Koncepcja lokalnych giełd hurtowych w stolicach dawnych, tzw. małych województw, lansowana w latach 90. ubiegłego wieku – wówczas słuszna na tamte czasy – nie wytrzymała próby czasu.
Andrzej Sawa14 maja 2019, 13:19
Teraz mamy zupełnie inne rolnictwo, sposoby produkcji i zbytu, nowoczesne i bardzo towarowe gospodarstwa ogrodnicze i sadownicze. Dowodem jest ekonomiczna agonia Małopolskiego Rynku Hurtowego S.A w likwidacji w Tarnowie. Giełda ta powstała w latach 90., kiedy Tarnów był stolicą województwa, zaś wcześniej była skoncentrowana tu potężna baza przetwórcza, wtedy jeszcze państwowa.
Gdy padły wielkie molochy, lokalni producenci warzyw i owoców, głównie miękkich, utracili możliwości zbytu. Państwo poprzez swoje instytucje oraz niektóre gminy i rolników postanowili zbudować ich hurtową sprzedaż na lokalnej giełdzie. Udziały do niej wniosły instytucje i agencje państwowe związane z rolnictwem, niektóre gminy, pojedynczy rolnicy, izba rolnicza ówczesnego województwa tarnowskiego. Lokalna giełda została właścicielem placu targowego, pobudowała hale targowe, chłodnię, łącznie była właścicielem 28 ha.
Niestety rynek konsumenta w Tarnowie był niewielki a gospodarstwa okazały się z biegiem lat za drobne. Obecnie jej zarząd nie prowadzi już działalności operacyjnej, tylko wynajmuje pomieszczenia prywatnym przedsiębiorcom, wyprzedaje też nieruchomości. Z pierwotnych 28 ha zostało mu jeszcze 13 ha, z czego tylko na 1,6 ha prowadzona jest działalność gospodarcza. Spółka jest w likwidacji. – Zbywany jest majątek, żeby spłacić wierzycieli. Jeżeli coś zostanie, przekażemy akcjonariuszom – mówi Marek Grunkiewicz, prezes Małopolskiego Rynku Hurtowego w Tarnowie.
– Wolelibyśmy wydzielić plac targowy, żeby pozostał własnością akcjonariuszy, by producenci warzyw i owoców mogli handlować – uważa Jan Piwowarski, przedstawiciel gminy Wierzchosławice – udziałowca spółki. Tymczasem takich jest coraz mniej, dominują pośrednicy. Piwowarskiemu nie podoba się wyprzedaż majątku przez zarząd spółki. Ta z kolei nie ma szczęścia do prezesów. Kilka lat temu poprzedni jej szef wyciął drzewostan na jednej z działek bez pozwolenia na ścinkę (?!). Miasto nałożyło karę na spółkę w wysokości 400 tys. zł. Dochodzenie w tej sprawie do tej pory prowadzi prokuratura, a spółka utraciła płynność finansową.
– Likwidacja spółki będzie długo trwała, sytuacja jest patowa. To klęska organizatorów giełdy i skutki złego zarządzania przy tak rozproszonym akcjonariacie – uważa Henryk Danowiakowski, dyrektor biura Małopolskiej Izby Rolniczej w Krakowie. Kwituje sprawę, że to już jest klasyczna agonia spółki i zwykła klapa przedsięwzięcia. as