Na początek sprawa przebiegu wegetacji, sytuacji pogodowej i ich wpływu na zbiory i plony. W kuluarach Giełdy zapytałem ekspertów czy to, co się działo w ostatnich miesiącach na plantacjach może mieć wpływ na to, że np. zabraknie nam wysokiej jakości zboża i te widełki cenowe mogą być - tak jak było to parę lat temu - bardzo duże pomiędzy ziarnem konsumpcyjnym a paszowym?
Jakość pszenicy w żniwa dużą niewiadomą
Oto co na ten temat sądzi Artur Gołębiowski, dyrektor Działu Zbóż firmy Agrii Polska Sp. z o.o.
- Myślę, że tutaj jakby mamy do czynienia i mieliśmy do czynienia już jesienią z regionami, gdzie były niedobory wody i te wschody czy rzepaku, czy zbóż ozimy nie były wyrównane. Wiosną mieliśmy regiony, gdzie wystąpiły intensywne i długie opady deszczu, ale również mieliśmy później regiony, gdzie tej wody brakowało, głównie na północy, północnym zachodzie Wielkopolscy czy na zachodzie kraju. No i ten przełom kwietnia i maja, gdzie mieliśmy przymrozki i to nie kilkugodzinne, ale kilkudniowe, gdzie zarówno plantacje rzepaku na północy, północnym zachodzie czy centrum ucierpiały. Mieliśmy dużo przesiań rzepaku, jak również plantacje pszenicy były poszkodowane przez mrozy. To wszystko powoduje, że ta pogoda bardzo mocno nam wpływa na to, jak się będą zachowywały w najbliższym czasie przede wszystkim łany, bo mamy wiele informacji, że agrotechnika była w stu procentach wykonana i były wykonane wszystkie zabiegi ochronne. Niestety, te zabiegi nie zadziałały ze względu na pogodę - zbyt wysokie lub niskie temperatury, zbyt sucho, lub zbyt mokro. To jest duży znak zapytania, jakie będziemy mieli plony. Ale kolejny duży znak zapytania to jaka będzie jakość tej pszenicy, bo to jest najważniejsze. Od kilku lat już mamy sytuację, gdzie mamy bardzo dużą rozpiętość cenową między pszenicą paszową, a pszenicą wysokiej jakości. I to różnicę rzędu 100 do 200, 250, a czasami nawet do 300 złotych pomiędzy pszenicą paszową, a pszenicą najwyższej jakości, czyli "białkową czternastką". Więc to jest kluczowe pytanie: jaką będziemy mieli jakość, kiedy rozpoczną się zbiory i jaki będzie stosunek między tymi pszenicami niskobiałkowymi, a pszenicami wysokobiałkowymi? Jaka będzie rozpiętość cenowa i różnica ceny w tych jakościach - mówił Artur Gołębiowski.
Zboże i rzepak jest gdzie sprzedać, kluczowa jest logistyka
A co na temat wpływu przebiegu wegetacji i pogody na jakość i ceny zbóż w tym sezonie sądzi Mariusz Olejnik, prezes Spółdzielni Grup „Polski Rzepak i Zboża”
- Uważam, że tak i my liczymy na tą dużo większą różnicą. Mamy trochę szczęścia, ponieważ mamy GoodMills, który premiuje lepszej jakości parametry pszenic i tutaj coraz bardziej zacieśniamy te relacje. Ale mamy również i Cedrob, czyli tych, którzy potrzebują surowca na cele paszowe. Te dwie alternatywy powodują to, że spróbujemy gdzieś się zmieścić. Jeżeli aura spowoduje to, że parametry będą gorsze, to będziemy mieli możliwość sprzedania gdzieś indziej. Jeżeli chodzi o rzepak, to również trochę szczęścia mamy, ponieważ mamy zakład tłuszczowy w Brzegu. Jeżeli chodzi o pszenicę o niższych parametrach, jest blisko Cargill. Jeden minus jest taki, że mamy morze daleko i porty, natomiast tutaj jakoś sobie radzimy i moim zdaniem podstawą stabilizacji - o czym była mowa w jednym z wykładów - jest utrzymanie takich partnerskich relacji z przetwórcami. My jako producenci zorganizowaliśmy się, wzięliśmy na siebie ciężar spraw logistycznych i tą wartość dodaną mamy. Tutaj zachęcam do współpracy, bo to jest stabilizacja produkcji. Poza tym my kupujemy również analizę rynku. Łatwiej nam jest trafić z ceną i rozłożyć sprzedaż w czasie. To jest też ważne - przekonuje Mariusz Olejnik.
