Podlaskie: Dzierżawy chronionych łąk nad Biebrzą do kontroli NIK

Patologiczne przykłady dzierżaw łąk przez wielkie spółki wchodzących na Biebrzańskiego Parku Narodowego przedstawiła grupa miejscowych rolników na ostatnim posiedzeniu Sejmowej Komisji Rolnictwa.
Rolnicy alarmowali posłów i przedstawicieli resortu rolnictwa i środowiska o skali wyciągania dopłat rolno środowiskowych głównie „pod ptaszka” przez spółki dzierżawiące po ponad 1 tys. ha, informowali o nieskutecznych kontrolach ARiMR, „handlu” dzierżawami, ponieważ płatności przysługują na umowy 5-letnie. Tymczasem podmioty mają umowy na np. 6 lat, ale też i 4. Ich zdaniem dzierżawcy tych ostatnich płacą wielkie sumy, by poddzierżawić je na jeszcze rok spółkom, które przebiły ich na licytacji kwotą – obawiają się zwrotu dopłat do ARiMR. Zdarzają się też, ich zdaniem, przypadki dzikich dzierżaw, by ubiegać się o dopłaty.
Inni rolnicy twierdzili, że wielkie podmioty często nie wywiązują się z przyjętych reżimów: nie zawsze koszą łąki, zbierają siano i je wywożą, są bezkarni.
Przedstawiciel resortu środowiska przyznał, że obowiązujące przepisy pozwalają jedynie na organizowanie jedynie przetargów nieograniczonych na grunty parków, ale resort już pracuje nad ich zmianą, by były ograniczone i preferowały miejscowych rolników.
- Na przetarg nieograniczony zgłasza się wielka firma i licytuje 1 tys. zł/ha. Za ochronę ptaszka należy się 1300 zł/ha plus dopłata podstawowa plus ONW. Razem około 2300 zł/ha. Rolnik tyle nie wylicytuje, bo musi skosić, zgrabić, zwieźć siano. To są wysokie koszty a niewielkie pożytki z siana, bo jest go zwykle niezbyt dużo a prace kosztowne – deklarował Krzysztof Mocarski, sołtys wsi Pluty w gminie Jedwabne. Zaraz dodaje, że firma nie zwykle nie zbiera siana, czasem nie kosi, a Agencja jej nie kontroluje.
Rolnicy zaapelowali o przetargi ograniczone na terenach parków dla lokalnych gospodarstw utrzymujących bydło.
as