Afrykański pomór świń - nikt nie jest bezpieczny
ASF krzyżuje szyki w produkcji świń w Europie, w tym w Polsce od momentu, kiedy w 2014 r. przekroczył polsko-białoruską granicę. Prof. Grzegorz Woźniakowski twierdzi, że choroba będzie dalej postępowała, a my możemy jedynie spowalniać jej marsz i bronić chlewni. Pytamy go wprost - czy nikt nie jest bezpieczny?
W maju tego roku ukazał się najnowszy raport Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności EFSA, dotyczący aktualnej sytuacji epizootycznej związanej z ASF w Europie. Co z niego wynika?
Grzegorz Woźniakowski: Że wciąż wiele się uczymy o rozprzestrzenianiu się ASF na terenie tych państw, na których choroba wystąpiła. Wcześniejsze ustalenia i prognozy muszą być zweryfikowane, pomimo tego, że obserwowane są pewne optymistyczne trendy w postaci zmniejszenia liczby ognisk ASF u dzików w najnowszym okresie sprawozdawczym, czyli w latach 2020–2021. Obserwujemy to m.in. w Polsce, na Węgrzech czy Litwie – tu odsetek ognisk u dzików był o kilkanaście procent niższy niż w latach ubiegłych. Niestety, są kraje, np. Rumunia, w których liczba ognisk u dzików wzrosła nawet o 30%. Na Słowacji jest ona aż kilkakrotnie wyższa niż w poprzednim okresie sprawozdawczym.
Co to oznacza?
G.W.: Że w tych krajach ASF ma charakter ciągły, epidemiczny.
Jak wygląda sytuacja w produkcji świń?
G.W.: Najgorzej jest w Rumunii. Tam ogniska u świń występują nie tylko w sektorze gospodarstw przyzagrodowych, ale również w fermach wielkotowarowych. Wirus jest wykrywany nawet w chlewniach liczących kilkadziesiąt tysięcy świń w cyklu zamkniętym.
Jak to możliwe? Przecież warunki bioasekuracji w takich stadach powinny wykluczać zawleczenie wirusa.
G.W.: Jeden z czynników warunkujących lawinowe występowanie ognisk w Rumunii związany jest z bezpośrednią bliskością tych gospodarstw. Tam ogniska występują po sobie w promieniu mniejszym niż 1–2 km. Do innych czynników należą działania rolników, zbierających zielonkę i siano, które są później stosowane w gospodarstwach utrzymujących świnie. Plus dodatkowo zanieczyszczona wirusem pasza, która również w tym kraju może odgrywać dużą rolę w rozprzestrzenianiu się choroby.
Jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz rozprzestrzeniania się ASF w Polsce?
G.W.: We wszystkich krajach, w których choroba pojawiła się również w produkcji wielkotowarowej, największe znaczenie ma świadomość wszystkich osób obsługujących chlewnie i nawet najdrobniejsze niedociągnięcia z ich strony. Ludzie mogą być wektorem mechanicznym wirusa ASF. Konsekwencją tej niewiedzy jest pojawianie się kolejnych ognisk. Raport zupełnie pomija wcześniej wymieniane wektory, jak choćby owady.
Czyli muchy i komary nie przenoszą wirusa?
G.W.: Jest to model sztuczny, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i najbardziej istotnymi elementami w szerzeniu się ASF w Polsce i innych krajach Europy.
Były kraje, które poradziły sobie z wirusem, jak choćby te nadbałtyckie.
Jak do tego doszło?
G.W.: Trudno to wytłumaczyć. Czy możliwe jest tak długie przetrwanie wirusa w środowisku? To raczej wątpliwe. Mówi się, że nowe ogniska związane są niestety z działalnością człowieka. Dużą rolę odgrywa tam bliskość zakażonych dzików wzdłuż granicy z Rosją, gdzie nie ma kontroli nad ASF.
Możemy powiedzieć: człowiek i dzik, inne wektory nie są, wg raportu, poważnie brane pod uwagę.
G.W.: Tak. Można podsumować, że nadal niewiele wiemy, jak wirus przedostaje się do populacji dzików na terenie teoretycznie wolnym od wirusa. Estonia przez prawie 4 lata nie notowała ognisk u świń, a w 2021 r. wystąpiło tam ognisko w gospodarstwie wielkotowarowym, które utrzymywało kilkanaście tysięcy świń. Jedynym wytłumaczeniem na razie są braki w zrozumieniu bioasekuracji, które powodują, że problem powrócił.
Czy w Niemczech sytuacja jest podobna?
G.W.: Władzom niemieckim długo udawało się utrzymywać wirus ASF na wschodzie kraju, przy granicy z Polską. Jednak przeskok o 500 km na zachód wskazuje na człowieka. Dziki migrują 10–12 km rocznie i nie byłyby w stanie przemierzyć takiej odległości. Należy podkreślić, że było to gospodarstwo utrzymujące świnie na wolnym wybiegu, co właściwie w kraju, w którym występuje ASF, nie powinno mieć miejsca. Scenariusze są nieprzewidywalne, to pokazują kolejne, zaskakujące nas ogniska. Nawet jeżeli większość producentów i ich pracowników jest w pełni świadoma zagrożenia i zasad bioasekuracji, to pojedynczy epizod może zniszczyć krajową produkcję trzody chlewnej.
Nikt nie jest bezpieczny?
G.W.: Niestety, nie.
Nic nie da się zrobić?
G.W.: Skuteczną bronią, jeżeli chodzi o zatrzymanie migracji zakażonych dzików na tereny wolne od ASF, wg raportu, są strefy białe, w których maksymalnie zredukowana będzie populacja dzika, nawet poniżej 0,1 dzika/km2.
Wiele mówi się o tym, że pomór u dzików wykrywamy zbyt późno.
Czy raport określa, jak szeroka powinna być strefa biała?
G.W.: To ustalają kraje indywidualnie. Zazwyczaj mówi się o 50, a nawet 70 km. Jednak im strefa szersza, tym trudniej zrealizować jej założenia, czyli niemalże depopulację dzików w niej przebywających. Pojawiają się przesłanki o wprowadzeniu ogrodzeń, wzorem Belgii. Natomiast są to środki dostosowane indywidualnie do warunków w kraju.
Wciąż słyszymy, że dzików nie da się zdepopulować, bo populacja się odradza w zastraszającym tempie.
G.W.: Niedawno mówiło się, że to jest 150–200% w skali roku. Coraz częściej eksperci mówią, że jest to nawet 300%. Prawda jest taka, że mamy kilkakrotnie więcej dzików, niż wskazują na to jakiekolwiek szacunki i obliczenia. Wskazują na to dane z odstrzału dzików. Ale podobnie rzecz się ma w innych krajach europejskich. Dlatego musimy czuwać nad przebiegiem epidemii na danym terenie. Najważniejszy jest bierny monitoring, czyli znajdowanie szczątków dzików, ich badanie i utylizacja. Dzięki temu wiemy, gdzie choroba występuje. Ważne jest też odpowiednie zarządzanie populacją dzików.
Jest szansa na szczepionkę przeciw ASF?
G.W.: Szanse na opracowanie prototypu szczepionki ma zespół naukowy dr. Douglasa Gladue’a z USA. Jednak do wprowadzenia jej na rynek jeszcze bardzo długa droga. W obecnych realiach prawnych szczepienie świń spowodowałoby utracenie statusu kraju wolnego od ASF u świń. Trudno sobie wyobrazić, żeby jakiś europejski kraj starał się taką szczepionkę wprowadzić.
Dziękuję za rozmowę.