Pszenica paszowa po 700 zł, konsumpcyjna 10-15% drożej?
Znamy opinie ekspertów na temat tego przełożenia warunków polowych i pogodowych na rynek. Ale pora na konkrety. Skoro spodziewamy się widełek cenowych, to jakie mogą one być i jakich cen powinniśmy się spodziewać w te żniwa? Najpierw komentarz Marcina Sobczuka, prezesa Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
- Ja bym sobie życzył, żeby to był mniej więcej poziom przynajmniej zeszłoroczny. Zważywszy na to, że nawozy trzeba będzie drożej kupić. Ale czy nam się to uda? Trudno dzisiaj to jednoznacznie wyrokować. Niestety, martwię się tym, bo wiem, że są zakusy, żeby jakoś te ceny zbić. Ale w żniwa, żeby to było jakieś tam 700 zł za paszówkę i 10-15% więcej za konsumpcję, to myślę, że jakoś byśmy w tym roku funkcjonowali. Zakładając w miarę stabilne plony i przyzwoitą jakość, bo to też jeszcze tutaj dużo może się zadziać - wyjaśnia Marcin Sobczuk.
Kluczowe jest uzyskanie dobrej średniej ceny sprzedaży z całego sezonu
Mamy zatem prognozy dotyczące cen pszenicy paszowej i konsumpcyjnej. A jak w przypadku rzepaku? O to zapytałem Juliusza Młodeckiego, prezesa Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
- Tutaj nie ma co wróżyć z fusów, trzeba po prostu zwracać uwagę, jaki jest poziom notowań na dostawy w okresie żniw i potem w październiku, listopadzie i do końca roku ta cena rzepaku jest nieco wyższa, czy proponowane ceny są nieco wyższe niż w ubiegłym roku. I każde gospodarstwo musi sobie odpowiedzieć, czy jest gotowe sprzedać po tych oferowanych cenach. Przypomnę, chyba takim najbardziej uniwersalnym sposobem na osiągnięcie opłacalności uprawy jest uzyskanie średniej ceny w danym roku, a to można osiągnąć tylko przez taką dywersyfikację sprzedaży w określonych okresach. Chcę tylko zwrócić uwagę, bo to jest bardzo ważne, potrzeby przemysłu w Polsce są większe niż my jesteśmy do tej pory w stanie wyprodukować tego rzepaku. Także jest przestrzeń do uprawy rzepaku, my rekomendujemy w porozumieniu również ze środowiskiem naukowym, że w Polsce możemy uprawiać milion dwieście tysięcy hektarów rzepaków bez szkody dla poziomu zdrowotności, bez zachwiania płodozmianu i bez ewentualnych problemów ze zbytem. Zbyt na taką powierzchnię i na takie zbiory przy średnich plonach, jakie my uzyskujemy, jest i będzie. Dzięki różnym regulacjom prawnym, w których również Krajowe Zrzeszenie w ramach koalicji na rzecz biopaliw uczestniczyło i ta sytuacja nie dotyczy tylko Polski. Chcę powiedzieć, że Europa produkuje około dziewiętnastu milionów ha rzepaku, a potrzebuje dwadzieścia pięć.Także to jest miejsce na dodatkowe powierzchnie również i jeśli ktoś podejmuje decyzję, czy chce uprawiać rzepak, czy warto, czy nie warto. Oczywiście to jest kosztochłonna uprawa, wymaga coraz więcej nakładów takich ochronnych, ale rynek na to jest - podkreśla Juliusz Młodecki.
