StoryEditor

Rząd rzuca rolnikom kłody pod nogi

Projekt zmiany ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia omawiano dziś na Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wszystkim bardzo zależy na wprowadzeniu zmian – wszystkim, poza ministrami.
12.09.2017., 14:09h
Projekt ustawy o zmianie ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia skierowano do pierwszego czytania, które odbyło się w czasie posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi dziś rano.
Według posła Jarosława Sachajki, projekt ustawy jest jednym z najważniejszych, jakie zostaną przyjęte w tej kadencji rządu.

Sachajko popiera zmianę

Poseł Sachajko argumentował, że to wielkoobszarowe, wielkie fermy mogą być problemem. To wiąże się ze źle działającym systemem wczesnego ostrzegania, który można było zaobserwować, gdy na polskich fermach pojawił się problem z fipronilem.
Jak mówił poseł, jest jasna norma, której należy się trzymać w przypadku fipronilu. Każda substancja ma takie normy, których należy przestrzegać. Jednocześnie wspomniał o zwiększonej liczbie zachorowań na nowotwory.
  To, co jemy, także wpływa na nasze zdrowie, a może przede wszystkim – mówił poseł   Konsumenci od lat żądają, aby mieć dostęp do dobrej, zdrowej żywności.

Rolnicze produkty lepsze

Od stycznia weszła w życie ustawa zezwalająca rolnikom na sprzedaż ich produktów na targowiskach. Rolnicy nie mogli jednak sprzedawać towarów w sklepach. Partia Kukiz‘15 przygotowała poprawkę, bo według prawa podatkowego i dochodowego rolnik mógłby w sklepie sprzedać swój produkt. Nie może jednak, a  to ze względu na problemy z bezpieczeństwem żywności, a dokładnie z przepisami je regulującymi.
W ubiegłym roku ubyło 11 tysięcy gospodarstw rolnych. 
– Jest to przerażająca tendencja - mówił poseł Sachajko   Rolnikom trzeba zapewnić miejsce do życia i do pracy. Musimy przyjąć ustawę, aby rolnicy mogli wyprodukować zdrową żywność, aby mogli ją przetwarzać, i aby mogli ją sprzedawać.
Przy obecnie działającej ustawie rolnik może co najwyżej jeździć od targu do targu i tam sprzedawać swoje produkty. Z poprawkami ustawa pozwoli na sprzedaż w sklepie, na stołówkę i do restauracji. 
  Ludzie chcą takiej żywności. Obywatele proszą o taką żywność, ale nie mają do niej dostępu.   mówił poseł.

Rząd: Nie ma takiej potrzeby

Podsekretarz stanu w MRiRW Ewa Lech przedstawiła stanowisko rządu, ustalone kilka dni wcześniej. Nie wróży ono dobrze małym gospodarstwom.
W obecnej formie rolnicy mogą sprzedawać swoje produkty do różnych punktów sprzedaży detalicznej, ale wynika to z różnych form sprzedaży i różnych form prowadzenia działalności. 
W tym wypadku chodzi o założenie działalności, firmy lub zgłoszenie się pod kontrolę do inspekcji weterynaryjnej czy sanitarnej.
– Według rządu, nie ma potrzeby wprowadzenia poprawki w ustawie.   stwierdziła Ewa Lech.
Ze stroną rządową nie zgadzają się działacze organizacji pro rolniczych. Według nich, żaden rolnik z małym gospodarstwem nie jest w stanie wpisać się w żadną formę działalności, którą ministrowie uważają za wystarczającą, by prowadzić sprzedaż. Bo na każdej z tego typu działalności nie korzystają rolnicy, a  wielkopowierzchniowe sklepy. Drobnego rolnika nie stać na to, by założyć linię produkcyjną. 
Działacze przypomnieli, że nie tędy droga, a afery z 20-letnim mięsem w konserwach, suszu z jaj produkowanym bez jaj czy ostatnia związana z fipronilem dotyczyły właśnie wielkich, kontrolowanych teoretycznie producentów.

Ustawa ma pomóc

W poprzedniej kadencji rządu, kiedy rolnicy postulowali o zmiany w ustawie, tak, aby móc sprzedawać żywność bez zbędnych problemów, politycy PiS wspierali ich w protestach i obiecywali, że taka zmiana na pewno zostanie wprowadzona. Potwierdzali to jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Jednak sprawa nie ruszyła, a teraz rząd twierdzi, że “nie ma takiej potrzeby”.
Strona społeczna przyznała, że ministrowie są coraz bardziej oderwani od rzeczywistości, że nie wiedzą, co się dzieje na polskiej wsi. W praktyce bowiem rolnik, który produkuje prawdziwie lokalną, zdrową, “wiejską” żywność, robi to na małą skalę, nie stać go na etykietowanie. Nie stać go także na szeroko interpretowane opłaty. W zależności od powiatowego lekarza weterynarii, rolnik za inspekcje zapłaci 2 tysiące złotych, lub 5 tysięcy, jak mówili rolnicy.
Padły także głosy, że skoro rząd rozważa wycofanie się z produkcji GMO, to powinien pomyśleć o alternatywie, która pozwoli, aby dobrej jakości żywność trafiła nie tylko na targowiska, ale i do sklepów i instytucji.
Sir Julian Rose – współzałożyciel i prezes Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi-ICPPC, mówił o tym, że nie rozumie, dlaczego polski rząd chce sabotować polskich rolników.
W końcu cała Europa idzie właśnie w kierunku lokalnej, bezpośrednio sprzedawanej żywności. Ani w Anglii, ani w UE, jak mówił Rose, nie ma prawa, które zakazywałoby rolnikom handlu. 
Należy się zastanowić, czy zakaz, który istnieje w Polsce, nie jest sprzeczny z prawem unijnym.
  Dlaczego ten rząd narzuca takie prawo?   mówił Rose   Bardzo się cieszę, że mogę pracować i żyć w Polsce, ale jest mi przykro, że tutejszy rząd coraz bardziej stara się wspierać korporacje, a nie rolników.
Rolnicy, stowarzyszenia, naukowcy oraz właściciele sklepów ekologicznych są jednomyślni  poprawka taka jest konieczna i chociaż drobna, to może uratować polskie małe gospodarstwa.
al
Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
10. październik 2024 16:54