Jesteś w strefie Premium
Klasyfikacja tusz do poprawy?

– Olbrzymim problemem nie jest sama klasyfikacja, ale ważenie i kontrola wagi – podkreśla w rozmowie z top agrar Polska prof. Dariusz Lisiak z Instytutu Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego im. prof. Wacława Dąbrowskiego – PIB. Zapytaliśmy go dlaczego klasyfikacja tusz wołowych w Polsce nie cieszy się zbyt dobrą opinią i jak można to zmienić.
Dlaczego mamy do czynienia z subiektywną oceną tusz wołowych?
Z subiektywną, ponieważ polega ona na ocenie wzrokowej, wykonywanej przez klasyfikatora i porównaniu tuszy do przyjętego wzorca. Nie jest to zadanie proste, ponieważ nie ma sztuk idealnych. Zdarza się, że na przykład zad jest zgodny z wzorcem, podczas gdy przód już od niego istotnie odbiega i przez to zaniża ocenę. Dodatkowo obowiązują podklasy. O ile pomiędzy poszczególnymi klasami, np. O i R różnice są wyraźnie widoczne, to w przypadku R+ i R są bardzo niewielkie i dla laika prawie niezauważalne. Dlatego na ostateczną ocenę klasyfikatora mogą wpływać inne czynniki zewnętrzne, np. porównanie z innymi tuszami, a nie ze wzorcem. Im lepszy klasyfikator, tym wpływ czynników zewnętrznych jest mniejszy.
Co powinno zaniepokoić rolników, tj. wskazuje na błędy podczas klasyfikacji tusz?
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, o błędnej klasyfikacji tusz możemy mówić tak naprawdę dopiero wówczas, kiedy widoczna jest tendencja w różnicach klas. Jeżeli okaże się, że w porównaniu z innym klasyfikatorem (inspektorem) ocena większości tusz była zaniżona bądź zawyżona. Wówczas podejrzenia co do świadomego zaniżania wartości dostarczonego towaru mogą mieć rzeczywiste uzasadnienie i stanowić sygnał alarmowy. Jeśli natomiast sprawa dotyczy pojedynczych sztuk, błędy mogą wynikać po prostu z subiektywnego charakteru oceny i braku umiejętności klasyfikatora. Tak więc pojedyncza obserwacja może być często myląca. Warto jednak pokreślić, że od początku obowiązku klasyfikacji nieustannie poprawia się praca klasyfikatorów, głównie dzięki sukcesywnej poprawie kwalifikacji inspektorów IJHARS. Ocena pozostaje więc subiektywna, ale jest dokładniejsza niż kiedyś.
Czemu więc klasyfikacja zawdzięcza tak złą sławę?
Laikowi wydawać się może, że klasyfikator ot, tak sobie, zaniży klasę i "co mi pan zrobisz". Olbrzymim problemem nie jest sama klasyfikacja, ale ważenie i kontrola wagi. Niestety, IJHARS kontroluje jedynie legalizację wagi kolejkowej. To stanowczo za mało, bo – jeśli ktoś ma nieuczciwe zamiary – to właśnie w zakresie wagi jest znacznie łatwiej oszukać, niż w przypadku samej klasyfikacji tusz. Jeśli tusza została źle zważona – bo np. przyjęto większą tarę – to nie ma w praktyce jak tego podważyć, bo można stwierdzić np. wysokie ubytki na wychładzaniu. Powtarzam, jeżeli ma się złe intencje. Cały czas uważam, że klasyfikacja poubojowa jest lepszym rozwiązaniem niż rozliczenie przyżyciowe.
Problem rozwiąże klasyfikacja automatyczna?
Tusze wołowe są tak różne, że trudno przypisać do nich jeden algorytm. Trzeba w ich zakresie uwzględniać wiele szczegółów, które potrafi tylko ludzkie oko i umysł. Dlatego m.in. we Francji automatyczna klasyfikacja tusz się nie sprawdziła, bo okazała się mniej dokładna. Jednakże teraz pojawiły się nowe rozwiązania, które mogą okazać się lepsze. Urządzenia starego typu (opracowane 20 lat temu) są już przestarzałe. Nie ulega wątpliwości, że – pomimo wzorców – podczas oceny tusz mamy do czynienia ze swego rodzaju konkursem piękności i nawet dwóch najlepszych klasyfikatorów może nie zgadzać się z sobą o jedną podklasę. Zawsze będą różnice, ale mimo wszystko ludzkie oko jest lepsze od kamery. Na razie…mj/Fot. Sierszeńska