Bartłomiej Czekała, AgroHorti Media: Panie Prezesie, nasza Giełda jest zawsze okazją do podsumowania kończącego sezonu gospodarczego oraz do pewnych prognoz i analiz na kolejny sezon. Chciałbym zacząć z minionego sezonu 2024/2025. Jak Pan ocenia jego przebieg i które czynniki były kluczowe w kształtowaniu się poziomu cen?
Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego: Rok, który minął trzeba przyznać, że był dość stabilny i spokojny. Po żniwach mieliśmy nieznaczny wzrost cen i ta cena mniej więcej przez cały sezon się utrzymywała. Gdzieś w okolicach Nowego Roku był nieznaczny pik do góry. U nas na południowym-wschodzie Polski nie, ale w wielu rejonach kraju udało się tę jedynkę magiczną z przodu złapać za pszenicę konsumpcyjną. Później była dość ciekawa sytuacja, pszenica lekko stonowała, a paszówka dogoniła konsumpcję prawie. No i co najciekawsze kukurydza wyprzedziła paszówkę w tej chwili, gdy się na to nie zapowiadało, bo zbiory kukurydzy były bardzo dobre, jakość też i wydawało się, że ta kukurydza będzie cały czas pod presją ceny. Ale okazało się, że mimo - jak mówią przetwórcy - niezbyt wysokiego eksportu w tym roku jaki zanotowaliśmy, (szczególnie przez porty) cena kukurydzy była dość stabilna. Jeśli chodzi o zboże, to wiadomo, jako producenci chcielibyśmy pewnie troszkę wyższej ceny, no ale cóż zrobić. Był to rok dość spokojny, ceny nawozu były w końcu trochę niższe niż te, które notowaliśmy po wybuchu wojny (w Ukrainie - przyp. red.). No i ceny zbóż, może nie do końca zadowalająca, ale stabilne i pewne. Większe obawy chyba przed nowym rokiem gospodarczym nas czekają o nawozy, niespokojnie na rynku się dzieje w tej chwili. Miał tanieć nawóz, a on nie tanieje. Zapowiadane już cła na pewno spowodują zwyżkę cen niestety. No a czy są podstawy do zwyżek cen? Po giełdach na razie tego nie widzimy.
B.C.: Chciałem zapytać też o perspektywy nowy sezon 2025/2026. Czy tylko to, o czym Pan wspomniał, będzie determinowało ceny w najbliższych miesiącach nowego sezonu czy będą też inne czynniki? Mamy konflikt na Bliskim Wschodzie. Czy spodziewa się Pan przełożenia tej sytuacji na rynki?
M.S.: Naprawdę trudno powiedzieć. Dzisiaj jadąc tutaj z samego rana już słyszałem górnolotne zapewnienia Prezydenta Trumpa, że on już 12-dniową wojnę zażegnał, ale 15 minut później były już komunikaty, że dalej rakiety lecą. Więc myślę, że za wcześnie o tym sądzić. Dużo tu przede wszystkim zdecyduje to, co będzie się działo jeszcze na polach do końca sezonu. Na tę chwilę średnia krajowa opadów chyba nie jest taka najgorsza. Mimo, że weszliśmy w sezon z bardzo dużymi niedoborami wody, ale jednak były mniejsze, większe deszcze, wegetacja nadgoniła i nie można powiedzieć jeśli chodzi o zboże, że jest źle.Uważam, że nawet z takich podstawowych roślin to chyba zboża najlepiej się obroniły na razie. Nawet te przymrozki i mrozy późnowiosenne tak nie zaszkodziły zbożom jak na przykład rzepakowi czy kukurydzy. Tutaj myślę, że na razie jest największe zagrożenie, bo kukurydza ma naprawdę opóźnienia wegetacyjne w porównaniu do średniej z wielolecia dość duże. Zboża, jeżeli nie wydarzy się jakaś fala upałów i w miarę te opady będą na poziomie takim jak przez ostatnie dwa miesiące, to myślę, że powinny być zbiory niezłe. Jeżeli będą niezłe to wiadomo, że będzie to na presję na ceny wywierało. Przetwórcy na pewno będą chcieli przynajmniej w żniwa jakoś te ceny zdołować. Czy do tego dojdzie - zobaczymy. Ja osobiście nie zgadzam się z teorią, że dzisiaj mamy aż tak duże zapasy tego zboża. Tutaj nawet z analitykami spierałem się, że mówi się o 20% zapasów. Szanowni Państwo, 20% oznacza, że co piąty gospodarz nie sprzedał nic, nie posiał nic, ba, nic nie zużył na pasze, nawet szkodniki mu nic nie zjadły. No przecież wiadomo, że jest nieprawda, bo każdy musiał inwestować w środki do produkcji. Żeby przeżyć jakoś na pewno sprzedał. My w Zamojskim Towarzystwie Rolniczym mamy ponad 80 gospodarstw towarowych, to jak ankietę między kolegami robiłem, to już naprawdę trudno znaleźć kilka samochodów na dosypkę do kontraktu, więc uważam, że to jest chyba przeszacowane. Mówi się o zapasach w podmiotach handlujących, ale żeby zarobić na handlu nie można tego trzymać w magazynach w nieskończoność, też trzeba tym towarem obracać, więc też bym raczej tam nie upatrywał jakichś bardzo dużych zapasów.
