Skąd to się wzięło? – czyli kontekst polityczno-handlowy
W marcu 2025 roku prezydent Donald Trump ogłosił powrót do strategii „America First” i nałożył 25-procentowe cła na stal i aluminium z Unii Europejskiej. Bruksela nie pozostała dłużna – Komisja Europejska przygotowała listę amerykańskich produktów o wartości 21 miliardów euro, które miały zostać objęte odwetowymi taryfami. Na liście znalazły się m.in. bourbon, ryż, maszyny rolnicze oraz żywność przetworzona.
9 kwietnia Trump ogłosił 90-dniowe zawieszenie nowych ceł na europejskie towary, które miały sięgnąć 20%. W odpowiedzi przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zawiesiła działania odwetowe (oficjalnie: “środki zaradcze”), dając obu stronom przestrzeń do negocjacji. Jak jednak zauważają eksperci, to nie koniec problemów – to tylko pauza w szerszej grze.
Dlaczego Trump wraca do „America First”?
Dla Trumpa Unia Europejska to „handlowy pasożyt” – taką narrację prowadził już w czasie pierwszej kadencji. Jego zdaniem europejskie firmy korzystają z nieuczciwych przewag regulacyjnych – na przykład:
- Europejskie samochody sprzedawane w USA nie są obciążone VAT-em, bo taki podatek w USA nie istnieje.
- Amerykańskie samochody eksportowane do UE podlegają VAT-owi oraz normom środowiskowym, przez co są droższe i mniej konkurencyjne.
Trump twierdzi, że taki system faworyzuje eksport z UE i uderza w amerykański przemysł, a teraz także – jego zdaniem – w rolnictwo. Dlatego wprowadza cła nie tylko po to, by „chronić Amerykę”, ale też, by wymusić zmiany w unijnym podejściu.
– Nie możemy dłużej pozwalać, by inni nas ogrywali. Europa od lat korzysta na naszym rynku, a teraz my robimy porządek – mówił Trump podczas konferencji prasowej w Mar-a-Lago 7 kwietnia 2025 r.
Europejscy eksperci twierdzą jednak, że Trump nie wie, o czym mówi:
- Problem Donalda Trumpa polega w dużej mierze na niewiedzy - mówi Daniel Więckowski, doradca podatkowy, partner zarządzający LTCA, cytowany przez Business Insider. - W USA też funkcjonuje podobny podatek do VAT, jak np. sales tax, czyli podatek od sprzedaży. Główna różnica jest taka, że VAT jest podatkiem naliczanym na każdym etapie obrotu, a amerykański sales tax jedynie w momencie sprzedaży ostatecznemu odbiorcy, zwykle konsumentowi.
Co to oznacza dla rolników? – pierwsze skutki i ryzyka
Zawieszenie ceł to nie ich zniesienie. Nadal obowiązują cła bazowe, w tym 10% na wiele produktów rolno-spożywczych. Co więcej, cła na stal i aluminium (25%) nadal są w mocy – a to pośrednio uderza w producentów żywności, zwiększając koszty opakowań i maszyn.
Najbardziej narażone są sektory eksportowe europejskiego rolnictwa:
- mleczarski (sery twarde, masło)
- winiarski
- oliwa z oliwek
- makaron i przetwory z pszenicy durum
USA to kluczowy rynek zbytu dla tych produktów. Dla przykładu, eksport serów z UE do USA przekroczył w 2024 roku 1,3 miliarda euro. Ograniczenie dostępu do rynku amerykańskiego może oznaczać nadwyżki w Europie, spadek cen i presję na marże rolników.
– To tylko chwilowa ulga. Jeśli po 90 dniach nie będzie porozumienia, sytuacja wróci do punktu wyjścia – i to z większym impetem – powiedział Pekka Pesonen, sekretarz generalny Copa-Cogeca, cytowany przez El País.
Reakcje i komentarze – kto mówi co?
Bruksela przyjęła decyzję Trumpa z ostrożnym optymizmem.
– Z zadowoleniem przyjmuję ogłoszenie prezydenta Donalda Trumpa dotyczące wstrzymania wzajemnych ceł. To ważny krok w kierunku stabilizacji globalnej gospodarki – oświadczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen 9 kwietnia.
– Zawieszenie ceł to krok w dobrym kierunku, ale nie zdejmujemy ręki z dźwigni. Jesteśmy gotowi do reakcji, jeśli USA znów podniosą taryfy – powiedział Olof Gill, rzecznik Komisji Europejskiej, cytowany przez The Guardian.
Sceptyczne są również organizacje rolników.
– Nie możemy być zakładnikami polityki. Rolnictwo potrzebuje stabilnych warunków, a nie 90-dniowych okienek z ulgą – dodał Pesonen.
Bilans handlowy między USA a UE – kto naprawdę ma mocniejsze karty?
W 2024 roku UE wyeksportowała do USA towary o wartości 531,6 miliarda euro, a importowała za 333,4 miliarda euro – co oznacza nadwyżkę handlową na poziomie 198,2 miliarda euro (Eurostat).
Z pozoru wygląda to na mocną pozycję negocjacyjną Unii. Ale tylko z pozoru.
– To nie my jesteśmy stroną ofensywną. To Trump atakuje, a my tylko odpowiadamy. Ale nasza odpowiedź nie boli go tak bardzo, jak jego decyzje bolą nas – przyznał w rozmowie z El País jeden z unijnych negocjatorów, proszący o anonimowość.
Unia Europejska, jako strona z wyraźną nadwyżką handlową, może ponieść większe straty w krótkim terminie. Jeśli rozmowy z USA zakończą się fiaskiem, unijni eksporterzy – w tym rolnicy – stracą dostęp do jednego z kluczowych rynków. Waszyngton, dysponując większym i bardziej chłonnym rynkiem wewnętrznym, ma tu większy margines manewru.
Ale długofalowo to Unia może mieć silniejsze karty. Już teraz posiada największą na świecie sieć umów o wolnym handlu i aktywnie rozwija nowe kierunki. To właśnie w odpowiedzi na politykę USA Komisja Europejska zdecydowała o przyspieszeniu ratyfikacji umowy z Mercosurem, prowadzi też aktywne rozmowy w sprawie wolnego handlu m.in. z Indiami i państwami Azji Środkowej. O ile więc wojna celna z USA byłaby ciosem, to UE nie jest całkiem bezbronna. To zapewne też jest powodem, dla którego prezydent Trump ogłosił zawieszenie ceł, by dać czas do negocjacji.
Co dalej? – czyli scenariusze po 90 dniach
Bruksela zaproponowała USA zawarcie porozumienia typu „zero za zero” – zniesienie ceł na wszystkie towary przemysłowe. Waszyngton uznał jednak tę ofertę za niewystarczającą. Ze strony USA rosną naciski, by Unia otworzyła swój rynek na produkty rolne – przede wszystkim mięso, soję i żywność modyfikowaną genetycznie (GMO). Propozycja ta budzi silny opór polityczny w wielu państwach członkowskich.
Jeśli negocjacje zakończą się fiaskiem, Komisja Europejska zapowiada wdrożenie pełnej listy środków odwetowych. Na liście znajdują się m.in. maszyny przemysłowe, alkohol, produkty rolno-spożywcze oraz stal.
Zawieszenie ceł daje nadzieję, ale nie rozwiązuje problemu. Dla wielu eksporterów z UE 90 dni to tylko odroczenie trudnych decyzji.
