Fundusz Ochrony Rolnictwa był potrzebnym narzędziem do pomocy w trudnej sytuacji rolnikom, którzy ponieśli straty przez upadek lub niewypłacalność zakładu, gdzie sprzedawali swoje produkty. Rekompensaty miały pochodzić z wspólnego budżetu zarządzanego przez KOWR. Rolnicy mieli sporo uwag do pierwotnej wersji ustawy, więc po szerokich konsultacjach dokonano jej nowelizacji. Niestety, zabrakło doprecyzowania niektórych zagadnień. Wśród rolników już zaczęło grzmieć, a zaraz może rozpętać się burza, bo niestety stanęło tylko na obietnicach i nici z wyższych limitów.
- Pomoc z Funduszu Ochrony Rolnictwa nie powinna wchodzić do pomocy de minimis. Ten rok jest świetnym przykładem kiedy rolnik skorzysta z FOR, odzyska utracone pieniądze, których zakład mu nie zapłacił, ale tylko do wysokości limitu pomocy de minimis 50 tysięcy euro na okres trzech lat. Warto dodać, że w tej kwocie zawarta jest też pomoc po stratach wyrządzonych przez grad, suszę, a także zwrot za akcyzę za paliwo czy dopłaty do materiału siewnego – mówi Paweł Jaruga, prezes Spółdzielni Lubelska Porzeczka, plantator z Klementowic.
Niższy limit dla grup i zrzeszeń
Po konsultacjach i nowelizacji ustawy pojawił się rozszerzony katalog beneficjentów, którzy mogą skorzystać z Funduszu Ochrony Rolnictwa, m.in. poszerzono go o zrzeszenia, spółdzielnie rolników, grupy producentów. Limit miał wynosić 50 tys. euro dla rolnika, 300 tys. euro dla zrzeszeń, stowarzyszeń oraz spółdzielni.
- Tak czy inaczej trzeba było to wyłączyć z pomocy de minimis i o to apelowaliśmy. Ale dyrekcja MRiRW mówiła wtedy, że się nie da, bo to musi być de minimis. Stwierdziliśmy, że nie będziemy z tym walczyć. Żyłem ze świadomością, że składając wniosek o wypłatę pieniędzy, jako zrzeszenie czy spółdzielnia będę mógł skorzystać z pomocy do limitu 300 tys. euro – tłumaczy Jaruga i dodaje, że w trakcie składania wniosków i procedowania przez KOWR, okazało się, że limit dla zrzeszeń, grup spółdzielni nie wynosi jednak 300 tys. euro, ale 50 tys. euro.
- Czyli grupa miałaby dostać tyle, co rolnik indywidualny. KOWR nie udzielił nam odpowiedzi, bo za warunki i zasady pomocy odpowiada MRiRW. Działają według procedury i nie można mieć żadnych pretensji. Okazało się, że w przypadku rolników limit został zwiększony w 2025 r. do 50 tys. euro. W przypadku przedsiębiorstw, w których jest prowadzona pierwotna produkcja limit wynosi również do 50 tys. euro. Pozostałe przedsiębiorstwa otrzymały limit do 300 tys. zł, a w niektórych sytuacjach nawet więcej – zaznacza Jaruga. Pojawia się pytanie na jakiej podstawie KOWR stwierdza, że zrzeszenie, grupa producentów bądź spółdzielnia rolników zajmuje się jakąkolwiek produkcją pierwotną? Tak naprawdę zajmuje się skupem i sprzedażą, a nie produkcją pierwotną.
Konsultacje były, ale ustalenia poszły w niepamięć
- Nikt od nas nie wymagał zaświadczeń z gminy czy ARiMR, nikt nie weryfikował tego, czy mamy jakąkolwiek ziemię na siebie i czy cokolwiek produkujemy jako podmiot. Ktoś z góry zaocznie stwierdził, że zapewne zrzeszenie producentów owoców i warzyw bądź spółdzielnia rolników Lubelska Porzeczka ma produkcję pierwotną. Co jest nieprawdą. Więc jeżeli nie ma produkcji pierwotnej, to powinienem przysługiwać limit 300 tys. euro tak jak wynikało z konsultacji – dodaje Paweł Jaruga. Zaznacza, że w jeżeli głównym dochodem takiego zrzeszenia jest na przykład kupno od swoich członków produktów rolnych i sprzedaży, w celu koncentracji, wzrostu ceny czy zwiększenia konkurencyjności należy uznać, że tego typu podmiot nie ma uprawy pierwotnej, a główny produkt pochodzi jednak ze sprzedaży tego surowca dostarczonego przez członków.
