StoryEditor

Sam na sam ze świętymi szczurami

Ośmiu z dziesięciu Hindusów wyznaje hinduizm. To oznacza, że za święte uważa się nie tylko krowy, małpy, ale także szczury. Odwiedziliśmy je w jedynej takiej na świecie świątyni.
20.01.2016., 22:01h

Każda hinduska świątynia, zwiedzana przez nas, ma tradycyjnie duży plac, przedsionek, kolejne pomieszczenia i krużganki. Nie inaczej było w świątyni szczurów. Tyle, że zamiast skupiać się na rzeźbach, malowidłach i kolorowych idolach, musieliśmy patrzeć pod nogi. Dziesiątki szczurów przebiegały pod ścianami, gryzły sterty rzucanego im przez wiernych Hindusów jedzenia. Najwięcej gryzoni było na brzegach glinianych mis, wypełnionych mlekiem. Wierni podążali do centrum świątyni, ofiarowywali tam ziarno, słodycze; a kapłani – zakazując robienia zdjęć – przenosili to „podopiecznym” z długimi ogonami. Populacja szczurów trwa tu od 500 lat; zwierzęta są niewielkie, jak na ten gatunek. Świątynię przemierzaliśmy tylko w skarpetkach, ale jak skarpetka ma ochronić nogi przed łajnem, które jeszcze suto uzupełniane było przez gołębie, obsiadające każdy załomek murów świątyni? Dojście i wyjście do świątyni wymagało także z naszej strony slalomu, pomiędzy świętymi krowami i ich odchodami. Nasze panie nie  kryły obrzydzenia, panowie też mieli nietęgie miny.

W ten dzień odwiedziliśmy także szpital dla świętych krów. Kilkaset zwierząt utrzymywanych w bardzo dobrych warunkach i czeka na operację lub przechodzi rekonwalescencję. Pod zadaszonymi wiatami były takie oddziały, jak w każdym szpitalu – intensywna terapia, ortopedia, odział … Zwierzęta są odżywione, zadbane, syte; stoją na czystym piasku. Mają tu lepiej, niż ludzie poza bramą; żebraków i ubogich spotyka się w Indiach na każdym kroku. Robimy ciekawe zdjęcia: są krowy, które w Polsce czy UE dawno trafiłyby do wybrakowania. To stoją okaleczone, na 3 kończynach, albo z wielkimi rakowatymi naroślami… Nasi rolnicy przeżywają szok – szok dobrym stanem zwierząt i schludnym otoczeniem, tak różnym od tego, co widać tuż za płotem, na ulicy. Cóż, wszak to szpital da bóstw. Przed szpitalem, w specjalnym boksie, pasie się żywa krowa; ma malowane na czerwono rogi,  ona i jej otoczenie jest przyozdobione – czczona jest jako bóstwo. Obok bóstwa stoi skarbonka. Osobna na waluty obce.

Jedziemy dalej, nasz kierowca prowadzi po mistrzowsku. Hindusi to urodzeni mistrzowie Formuły Pierwszej. Wszyscy jeżdżą jak wariaci, trąbią, migają światłami, zawracają na jezdni, jadą pod prąd, a mimo to, wypadków nie zauważyliśmy. Choć i te oczywiście mają miejsce, głównie w rowie spotyka się wielkie ciężarówki marki Tata, przypominające nasze jelcze z lat 70 ub. wieku. Tylko ta marka dominuje w Indiach, w kraju tym bowiem produkuje się i używa tylko to, co zbudowano w Indiach.

Dojeżdżamy do Pushkaru, świętego miasta, w którym jest jedyna na świecie świątynia Ramy. Wokół niewielkiego jeziora przycupnęło miasteczko, pełne wąskich ulic, kramów, motorów i zapachu wschodnich kadzidełek. Do chramu wspinamy się znowu tylko w skarpetkach, wszelaką elektronikę i plecaki trzeba było zostawić u stóp obiektu. Potem – przechodząc przez ozdobną bramę – odwiedzamy gatt, czyli stopnie prowadzące wprost do wody. Wejść tego typu do lustra wody jest wiele, bo w największe święta przybywają nad wodę tysiące pielgrzymów. Zresztą ruch i tak jest tu spory; jest jeszcze 21.30, a nad wodą trwają modły, muzyka we wpadającym w ucho wschodnim rytmie tak głośno gra, że słychać ją w całym mieście i przez zamknięte okna w hotelu. Rano do wody zejdą pielgrzymi, by obmyć w niej swe ciała. Dodajmy, że do jeziora prowadzą rynsztoki ulic miasta… Ot, Indie.

 
Czytaj także:

Indie z "top agrar Polska"

Indie. Dzień drugi

Na Jedwabnym Szlaku. Przejazd do Mandawy

Wreszcie widzimy święte krowy

Polski rolnik na wielbłądzie

Maharadża to miał dobrze

Top Agrar
Autor Artykułu:Top Agrar
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
26. kwiecień 2024 09:14