StoryEditor

Podatek od mięsa: Zarzecki podaje 4 powody, dla których nie warto go wprowadzać

  Co jakiś czas na tapetę wracają kontrowersyjne tematy, które zwykle wyskakują jak królik z czarodziejskiego kapelusza za sprawą inicjatyw obywatelskich, które najczęściej w ogóle nie mają uzasadnienia w nauce, a czasem również i w logice. Tym razem przyjrzymy się podatkowi od mięsa.
21.09.2023., 15:09h

Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Grupy Roboczej ds. Wołowiny Copa Cogeca, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego oraz hodowca podzielił się swoją opinią z European Livestock Voice na temat ewentualnego wprowadzenia podatku od mięsa. Zaczątkiem do tej dyskusji było pojawienie się w 2020 r. propozycji Tapp Coalitie, organizacji pozarządowej, która miałaby wprowadzić podatek od mięsa. Wywołało to wówczas spory szum medialny. 

- Na początku września Eric Lambin, jeden z głównych doradców naukowych Komisji Europejskiej, udzielił wywiadu dla European Science-Media Hub na temat swojej wizji zrównoważonej konsumpcji żywności w UE. Odkryłem, że w tym artykule podjęto kilka interesujących wyzwań, ale nagłówek najwyraźniej miał wywołać sensację; Prof. Lambin opowiada się za wprowadzeniem podatku dla „zjadających duże ilości czerwonego mięsa” – informuje Zarzecki. Aby podejmować jakiekolwiek ważne decyzje konieczna jest ocena skutków wdrożenia, której zwykle brakuje. Są wielkie idee, ale mało kto zastanawia się nad tym, jak to wpłynie na rolników czy konsumentów, w tym przypadku również na środowisko.

Podatek ograniczy spożycie?

Jednym z celów wprowadzenia podatku od mięsa miałoby być zmniejszenie jego spożycia. Nie do końca jednak tak to działa, gdyż dla konsumenta jeden gatunek mięsa zwykle zastępowany jest innym gatunkiem… mięsa. Zdeklarowani „mięsożercy”, zawsze wybiorą mięso, a nie jego substytut.

- Wysokie opodatkowanie mięsa byłoby postrzegane jako niesprawiedliwość, uniemożliwiająca klasom, które z trudem wiążą koniec z końcem, dostęp do pożywnego składnika zbilansowanej diety. Podatek od mięsa nie pomógłby rodzinom o niskich dochodach w wyborze lepszej żywności. Rosnące koszty życia już skłaniają rodziny o niskich dochodach do tańszych, niskowartościowych i wysokokalorycznych źródeł żywności, podatek od mięsa tylko pogłębi tę lukę żywieniową i zwielokrotni wskaźniki otyłości i cukrzycy – tłumaczy Zarzecki.

Zwolennicy tego podatku twierdzą, że zebrane dochody zostaną przeznaczone na „zrównoważone wybory żywieniowe”. Zastanawiające, kto tym razem będzie tworzył piramidę żywieniową, eksperci od systemu Nutriscore, gdzie płatki kukurydziane nafaszerowane cukrem są wyżej niż produkty mleczne? A może ci, którzy uważają, że można całkowicie zrezygnować ze spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego? Strach się bać…  

Europejskie grunty muszą być użytkowane przez zwierzęta

Zarzecki wysunął słuszny argument. Gdy spadnie zapotrzebowanie na mięso, będzie malała liczba zwierząt, które użytkują grunty. Zaznaczył, że prawie 30% gruntów w UE nie nadaje się do uprawy, a jedynymi roślinami, które tam mogą rosnąć jest trawa i różnych gatunków krzewy. Grunty te można jedynie wypasać, chyba, że jakiś kolejny geniusz zamierza z trawy i krzaków wyczarować zielone BURGERY i SKRZYDEŁKA... Wypas na takich terenach jest niezbędny, głównie ze względu na zapobieganie pożarom traw i lasów. Ponadto zwierzęta zamieniają tysiące ton niejadalnej biomasy, jaką jest chociażby trawa, czy uboczne produkty przemysłu rolno spożywczego na wysokowartościowe białko, którego na świecie brakuje. Utylizacja biomasy z pewnością nie jest eko, a pozostawienie jej jako ugór jest marnotrawstwem. Dzięki produkcji zwierzęcej maleje zużycie nawozów mineralnych, na korzyść stosowania nawozów naturalnych.