- Gdybyśmy prowadzili przetwórstwo, do czego tak się namawia „skracajmy łańcuchy dostaw, zacznijmy produkować przetworzone produkty rolne, żeby uzyskać większy dochód” to tak czy inaczej bylibyśmy w limicie 300 tys. euro. Gdyby spółdzielnia albo zrzeszenie nawet miało jakąś ziemię i wspólnie coś uprawiało, to wtedy można byłoby analizować, co stanowi główny dochód, a co pomocniczy. To Urząd Skarbowy powinien sprawdzić na podstawie faktur sprzedażowych czy zakupowych, co stanowi główny dochód tego typu podmiotu – mówi prezes Spółdzielni Lubelska Porzeczka.
Paweł Jaruga zastanawia się ponadto nad tym, kto według FOR jest rolnikiem - „vatowiec” czy „ryczałtowiec”, a może „vatowiec” to już przedsiębiorca… Przepisy w tym zakresie są na tyle niejasne, że przez lata będą powodowały konflikty na linii rolnik, grupa, zrzeszenie, spółdzielnia – KOWR – MRiRW. W ustawie zabrakło jasnego wytłumaczenia „kto, za co, ile i dlaczego”. To pole do nadużyć i nadinterpretacji. Ta ustawa miała pomóc poszkodowanym rolnikom. Pomoc, która faktycznie trafi do grup będzie znikoma, mimo zapewnień, że obowiązuje wyższy limit.
Co to dokładnie oznacza dla grup i zrzeszeń?
- W naszym przypadku jednak będzie limit do 50 tys. euro, miał być 300 tys. euro. Co to oznacza? Brak pokrycia strat. Po co się w takim razie organizować? Dziesięciu rolników sprzedających indywidualnie na własny rachunek, otrzyma większą kwotę niż grupa rolników – gdzie tu sens i logika? Grupa pracująca razem, skracająca łańcuchy dostaw, uzyskująca większą kwotę sprzedaży swoich surowców jest dyskryminowana. To powinno być co najmniej 50 tys. dla jednego członka. Mimo tego zgodziliśmy się na 300 tys. euro, a dostaliśmy 50 tys. euro. Trzeba pamiętać, że to nie jest pomoc z budżetu państwa, ale z budżetu rolników i to my mieliśmy ustalić zasady zarządzania tymi środkami i według nich pomoc wypłacać – mówi Jaruga. Dodaje, że podczas konsultacji resort rolnictwa tłumaczył to w ten sposób, że poniekąd środki, które trafiają na konto FOR są rozumiane jako podatek, który trafia do budżetu państwa, a ich wypłata jest pomocą publiczną.
- W rzeczywistości to nie jest żaden podatek, tylko składka członkowska. Funduszem zarządza KOWR i na zarządzanie przeznacza 1 proc. Jeśli w tym momencie na FOR jest 136 mln zł to ten 1 proc. to jest ogromna kwota. Każdy podmiot w momencie składania wniosku powinien wiedzieć na jaką kwotę może liczyć, a nie dopiero jak przyjdzie decyzja 30 czerwca, że limit jest mniejszy niż ustalaliśmy – zaznacza Jaruga. Złożono wnioski na kwotę 85 mln zł, jednak sporo z nich zostało odrzuconych z powodu przedawnienia faktur lub braku ogłoszenia upadłości lub restrukturyzacji zakładu.
Janusz Wojciechowski: „Rekompensaty z FOR to ochrona a nie żadna pomoc”
Janusz Wojciechowski w odpowiedzi na pytania naszej Redakcji zaznacza, że rekompensaty wypłacane rolnikom w ramach FOR nie mają charakteru pomocy publicznej, o jakiej mowa w art. 107 ust. 1 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej i nie podlegają regulacjom prawnym limitującym wysokość tej pomocy.
- Skądinąd sama nazwa – Fundusz Ochrony Rolnictwa - wskazuje, że mamy do czynienia z działaniami ochronnymi a nie pomocowymi. Wskazuje też na to natura FOR – dodaje Janusz Wojciechowski. Podkreśla, że w art. 107 & 1 Traktatu o funkcjonowaniu UE czytamy, że „..z zastrzeżeniem innych postanowień przewidzianych w Traktatach, wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodna z rynkiem wewnętrznym w zakresie, w jakim wpływa na wymianę handlową między Państwami Członkowskimi...”
FOR ma pomagać, a nie szkodzić
- Zapłata rolnikowi ze środków FOR za to, co faktycznie dostarczył na rynek i za co nie otrzymał zapłaty (z powodu nierzetelności czy niewypłacalności podmiotów skupujących) nie tylko nie zakłóca ani nie grozi zakłóceniem na rynku, a wręcz przeciwnie – prowadzi do wyrównania szans na rynku, znosi bowiem sytuację, w której jedni rolnicy sprawiedliwie otrzymali zapłatę za swoje dostarczone na rynek produkty, a drudzy jej nie otrzymali. Taka sytuacja właśnie powoduje nierówność, zakłócenie rynku i niesprawiedliwe eliminowanie z niego rolników poszkodowanych brakiem zapłaty za dostarczone na rynek produkty. Rekompensaty FOR nie tylko nie zakłócają, ale przywracają równość konkurencji i równość szans na rynku rolnym. W tym kontekście ograniczenia rekompensat FOR do limitów de minimis bezzasadnie ogranicza „działanie wyrównujące” tych rekompensat, bo prowadzi do sytuacji, że część rolników otrzyma rekompensaty nie całkowite, a jedynie częściowe, niekiedy wielokrotnie niższe od rzeczywistych strat – wyjaśnia Janusz Wojciechowski. Uważa, że notyfikacja rekompensat FOR jako pomocy publicznej podlegającej rygorom pomocy de minimis była „aktem nadgorliwości”.
- Prawo unijne bowiem takiej notyfikacji nie wymaga, zważywszy że nie chodzi tu o jakąkolwiek pomoc państwową ani nawet o jakąkolwiek pomoc zewnętrzną inną niż państwowa. Polska niepotrzebnie notyfikowała do Komisji Europejskiej rekompensaty FOR jako pomoc państwa 20 grudnia 2023 roku. Tej oceny nie zmienia decyzja KE z 11 stycznia 2024 skoro bowiem Polska sama uznała rekompensaty FOR za pomoc państwa, to Komisji nie pozostawało nic innego jak się na tę „pomoc” zgodzić – podkreśla Wojciechowski. Dodaje, że nowelizacja ustawy uznająca rekompensaty z FOR za pomoc de minimis była niepotrzebna i krzywdząca, powodując nieuzasadnione i niekonieczne limitowanie pomocy z powołaniem się na konieczność dostosowania się do prawa Unii Europejskiej podczas gdy taka konieczność z prawa unijnego nie wynika.
Można regulować, ale nie w ten sposób
Janusz Wojciechowski zaznacza, że dopuszczalne jest limitowanie rekompensat FOR, ale wyłącznie na gruncie prawa polskiego.
- Środki FOR nie są środkami publicznymi, są to środki pochodzące ze składek firm skupujących płody rolne, de facto wliczone w cenę tych produktów płaconą rolnikom, co tym bardziej przeczy tezie, że rekompensaty FOR stanowią pomoc dla rolników. Jeśli już, to są to raczej środki „samopomocy” a nie zewnętrznej pomocy dla rolników.
Reasumując uważam, że niezbędna jest nowelizacja ustawy o FOR usuwająca z niej art. 21 ust. 1A, uznający rekompensaty FOR za pomoc de minimis, jak również odstąpienie od notyfikacji w Komisji Europejskiej rekompensat FOR jako pomocy publicznej, a w konsekwencji pozostawienie kwestii ewentualnego limitowania wysokości rekompensat FOR do prawa krajowego z wyłączeniem regulacji UE w zakresie pomocy publicznej – podsumowuje Janusz Wojciechowski.
Co na to MRiRW?
11 czerwca odbyła się dyskusja na temat FOR na spotkaniu Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony i Rozwoju Polskiej Produkcji Rolnej oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Rozwoju Obszarów Wiejskich, a na zadane przez rolników i grupy producentów pytania odpowiedziała Aleksandra Szelągowska z Departamentu Budżetu MRiRW.
