StoryEditor

W Zamościu o imporcie ziarna z Ukrainy

Bezcłowy import ziarna w ramach układu o wolnym handlu UE-Ukraina zdominował dyskusję, jaka wywiązała się na konferencji zorganizowanej 6 lipca w Zamościu przez Lubelską Izbę Rolniczą i Zamojskie Towarzystwo Rolnicze.
08.07.2016., 13:07h

Oprócz licznie zgromadzonych rolników obecni byli dyrektorzy instytucji związanych z rolnictwem oraz przedstawiciel Wojewody Lubelskiego – Krzysztof Dziewulski, dyr. Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UW, który w jego imieniu odczytał list do rolników. Wojewoda przyznał w nim, że ziarno ze Wschodu może być źródłem słusznego niepokoju dla polskich producentów. Za niezbędne uznał inwestycje w infrastrukturę portową nad Bałtykiem, żeby zbożowe nadwyżki sprawnie wypychać z Polski. Na ukraińskie zagrożenie zwracali też uwagę prof. Jerzy Grabiński z IUNG PIB w Puławach oraz dr hab. Piotr Gradziuk z PAN.

– Ukraina należy do innego obszaru gospodarczego, ma niższe koszty produkcji, dominują farmy-olbrzymy, które stosują bardzo liberalnie środki ochrony roślin. Nasze służby nie liczą importu spoza UE, panuje w nich bałagan. Nie funkcjonuje sprawna komunikacja pomiędzy środowiskami rolniczymi a rządem – każdym rządem – podkreślał przedstawiciel grupy równie zaniepokojonych rolników z Podkarpacia, które także graniczy z Ukrainą.

– Jeżeli jest zdrowa, prawdziwa konkurencja, nic nie mamy przeciwko temu. Tylko różnimy się jakością produkcji, stąd konieczność skutecznej kontroli fitosanitarnej na przejściach, która ograniczy ten stan rzeczy. Ukraina kilka lat temu, jeszcze przed Rosją, zamknęła swój rynek na nasze mięso – przypomniał dr hab. Piotr Gradziuk. Dodał, że niektóre unijne dyrektywy są niemądre, a jeszcze bardziej komplikują je czasem nasi urzędnicy.

– My badamy tylko zboża jakościowe. Obowiązują nas normy krajowe i dyrektywy unijne. Pszenica jakościowa, która wpływa przez przejścia jest bardzo dobrej jakości, ale nie pochodzi ona z Ukrainy, tylko z Kazachstanu. Gdy skończy się kontyngent bezcłowy, należy wprowadzić cła zaporowe. Są złe przepisy na import zbóż paszowych, one są słabo kontrolowane – sprawdza się głównie papiery – deklarował Stanisław Grześko, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Jakości Artykułów Rolno-Spożywczych (WIJHARS).

– W Hrubieszowie kilkaset osób żyje z handlu wódką i papierosami zza Buga – tak szczelna jest granica. Unijne bezpieczeństwo żywności jest zagrożone. Gdy przywlecze się stamtąd jakaś choroba, UE zablokuje nam produkcję – identycznie jak w przypadku ASF na Podlasiu – ostrzegał Jan Gryn z gminy Trzeszczany.

– U przemytników, nie tylko papierosów, nastąpiła specjalizacja i profesjonalizacja procederu, podobnie może nastąpić przy zbożu. Należy zmienić metodologię badań fitosanitarnych – przyznawał prof. Jerzy Grabiński.

– Mój kontrahent na każdy z 10 tirów, które odbierają zboże z gospodarstwa zazwyczaj kwestionuje jakość 1–2 transportów, żeby zbić mnie z tropu, co jest pretekstem do obniżenia ceny. A na granicy wszystko idzie jak z płatka. Tam ziarno paszowe bada Inspekcja Weterynaryjna, ale nic nie ma do tego, jeżeli na gorsze parametry przystaje importer. Granica jest dziurawa na ilość i na jakość – skwitował Marcin Sobczuk spod Zamościa.

– Jako zarząd po raz kolejny zwrócimy się z pismem do ministerstwa rolnictwa o wzmożenie kontroli jakościowej, w tym fitosanitarnej, zwiększenie jej częstotliwości ze względu na zagrożenia dla lokalnej produkcji, identycznie jak ASF na Podlasiu. Zapytamy też o dotychczasową skalę importu oraz ile transportów zostało cofniętych z powodów fitosanitarnych. Do ministerstwa finansów zaś, jako resortu sprawującego nadzór nad urzędami celnymi, po raz kolejny skierujemy zapytanie o skalę importu. Zawnioskujemy też o wprowadzenie ceł zaporowych – deklaruje Gustaw Jędrejek, wiceprezes LIR.

Przypomnijmy, że na mocy układu o wolnym handlu UE-Ukraina (DCFTA) obowiązującego od 1 stycznia br. zniesiono 10-procentowe cła importowe na towary rolne, jakie stosowano do tej pory. Wprowadzono jednak kontyngenty ilościowe. Z Ukrainy na obszar UE bez cła może wjechać 950 tys. t pszenicy, 400 tys. t kukurydzy, 250 tys. t jęczmienia w skali roku. Z nieoficjalnych informacji wynika, że cały kontyngent na kukurydzę został już przekroczony – poprzez nasze przejścia ten import mógł pójść już na żywioł. Nasz system kontroli granicy może być dziurawy – względem tonażu i badań fitosanitarnych.

Kontrolą fitosanitarną artykułów rolno-spożywczych sprowadzanych spoza UE zajmuje się u nas kilka instytucji – każda w innym zakresie: Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), Państwowa Inspekcja Sanitarna (PIS), Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN) oraz Inspekcja Weterynaryjna (IW). Ich kompetencje są rozrzucone. Tak naprawdę, to żadna z nich nie zajmuje się tym kompleksowo.
as

Andrzej Sawa
Autor Artykułu:Andrzej Sawa
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
29. kwiecień 2024 03:23