B.C.: Ale czy to oznacza, że rzeczywiście to ziarno gdzieś może być u rolników? Trochę to dziwne, że rolnicy nie chcą tego ziarna - jeżeli nie mają - upłynnić go przed nowym sezonem. Too by znaczyło, że albo spodziewają się, że zbiory będą jednak gorsze i ceny wyższe, i chcą na krajowym rynku są jeszcze zbyć stary towar, albo też, że rzeczywiście tego towaru może po prostu na krajowym rynku już nie ma i te zapasy szacowane nie są wcale aż takie duże na nowy sezon.
M.S.: Ja bym się jednak do tej drugiej opinii skłaniał, że chyba zapasy mamy przeszacowane, bo to, że portami wyjechało mniej więcej połowę tego co rok wcześniej, to nie znaczy, że nie wyjechało dużo na południe Polski. Tam były duże braki, choćby kukurydzy czy zboża paszowego, ale też nie wyjechało dużo ziarna na niemiecką stronę. Skoro od nas ze Wschodu nawet firmy potrafiły wywozić całe wahadła, to znaczy, że ten towar jednak wyjeżdżał. Dzisiaj wszyscy mówią, że tego jest dużo, no ale na dzień dzisiejszy jeszcze wszystkie firmy mi znane dalej kupują. Także chyba nie są tak okupione, żeby mieć już do września, do października towar.
B.C,: Wróćmy już na koniec do wegetacji. Wspomniał Pan o przymrozkach. Z jednej strony mieliśmy wiosenne przymrozki, a teraz mamy wysokie temperatury i upały, co przyspiesza dojrzewanie i zasychanie zbóż. Czy spodziewa się pan takiej sytuacji, że mogą nam się nałożyć w tym roku zbiory rzepaku i pszenicy na przykład?
M.S.: Tę tendencję już od dawna obserwujemy. Ja już czwarte, bodajże żniwa będę robił tak, że prawdopodobnie pierwsza pójdzie pszenica, a dopiero później rzepak, bo już się do tego przyzwyczailiśmy. Słabe rzepaki, mniej chronione, mniej nawożone jak zwykle będą wcześniej przed zbożami, to nie ulega wątpliwości. Ale te takie mocne, intensywnie prowadzone na pewno będą musiały poczekać. A ci rolnicy, którzy nie wytrzymają presji psychicznej i wykoszą je wcześniej, to na pewno stracą, bo część wyleci z tyłu za kombajnem, zważywszy, że już dzisiaj praktycznie nie mamy możliwości ich desykacji.
B.C: Jeszcze na koniec pytanie, które wszystkim naszym ekspertom zadajemy podczas Giełdy. Jakiego poziomu cen spodziewa się Pan w żniwa, jeżeli chodzi o pszenicę i rzepak?
M.S.: Ja bym sobie życzył, żeby to był mniej więcej poziom przynajmniej zeszłoroczny. Zważywszy na to, że nawozy trzeba będzie drożej kupić. Ale czy nam się to uda? Trudno dzisiaj to jednoznacznie wyrokować. Niestety, martwię się tym, bo wiem, że są zakusy, żeby jakoś te ceny zbić. Ale w żniwa, żeby to było jakieś tam 700 zł za paszówkę i 10-15% więcej za konsumpcję, to myślę, że jakoś byśmy w tym roku funkcjonowali. Zakładając w miarę stabilne plony i przyzwoitą jakość, bo to też jeszcze tutaj dużo może się zadziać.
B.C: Bardzo dziękuję za rozmowę!