Ile mamy hektarów rzepaku w Polsce? Dane z ARiMR
Skoro już jesteśmy przy rzepaku, to chwilę się przy nim zatrzymajmy. Ponownie usłyszymy prezesa Juliusza Młodeckiego, którego zapytałem o to jaki mamy w tym roku areał jego uprawy w Polsce i czy mamy już precyzyjne dane z ARiMR.
- Tak, mamy już dane. One może nie są jeszcze ostateczne, bo każdego dnia są jeszcze wprowadzane wnioski obszarowe do systemu. Ale na dziś wiemy, że powierzchnia uprawy rzepaku w Polsce jest w granicach jednego miliona dziewięćdziesięciu tysięcy hektarów. To jest trochę dla nas zaskoczenie, bo po takich oświadczeniach naszych plantatorów, członków KZPRiRB sądziliśmy, że ta powierzchnia jest poniżej miliona hektarów. I tak okazało się, że rolnicy składając wnioski, wykazali, że jest ta powierzchnia blisko milion stu tysięcy hektarów. To jest takie bardzo pozytywne zaskoczenie - przyznaje prezes KZPRiRB.
Jaki mieliśmy przerób rzepaku w Polsce?
Wiemy zatem jaki mamy areał rzepaku w tym roku. Trudno – jak słusznie zauważył prezes Młodecki – mówić o poziomie jego zbiorów nim nasiona nie znajdą się w magazynach i tak samo nie możemy prognozować skali zużycia i przerobu na rynku krajowym w sezonie 2025/2026. Ale możemy już pokusić się o wstępne podsumowanie minionego sezonu 2024/2025 w zakresie przerobu rzepaku w polskich zakładach przetwórczych. A zapytałem o to Adama Stępnia, dyrektora Generalnego Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju.
- Jeżeli chodzi o przerób, myślę, że jeszcze nie czas na podsumowanie, ponieważ cały czas ten drugi kwartał 2025 roku trwa. Tym niemniej z optymizmem możemy patrzeć na skalę przerobu w zakładach zrzeszonych w PSPO. Myślę, że ten rekordowy rok, patrząc w ujęciu rocznym, ponad 3,6 mln w roku 2024 rezonuje na też ten ostateczny bilans w ujęciu sezonowym, więc spodziewamy się, że sezonowo będzie to również bardzo dobry czas. Oczywiście pod znakiem zapytania i tutaj wśród największych wyzwań pozostawiam kwestie surowcowe, bo ten wzrost przerobu, który nastąpił w Polsce przy jednocześnie ograniczonym zbiorze, ponieważ te zbiory w roku 2024, a więc na cały sezon, były zdecydowanie niższe, co powoduje, że mamy tutaj dysproporcje na poziomie kilkuset tysięcy ton a jak finalnie dużą to zobaczymy właśnie jeszcze za kilka tygodni. Jest jeszcze ta oczywiście sytuacja, która miała miejsce w ostatnich miesiącach w Europie, może bardziej niż w Polsce, natomiast mocniej implikująca na cenę oleju rzepakowego, a więc ten duży import biodiesla z krajów trzecich. To wszystko powoduje, że tutaj bardzo napiętą sytuacja ekonomiczna. Więc nie sztuką jest oczywiście przerabiać bardzo dużo, sztuką jest na tym jeszcze w sposób jakiś uzasadniony ekonomicznie wyjść na swoje. To są chyba takie główne elementy, na które spoglądamy, no i z dużym niepokojem oczywiście patrzymy na to, co się będzie działo w przyszłym sezonie gospodarczym - podsumowuje Adam Stępień.
