Reklama zniknie za 11 sekund

r e k l a m a
PARTNER
r e k l a m a
Jesteś w strefie Premium

Mamy mleko we krwi

Obrazek
Miałam 5 lat, gdy tata uczył mnie doić. Zawsze mnie interesowały krowy i maszyny. Zamierzam zostać na wsi – mówi Kinga Cholajda. Co zmieniła w gospodarstwie i jak dogaduje się z rodzicami? – czytaj w najnowszym wydaniu dodatku specjalnego "top bydło".
Marcin Jajor25 czerwca 2020, 07:18
Przyjechałam z Poznania bardzo późno w nocy. Weszłam do domu, ale usłyszałam krowę. Wiedziałam, że się cieli. Nie było czasu żeby się przebrać... sama wyciągnęłam cielaka – wspomina jedną z wielu takich historii Kinga Cholajda, młoda pasjonatka rolnictwa, która zawodowy rozwój łączy z pracą w rodzinnym gospodarstwie mlecznym, prowadzonym wraz z ojcem Andrzejem, mamą Anną, rodzeństwem Eliaszem i Moniką  oraz seniorem rodu – Kazimierzem Warszewskim.


Trochę z przekory

Niespełna rok temu skończyła studia na UP w Poznaniu. Tytuł inżyniera otrzymała po ukończeniu inżynierii rolniczej, magistra – na kierunku rolnictwo.
– Nikt nigdy nie namawiał mnie do pracy w gospodarstwie. Wręcz przeciwnie. Rodzice zawsze powtarzali, że to bardzo ciężka praca i każdy inny zawód stoi dla mnie otworem. Dostałam się na studia rolnicze, ale i fizjoterapię. Poszłam na rolnictwo – chyba trochę z przekory – śmieje się Kinga Cholajda. Podczas studiów trudno było jej usiedzieć w mieście. Myślami była na polu i w oborze. Z pomocą przyszła technika i system zarządzania stadem, który rolniczka wprowadziła do obory z ówczesną obsadą 120 krów, i nad którym cały czas trzyma pieczę wraz z bratem.
– Czasami wiem o krowach więcej niż mój tata, który stoi bezpośrednio przy nich. Mogę monitorować aktywność krów, wydajność czy potencjalne problemy zdrowotne – mówi Kinga Cholajda. Jak zaznacza, jej rodzice obawiali się nowego systemu, bo wiązało się to z bieżącą obsługą komputera, z którą sobie co prawda radzą, ale wolą mimo wszystko tradycyjną papierową dokumentację. Tuż po studiach nasza bohaterka skorzystała z możliwości rozwoju i dziś pracuje na dwie zmiany: w Instytucie Ochrony Roślin – PIB w Poznaniu, a popołudniami przed komputerem, gdzie analizuje dane stada.


Idzie nowe

Dzięki bieżącej weryfikacji krów szybko się okazało, że zwierzęta z dzienną produkcją ok. 50 litrów mleka, w czasie upałów doją o ok. 2 litry białego surowca mniej. Dlatego, za namową Kingi, rodzina podjęła decyzję o instalacji wentylatorów w oborze i poczekalni. Kolejny element, który udało się wcielić w życie to mechanizacja podgarniania paszy. Zwykłą łopatę zastąpiło koło podczepione do ładowarki.
Efektem międzypokoleniowych rozmów jest też modyfikacja odchowu cieląt, do którego wykorzystywane są kojce indywidualne do ukończenia 1. miesiąca życia, czy wprowadzenie do dawki preparatów mlekozastępczych.  Ograniczyło to problemy z biegunkami i innymi infekcjami. – Dziś o terminie zbioru zbóż czy kukurydzy decydujemy już wspólnie. Razem wchodzimy na pole i oglądamy kolby – podkreśla Kinga Cholajda. Rodzice przyznają, że zainwestowali w dzieci, bo wiedzą, że gospodarstwo musi iść z postępem i tylko młodzi mogą ten cel zrealizować.

Większa hala zamiast robotów

Tak jak w każdej rodzinie, również i tu nie zawsze panuje zgoda i czasami młodzież musi ustąpić pola doświadczeniu. Tak było m.in. podczas dyskusji o robotach udojowych (krowy są dojone na hali udojowej rybia ość 2 × 10). Wiele pomysłów młodych jest też najpierw testowanych. Tak było z nawożeniem dolistnym czy nowymi odmianami kukurydzy, które ostatecznie okazały się bardziej odporne na suszę.
Wiele argumentów musiała też poprzedzić instalacja nawigacji GPS w ciągnikach, na którą rodzeństwo namawiało rodziców od kilku miesięcy.  Dużo łatwiej było z satelitarną obserwacją upraw, którą młoda hodowczyni wcieliła w życie w lutym br. – bez wiedzy rodziców.  Szybko okazało się, że koszt ok. 15 zł/ha/rok jest do zaakceptowania dzięki  bardziej precyzyjnemu doborowi zabiegów czy dawek nawozów na konkretnych stanowiskach. Dlatego w kolejnych planach inwestycyjnych w gospodarstwie jest kupno bardziej precyzyjnego siewnika.

Każdy umie wszystko

Cięższe prace w gospodarstwie Cholajdów, w tym głównie polowe, to domena mężczyzn. Ojciec oraz brat Kingi zajmują się również żywieniem krów czy inseminacją. – Skończyłem technikum i pracuję w gospodarstwie. Tak wyszło i dobrze mi tu. Nie usiedziałbym 8 godzin za biurkiem, a w ciągniku raz są sianokosy, a innym razem żniwa. Do tego jeszcze krowy trzeba doić – przyznaje Eliasz Cholajda.
Jak twierdzi rodzina, w gospodarstwie nie obowiązuje jednak formalny podział obowiązków. Przez wiele lat cielętami zajmował się senior rodu Kazimierz Warszewski, potem jego zięć Andrzej, następnie Kinga, a teraz Eliasz.
– Wszyscy wszystko potrafią i zdarzało się, że Kinga pole orała, jeździła kombajnem czy wyrzucała obornik – podkreśla Anna Cholajda. Pomimo że młodzi mają duży wpływ na bieżące funkcjonowanie obory, na razie nie obowiązuje formalna pensja.
– Rodzice cały czas nas wspierają finansowo, a jeśli jest jakiś większy wydatek, to ustalamy to wspólnie. Stała pensja wiązałaby się z dokładnym podziałem obowiązków, który u nas nie funkcjonuje – mówi Kinga. Dodatkowo, żadne z młodego pokolenia Cholajdów nie ma jeszcze własnych rodzin, ale już wiadomo, że dwójka z nich zostanie na wsi. Chcą pracować na polu i z krowami, co przy chwiejnych cenach skupu płodów rolnych i rosnących kosztach nie jest wcale takie oczywiste.

mj
Fot. Jajor


Picture of the author
Autor Artykułu:Marcin Jajor
Pozostałe artykuły tego autora

Ważne Tematy

Polskie Wydawnictwo Rolnicze Sp. z o.o., ul. Metalowa 5, 60-118 Poznań. Akta rejestrowe przechowywane w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydziale Gospodarczym, KRS 0000101146, NIP 7780164903, REGON 630175513, kapitał zakładowy: 1.000.000 PLN.

Wszystkie prezentowane w ramach niniejszego portalu treści są własnością Polskiego Wydawnictwa Rolniczego Sp. z o.o., są zastrzeżone i chronione prawem autorskim, kopiowanie i dalsze rozpowszechnianie treści jest zabronione. (art. 25 ust. 1 pkt 1b ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych)