StoryEditor

Posłowie zadowoleni, rolnicy protestują. Kto straci, a kto zyska na zakazie?

Przegłosowana w Sejmie ustawa zakazująca hodowli zwierząt na futra wywołał euforię w szeregach większości klubów parlamentarnych. Rolnicy patrzą na to z niepokojem i pytają, czy kolejne do zamknięcia będę fermy bydła, świń, a może drobiu?

22.10.2025., 17:30h

O tym, że tuż przed finalnym głosowaniem w Sejmie atmosfera była naprawdę gorąca świadczą słowa posłanki Doroty Olko (Lewica).

– Przed nami dzisiaj jest niepowtarzalna szansa, żeby raz na zawsze pożegnać futra w Polsce. Nie tylko się cieszę, ale też jestem wzruszona, że wszyscy do tej pory zgadzamy się co do tego, że ten przemysł powinien już po prostu przejść do historii. Bo nie ma powodu, żeby nasz kraj był jakimś skansenem okrucieństwa wobec zwierząt, niszczenia środowiska naturalnego, uprzykrzania życia ludziom, którzy mają nieszczęście żyć obok tych ferm – mówiła parlamentarzystka i wytykała, że "zyski kilku biznesmenów naprawdę nie są tego warte".

– A my na tej sali nie jesteśmy od tego, żeby reprezentować wąskie grono futrzanych potentatów. Jesteśmy tu w imieniu całego społeczeństwa. Ponad 70% społeczeństwa chce tego zakazu – grzmiała posłanka Olko.

"Futro z norek nie jest już symbolem luksusu"

W dalszej wypowiedzi przekonywała, że Polska jest dzisiaj jednym z ostatnich krajów, w których hodowla zwierząt futerkowych jest legalna. – Ten przemysł nie ma przyszłości, bo znika popyt. Nikt nie chce już nosić futer z żywych zwierząt – tłumaczyła.

Parlamentarzystka Lewicy podnosiła, że ponad 1500 marek odzieżowych, a wśród nich giganci mody, tacy jak Prada czy Versace, zrezygnowało już z produkowania futer i nie zrobiło tego z dobrego serca, tylko dlatego, że tego oczekiwali konsumenci.

– W XXI wieku futro z norek nie jest już symbolem luksusu, nie jest prestiżem, jest po prostu obciachem. W ponad 20 krajach Europy nie wolno już zabijać zwierząt na futra. Produkcja na całym świecie gwałtownie spada. Polska jest obecnie jednym ze światowych liderów upadającej, cuchnącej i okrutnej branży. To nie przynosi nam chluby – zaznaczała.

Ostatecznie za wprowadzeniem zakazu głosowało 339 parlamentarzystów. Za przyjęciem ustawy zagłosowali prawie wszyscy członkowie Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Lewicy, niemal wszyscy członkowie PSL (przeciwko był minister rolnictwa) oraz 100 posłów i posłanek Prawa i Sprawiedliwości. Łącznie było 79 głosów przeciwnych, a wstrzymujących się 19.

Hodowcom będzie przysługiwało odszkodowanie

Zgodnie z ustawą, która trafiła do Senatu wprowadzenie bezwzględnego zakazu chowu i hodowli zwierząt na futro z wyjątkiem królików ma obowiązywać od momentu wejścia w życie ustawy, czyli 14 dni od jej ogłoszenia.

Przedsiębiorcy będą zobowiązani do wygaszenia produkcji do 31 grudnia 2033 r. Po zamknięciu hodowli nie będą musieli starać się o wydanie ponownej decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla działalności, którą planują w miejscu dotychczasowej.

Co ważne, hodowcom będzie przysługiwało odszkodowanie za poniesioną stratę majątkową wynikającą z zamknięcia działalności. Wysokość odszkodowania zależeć będzie od średniego rocznego przychodu hodowcy oraz daty zakończenia hodowli. Uwaga! Im później działalność zostanie zakończona, tym mniejsze ma być odszkodowanie. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.

image

Zakaz hodowli zwierząt na futra. Co z odszkodowaniami?

"Cały przemysł futrzarski to zaledwie 0,01%"

Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny dziwi się, z jaką łatwością przyszło posłom wydanie kilkuset milionów złotych z budżetu państwa na odszkodowania i odprawy dla zwalnianych pracowników, gdy w rolnictwie brakuje pieniędzy. – Koniec hodowli w rzeczywistości oznacza zabicie wszystkich zwierząt – komentuje.

Posłanka Małgorzata Tracz (KO) podkreśla, że rekompensaty są konieczne, jednak nie będzie to wielkim obciążeniem dla budżetu, zwłaszcza, że proces wygaszania produkcji będzie trwał kilka lat. – Cały przemysł futrzarski to zaledwie 0,01% polskiego PKB. To nie jest znacząca część gospodarki, to margines – podkreśla parlamentarzystka.

