StoryEditor

Kolejne cielęta rozszarpane w stadzie Macieja z Kundzicz

- Takie życie na Podlasiu gdzie nie tylko człowiek człowiekowi wilkiem... – mówi hodowca. Tym razem wilki zostały przyłapane w stadzie highlandów na gorącym uczynku. Niestety cielaczków nie udało się uratować. Wilki ani trochę nie boją się gospodarzy.
28.03.2022., 14:03h

Dzisiejszej nocy doszło do kolejnego ataku wilków w gospodarstwie Macieja Sidorowicza na Podlasiu w miejscowości Kundzicze. Rolnik utrzymuje 35 sztuk, wczoraj dołączył do stada byczek.
Historia dzisiejszej nocy mrozi krew w żyłach… Nikt nie chciałby doświadczyć podobnego zdarzenia tuż pod swoim domem. W gospodarstwie uczestnika programu Rolnicy Podlasie wcześniej dochodziło już do ataków, po których rolnik tracił kolejne zwierzęta. Do ostatniego ataku, o którym pisaliśmy TUTAJ doszło w październiku ubiegłego roku. Wilki rozsmakowały się w highlandach, bo wróciły po kolejne maluchy. Oprócz strat materialnych, to także stres dla stada, ale również obawy mieszkańców rancza.

Przerażające odkrycie tuż obok domu

- Godzina 24 w nocy z 27 na 28 marca...tuż za oknem jakieś poruszenie. Krowy zaczynają mocno ryczeć. Chwytam latarkę i lecę sprawdzić co się dzieje. Wchodzę w stado. Wszyscy mocno nerwowi. Świecę na około i widzę w oddali tak ok. 100 m świecą się oczy. To już na polu sąsiada za płotem. Idę bliżej i zauważam leżącego na pastwisku cielaka. Coś się przy nim rusza...podnosi głowę i patrzy na mnie...już widzę, że to wilk. Cały czas idę a on nie ucieka. W końcu rusza, ale nie żeby uciekać. Idzie na ukos w moim kierunku tak żeby mnie tylko ominąć. Zatrzymuje się co chwila i patrzy na mnie. Ostatni raz zatrzymuje się na dłuższą chwilę ok. 10 metrów dalej i w końcu odbiega w stronę bagna – relacjonuje Sidorowicz. Nie miał ze sobą nic, czym mógłby się obronić czy odpędzić od reszty stada wilka.

- Gdybym miał ze sobą widły to już by go nie było...ale nie miałem. Kilkanaście metrów za mną szła Justyna, ale w tym momencie jeszcze tego nie wiedziałem. Widziała wilka i jest przerażona tym, że tak bezczelnie się mnie nie bał – mówi hodowca. Podszedł do cielaka, po oględzinach stwierdził typowy atak – ciele rozprute od tyłu i na brzuchu. Stado zaciekle broniło cielaka, a hodowca przerwał ucztę, więc wilk niewiele zdążył zjeść. Hodowca mówi, że wilki były dwa. 

Byczek to za mało, wilki wróciły

- Zabrałem byczka w łyżce pod dom. Byłem ze stadem do trzeciej w nocy. Ok. 6 znowu ryki i panika w stadzie. Przez okno widzę jak stado pobiegło w kierunku, gdzie leżał zabity byczek. Tym razem wilki dopadły jałóweczkę. Nie zdążyły jej zabić bo stado przegnało wilki. Wieziemy jałóweczkę pod dom. Niestety żyje jeszcze tylko ok. pół godziny. Rany nie wyglądały groźnie ale utrata krwi i stres zrobiły swoje – relacjonuje Maciej Sidorowicz. Dodaje, że w ciągu zaledwie 6 godzin stracił dwa cielaki, obydwa w wieku około 7-8 miesięcy. To dla niego strata rzędu 12 tysięcy złotych. Podkreśla, że od jesieni to już 4 cielaki, w tym biała jałówka i popielaty byczek, na które rolnik miał już zamówienie. 

- Te dzisiejsze dwa zabrane praktycznie spod okna. Wilki nie boją się już praktycznie niczego. Jest ich masa, a dzikiej zwierzyny prawie nie ma, bo wilki wybiły prawie wszystko w ostatnie dwa-trzy lata. Czy dziś przyjdą znowu? Ile jeszcze cieląt mi zabiorą w tym roku? Czy będę miał jeszcze co sprzedać? – pyta hodowca.

Dorota Kolasińska

Fot. Maciej Sidorowicz

Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktorka portalu topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
25. kwiecień 2024 15:38