaniem, ogromny komfort psychiczny.
Bruzi chcą dalej rozwijać produkcję, ale czekają na zmianę koniunktury na rynku. Dziś największą niewiadomą jest ASF.