Monika Przeworska, dyrektor Instytut Gospodarki Rolnej wylicza, że 0,01% polskiego PKB z 2023 roku to ok. 340 mln zł. – Wydaje mi się, że jak na lekko ponad 230 ferm w Polsce to doskonały wynik. Polska to niesamowicie bogaty kraj, skoro 340 mln zł to drobne – komentuje Przeworska.

Łukasz Pergoł, rolnik z woj. warmińsko-mazurskiego i członek Stowarzyszenia PTR nie jest w stanie pojąć, jak można wygaszać sektor futrzarski, który przynosi stałe wpływy do budżetu, zmniejsza koszty produkcji drobiu i jest naturalnym utylizatorem resztek poubojowych

– Ta ustawa, to żadna ochrona zwierząt! Zwierzęta będą dalej hodowane, ale na wschodzie, w gorszych warunkach. Przejaw hipokryzji ekologów jak nie widać to nie znaczy, że tego nie ma – podkreśla Pergoł. 

Ubój rytualny zagrożony?

Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso mówi wprost, że jest obawa o dalsze pomysły w zakresie ograniczania działalności branży hodowlanej. – Tego wszyscy się obawiają, ponieważ krążą opinie mówiące o tym, że przegłosowana ustawa ma służyć jako wzór do stopniowego zamykania całej produkcji zwierzęcej w Polsce – tłumaczy.

image
Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso
FOTO: Krzysztof Zacharuk

Choiński wyraża zadowolenie, że tym razem zaproponowano firmom prowadzącym hodowle zwierząt futerkowych odszkodowania i pewien czas na zakończenie działalności (inaczej było w tzw. piątce dla zwierząt). 

– W tej smutnej wiadomości to jedyny plus. Zawsze jest jakaś perspektywa dochodzenia, a nie zamknięcie działalności z dnia na dzień – zauważa prezes Polskiego Mięsa i przyznaje, że najbardziej obawia się teraz ograniczenia uboju rytualnego. 

– Boimy się tego, że kolejnym krokiem może być pójście w kierunku likwidacji uboju na potrzeby rytualne, a to jest duży rynek. To jest dzisiaj naprawdę ważna gałąź produkcji zwierzęcej, zwłaszcza jeżeli chodzi o eksport. W przypadku drobiu jest to nawet 50%, a w przypadku wołowiny jeszcze więcej – przyznaje Witold Choiński.

Drób może mieć kłopoty?

Dariusz Goszczyński, prezes zarządu i dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej podkreśla, że ocena przegłosowanej ustawy jest negatywna i nie może być inna, ponieważ – jak mówi – wykruszenie jednego elementu z dobrze funkcjonującego mechanizmu branży hodowlanej, przyniesie straty dla wszystkich.

image
Dariusz Goszczyński, prezes zarządu i dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej
FOTO: Krzysztof Zacharuk

– Uważam, że podobne sprawy powinny być regulowane mechanizmami rynkowymi, a nie w sposób taki, w jaki to zostało przyjęte w Sejmie. Nasze negatywne zdanie wynika również z tego, że branża drobiarska współpracuje z branżą norek, gdzie odpady poubojowe są cały czas przekazywane hodowcom na skarmianie. Oczywiście dla nas jest to również wyzwanie związane ze znalezieniem alternatywnych rozwiązań dotyczących zagospodarowania odpadów poubojowych – tłumaczy.

Czy branża drobiarska nie obawia się tego, że po likwidacji branży futerkowej ktoś wpadnie na pomysł, aby ograniczyć hodowlę drobiu? – Trudno sobie to wyobrazić, ponieważ branża drobiarska w Polsce w bardzo wydatny sposób przyczynia się do budowania bezpieczeństwa żywnościowego. Jesteśmy największym producentem w Unii Europejskiej i nawet nie wyobrażam sobie dyskusji na ten temat – odpowiada Goszczyński.

Prawdą jest jednak, że takie postulaty już się pojawiają. – Na szczęście tylko ze strony organizacji pseudoekologicznych. Chcę jasno powiedzieć, że każda tego typu ingerencja będzie wpływała nie tylko na branżę hodowlaną, ale na całe rolnictwo – zaznacza prezes KRD i dodaje: – Wyrwanie jednego, nawet małego elementu, spowoduje efekt domina i będzie w bardzo wydatny sposób negatywnie wpływało na całe rolnictwo w Polsce i w UE.

Co się stanie z odpadami, których nie wykorzystają hodowcy norek? – Oczywiście tutaj każdy zakład będzie musiał podejść do tego w indywidualny sposób. W tej chwili coraz więcej firm wchodzi w produkcję karm dla zwierząt i tutaj też jest pewna przestrzeń do zagospodarowania – wyjaśnia Dariusz Goszczyński

– Natomiast oczywiście to będzie proces i to już każdy zakład, każdy producent w indywidualny sposób będzie musiał opracować alternatywne rozwiązania, co będzie wiązało się z kosztami – zastrzega prezes KRD.

Krzysztof Zacharuk

Krzysztof Zacharuk
Autor Artykułu:Krzysztof Zacharuk
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
05. grudzień 2025 13:15