Dopiero w drugiej dekadzie września pojawiły się pierwsze sieczkarnie w kukurydzy. Dzisiaj pozostaje nam tylko trzymać kciuki, aby przedwczesny przymrozek nie zakończył wegetacji kukurydzy ziarnowej. Wprawdzie kukurydza miała ciężki start na wiosnę to wszędzie tam, gdzie nie dotknęła jej susza, zapowiadają się nie najgorsze plony. Gorzej, że zaczęła spadać jej cena. Wpływają na to m.in. przepełnione magazyny zbóż. Z jednej strony niskie ceny zbóż paszowych ratują opłacalność produkcji zwierzęcej, z drugiej dołują cenę kukurydzy. Widać to było po cenie mokrej kukurydzy, która w 3. dekadzie września zaczęła spadać, osiągając 380–460 zł/t (30% wilg.). Jeśli nałożymy na to światowe prognozy o rekordowej produkcji, może okazać się, że i na to zboże nie będzie dobrej ceny, chyba że aktywują się producenci bioetanolu (od str. 50).
Nie milkną echa zatwierdzenia przez Komisję Europejską umowy z krajami Mercosur. Porozumienie musi jeszcze zaakceptować Parlament Europejski i Rada UE. Polski rząd jest przeciwny. Im dłużej trwają przepychanki, tym trudniej znaleźć tzw. mniejszość blokującą. Branża mówi jednym głosem, musimy walczyć o dodatkowe zabezpieczenia dla rolnictwa. Klauzule ochronne, o których KE mówi, nie są żadnym hamulcem bezpieczeństwa – 6,3 mld euro, o których mowa, daje rocznie ok. 900 mln euro, a straty samego europejskiego sektora wołowiny na skutek wejścia w życie tej umowy, szacuje się na ponad 2 mld euro (od str. 20).
Z pozytywnych informacji – polski drób wraca na chiński rynek na mocy porozumienia, które wprowadza zasadę regionalizacji – kluczową dla bezpieczeństwa eksportu. Co to oznacza dla polskich hodowców? W razie wystąpienia ogniska choroby – grypy ptaków czy rzekomego pomoru drobiu – ograniczenia handlowe będą dotyczyć tylko określonego obszaru, a nie całego kraju. Ma to dla nas kolosalne znaczenie, ponieważ Polska jest największym producentem drobiu w UE, z ponad 20-proc. udziałem w całej unijnej produkcji oraz trzecim światowym eksporterem.
