Po walce z innym samcem, która doprowadziła do uszkodzenia drewnianego ogrodzenia, Chrumek wyczuł okazję i uciekł z osady, która od pięciu lat jest jego domem.
Zaniepokojony leśnik szukał podopiecznego przez tydzień. Ostatecznie udało się go zlokalizować we wtorek. Dzik leżał jak nieżywy za stodołą w pobliskiej wsi. Przerażony rolnik zawiadomił służby, bo był przekonany, że to ASF, w czym nie ma nic dziwnego.
Na szczęście choroby nie stwierdzono, a dzik tylko wyglądał na martwego. Był po prostu zalany w sztok. To przez owoce, pozostałe po domowej produkcji wina, które trafiły na kompostownik. Chrumek najadł się do syta i po prostu padł.
Jak mówił jego opiekun, zwierzę trzeźwiało spokojnie w swojej zagrodzie. Bardzo ciekawi nas, czy suszyło go następnego dnia…
al
źródło: dzienniklodzki.pl
fot. Paweł Kowalski
