Proces w UE: co naprawdę przegłosowano
W Strasburgu odbyło się głosowanie w Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego, które może zmienić sposób etykietowania żywności. Jak relacjonuje topagrar.com, większość europosłów opowiedziała się za tym, by terminy takie jak „burger”, „sznycel” czy „kiełbasa” były zarezerwowane wyłącznie dla produktów pochodzenia zwierzęcego.
Zobacz też: Etykietowanie żywności modyfikowanej. Kto się sprzeciwia i chce wprowadzić NGT w rolnictwo ekologiczne?
Za wnioskiem zagłosowało 33 członków Komisji Rolnictwa PE zajmie się całe posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego. Jeśli głosowanie plenarne zakończy się przyjęciem projektu, rozpocznie się proces tzw. negocjacji pomiędzy Parlamentem, Radą UE i Komisją Europejską.
Co to znaczy dla polskich rolników i zakładów mięsnych?
Porządek na etykietach może ograniczyć podszywanie się roślinnych zamienników pod wyroby mięsne. W Polsce od lat o ochronę nazw mięsnych apeluje Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP. Jego prezes, Tomasz Parzybut, nie kryje satysfakcji z tego, że temat wreszcie trafił na unijny poziom.
- Jest szansa na długo oczekiwany przełom w ochronie nazw produktów mięsnych – mówi prezes SRiW RP. – Po latach starań przedstawicieli polskiej i unijnej branży mięsnej wreszcie możemy z satysfakcją poinformować, że sprawą zajęła się Komisja Rolnictwa Parlamentu Europejskiego.
Według Stowarzyszenia najważniejszym elementem nowych przepisów będzie zakaz używania nazw części tusz zwierzęcych i tradycyjnych przetworów mięsnych przez producentów roślinnych zamienników. Co więcej, w dokumencie znalazła się również propozycja ochrony brzmienia nazw, np. w odniesieniu do takich nazw jak „qurczak”.
Spór o nazwy mięsne dzieli Parlament Europejski
Spór o nazwy ma też polityczny wymiar. Jak zauważa Konstantin Kockerols w artykule dla topagrar.com, Europejska Partia Ludowa (EPP) przyjęła głosowanie jako swój sukces. – Stek jest zrobiony z mięsa – i kropka. Wyłączne stosowanie tych oznaczeń w odniesieniu do prawdziwego mięsa gwarantuje uczciwe etykietowanie, chroni rolników i zachowuje europejskie tradycje kulinarne – powiedziała europosłanka EPP Céline Imart.
Jakie argumenty przeciw ma branża roślinna?
Producenci roślinni widzą ryzyko ograniczenia komunikacji i utrudnienie wyboru dla konsumentów. Jak powiedział Thomas Waitz z Grupy Zielonych: „Nikt nie pomyli sznycla z seitana ze sznyclem cielęcym. Rolnicy są oczerniani za tani populizm, konsumenci są traktowani jak idioci, a wolność wyboru jest ograniczana. Prawdziwą partią prohibicji jest Partia Ludowa”.
Kto zyska, kto straci?
Dyskusja wokół ochrony nazw mięsnych pokazuje rozbieżne interesy w polityce żywnościowej UE. Good Food Institute, promujący alternatywne źródła białka, uważa, że nowe przepisy mogą uderzyć w konsumentów. Innego zdania jest jednak think tank Farm Europe, który uznaje je za zwycięstwo dla rolników i klientów, chroniące przed marketingowymi nadużyciami.
Kiedy zapadnie ostateczna decyzja o ochronie nazw mięsnych?
Jeśli Parlament Europejski przyjmie projekt, ruszą negocjacje trójstronne (Parlament–Rada–Komisja). Jeśli nie, pomysł wróci do komisji. Dopiero po wypracowaniu wspólnej wersji i jej zatwierdzeniu, przepisy trafią do państw członkowskich – w tym Polska – które ustalą szczegółowe wykazy chronionych nazw.
Polscy rzeźnicy i hodowcy liczą, że unijne regulacje dadzą im narzędzie do walki z nieuczciwą konkurencją i pozwolą lepiej chronić dorobek tradycji kulinarnych. – Najskuteczniejsze mogą być europejskie przepisy, dopełnione krajowym prawodawstwem – podkreśla Tomasz Parzybut.
Na podst. topagrar.com, SRiW RP