- Nie należy nigdy zapominać, że europejscy hodowcy zwierząt nigdy nie byli bierni! Dzień po dniu podejmujemy kroki mające na celu transformację naszych gospodarstw. Podatek na produkty mięsne sparaliżowałby wszystkie te wysiłki! Będzie to sygnał rynkowy, który po prostu sprawi, że jakakolwiek inwestycja będzie nieopłacalna! Zaostrzyłoby to i tak już poważny problem wyludniania wsi i wymiany pokoleń Jak główni doradcy naukowi Komisji Europejskiej mogą zapomnieć o tak podstawowych faktach ekonomicznych, jak ten? – dodaje Zarzecki.

Zero konkurencyjności na rynku światowym

Wprowadzenie podatku zagrażałoby po pierwsze samej produkcji na rynku wewnętrznym, ale również upośledziłoby wymianę handlową z państwami trzecimi, które mają niższe koszty produkcji i już dziś wiele produktów spożywczych powstaje tańszym kosztem bez wyśrubowanych unijnych norm. Zwiększyłby się import tańszego mięsa, a zmniejszyłby się eksport, na którym wiele państw, takich jak Polska zarabia krocie.

- Taki podatek z pewnością spowodowałby przeniesienie naszej produkcji do krajów trzecich. W czasie, gdy Europa w coraz większym stopniu podąża drogą dwustronnych umów handlowych, na przykład z krajami Mercosuru, w jaki sposób uda nam się nakłonić brazylijskich producentów drobiu do zaakceptowania podatku? Jak uniknąć wykorzystywania tańszych produktów mięsnych z zagranicy do rekompensowania kosztów takiego podatku? Kiedy nasze gospodarstwa hodowlane znikną, w jaki sposób zapewnimy przestrzeganie naszych standardów i systemów kontroli? – pyta Zarzecki.

Podatek sprzeczny z duchem unijnych traktatów!

Jak podkreśla Zarzecki wprowadzenie takiego podatku byłoby sprzeczne z art. 39 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym pada wyraźne stwierdzenie, że ​​celem Wspólnej Polityki Rolnej jest zapewnienie dostępności dostaw żywności oraz że żywność ta dociera do konsumentów po rozsądnych cenach. A gdzie tu byłyby te rozsądne ceny, skoro już kilka lat temu obliczono, że ceny w sklepach po wdrożeniu podatku od mięsa, bez logicznie i ekonomicznie uzasadnionego celu, miałyby wzrosnąć o kilkanaście-kilkadziesiąt procent? Rozwiązanie to mogłoby doprowadzić do nieuczciwych praktyk, jak chociażby sprzedaż w dumpingowych cenach? Idealne rozwiązanie i zaproszenie do dalszych promocyjnych występków sieci handlowych. Warto pomyśleć również o inflacji, która wiele rodzin doprowadza do skraju ubóstwa.

- Patrząc wstecz, widzę tę debatę jako kontynuację tego, co działo się w Brukseli przez ostatnie kilka lat wokół strategii „od pola do stołu”. Widzimy wiele koncepcji marketingowych z mocną narracją, ale bez wcześniejszych dogłębnych badań. Jest to szczególnie rozczarowujące, gdy takie twierdzenie przejmuje czołowy pracownik naukowy Komisji Europejskiej, znany ze swojego wsparcia dla mięsa pochodzenia roślinnego i mięsa hodowanego w laboratoriach. Czy takie podejście odpowiada pragnieniu depolaryzacji kwestii rolnych wyrażonemu przez Przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę Von Der Leyen? Nie sądzę, że tak jest. Zakończę cytatem, który bardzo mi się podoba: „Wszystkie ideologie polityczne, które próbowały zmienić społeczność rolniczą, zawiodły, ponieważ rolnictwem nie można zarządzać za pomocą teorii, rządzi nim rzeczywistość ” – podkreślił Jacek Zarzecki.

Oprac. dkol na podst. meatthefacts.eu

Fot. Envato elements

Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktorka portalu topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
27. kwiecień 2024 13:54