- Faktycznie w tej chwili, w momencie kiedy KOWR zaczął wydawać w tym roku pierwsze decyzje dla grup, które prowadzą działalność handlową, a nie działalność rolniczą, powstał kłopot, w jaki sposób można zwiększyć limit pomocy z 50 tysięcy na jedno gospodarstwo, na jednego beneficjenta do 300 tysięcy. Nad tym pracujemy. W poniedziałek zapadnie decyzja. Jeżeli trzeba będzie zmienić w trybie szybkim ustawę, to tę ustawę przedłożymy do Sejmu. Jeżeli nie będzie potrzeby zmiany ustawy, zrobimy to na podstawie interpretacji - mówiła dyrektor Szelągowska.
W odpowiedzi na pytanie, dlaczego FOR zajmuje się KOWR, a nie Izby Rolnicze Dyrektor Szelągowska wyjaśniła, że wówczas oskładkowanie zakładów skupujących produkty rolne nie mogłoby być ustawowym zobowiązaniem do nałożenia parapodatku.
- Ten fundusz utworzony przy Krajowej Radzie Izb Rolniczych na zasadzie dobrowolnej, czy to składek członkowskich od producentów rolnych, nie miałby żadnych znamion pomocy publicznej i wtedy działałby tylko i wyłącznie na zasadzie założeń i statutu przyjętego dla tego funduszu. Taka możliwość jak najbardziej jest cały czas, może być brana przez Krajową Radę Izb Rolniczych pod uwagę, że tworzą własny fundusz na zasadzie oskładkowania członków, żeby z tego funduszu wypłacać odszkodowania bez żadnej ingerencji czynników publicznych. Również oczywiście wtedy bez wspomagania się ustawą o ordynacji podatkowej i bez wspomagania się ustawami o egzekucji. Fundusz ma moc prawną i możliwość egzekwowania wpłat parapodatku, na rzecz Funduszu Ochrony Rolnictwa utworzonego w KOWR-ze. Dlatego, że KOWR ma instrumenty związane z egzekucją tych płatności łącznie z kontrolami i łącznie z karami, które mogą być nakładane - mówiła Szelągowska.
KRIR - konieczne są zmiany w FOR
O komentarz, na temat obecnego kształtu FOR poprosiliśmy Wiktora Szmulewicza, prezesa KRIR.
- To nie jest parapodatek, fundusz powstał ze składek rolników, pochodzących ze sprzedaży produktów rolnych. Na początku, kiedy na konto funduszu trafiło pierwsze 100 mln z budżetu państwa, faktycznie można było uznać, że są to pieniądze publiczne, ale już kolejne środki to pieniądze rolników. Chcieliśmy się podjąć zarządzania funduszem, nie po to żeby na tym zarabiać, tylko zrobić to po kosztach obsługi. Trzeba byłoby zaangażować kogoś do rozliczania i dokumentacji - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes KRIR. Zaznacza, że resort rolnictwa twierdzi, że gdyby Izby zajmowały się funduszem to mogłyby pobierać jedynie dobrowolne wpłaty na FOR. Prezes KRIR nie widzi w tym problemu, wystarczy przyznać dodatkowe uprawnienia.
- Instytucja składająca się ze wszystkich rolników w Polsce mogłaby to robić, bo jesteśmy samorządem powołanym z mocy ustawy. Myślę, że rolnicy by to zaakceptowali, bo rozliczaliby się sami między sobą - dodał. Ponadto uważa, że grupa zajmująca się jedynie wspólną sprzedażą powinna mieć możliwość odzyskania pieniędzy swoich członków, przecież każdy z nich ma dokumenty ile i czego sprzedał.
- Jeśli grupy producenckie i stowarzyszenia tylko sprzedają i nie przetwarzają produktów to każdy z członków powinien móc złożyć wniosek i mieć limit do 50 tys. euro. Nawet nie wspólnie do 300 tys. euro, bo może się okazać, że i tak ta kwota nie pozwoli na zrekompensowanie strat - mówi Wiktor Szmulewicz. Uważa, że pieniądze z FOR powinny być umieszczone na koncie, które pozwala zarabiać, kiedy środki czekają na wypłaty. Ponadto według wpłaty niego wpłaty i wypłaty środków powinny odbywać się cały rok. Wówczas poszkodowani rolnicy mogliby szybciej otrzymywać pomoc.
- Uważam, że ta pomoc nie powinna wchodzić w pulę de minimis, bo mimo, że budżet jest zwiększony dwukrotnie, środków i tak często brakuje. Powinniśmy go raczej odciążać, a nie dokładać kolejnych działań - dodał prezes KRIR.
