StoryEditor

J.K. Ardanowski: “Twierdzenie, że mamy wolny rynek i państwo nic nie może zrobić z niskimi cenami zbóż, jest absurdalne”

– Organizacje rolnicze nie mogą być rozgrywane przez polityków. Potrzebna jest wspólna diagnoza problemów i konkretne rekomendacje – mówi były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który ma objąć kierownictwo nowej Rady ds. Rolnictwa przy Prezydencie RP.

06.10.2025., 20:00h

Albert Katana: Panie ministrze, we wrześniu odbyło się spotkanie organizacji rolniczych w Pałacu Prezydenckim. Jak Pan je ocenia z perspektywy czasu? 

Jan Krzysztof Ardanowski: Oceniam dobrze - trzeba dążyć do tego, żeby świat rolniczy, reprezentowany przez ogromną ilość organizacji rolniczych, jednak ze sobą współpracował i wysyłał do rządzących, ale również do społeczeństwa, czytelne i wspólne sygnały, żeby nie było rozgrywania organizacji rolniczych przez polityków z różnych partii. 

To była inicjatywa świeżo powołanego doradcy etatowego do spraw rolnictwa przy panu prezydencie Tomasza Obszańskiego, szefa rolniczej Solidarności, on dokonał wyboru tych organizacji. Ja oczywiście zostałem również poproszony o to, by wziąć udział w tym spotkaniu. Tym bardziej, że decyzją pana prezydenta Karola Nawrockiego będę kierował radą do spraw rolnictwa, której członkiem będzie również pan Tomasz Obszański. 

Dyskusja była dość ciekawa, każda z organizacji zabrała głos. Chociaż formuła spotkania dająca możliwość wypowiedzenia się każdej organizacji przez dwie minuty powoduje, że to są wypowiedzi trochę schematyczne, trochę uproszczone i bez możliwości rozwinięcia poszczególnych tematów. 

Moim zdaniem nie jest to najlepszy sposób na prezentowanie problemów rolniczych. Problemy rolnictwa są szalenie złożone, skomplikowane, trudne, nie mające prostych sposobów na rozwiązanie. Dlatego będą potrzebne o wiele bardziej pogłębione rozmowy z przedstawicielami rolników, z organizacjami rolniczymi, również z rolnikami, którzy nie są członkami różnych organizacji. Taki kierunek zaproponuję Panu Prezydentowi po powołaniu Rady ds. Rolnictwa: że będziemy prowadzić pogłębione dyskusje nad poszczególnymi obszarami rolnictwa. 

Pewne problemy są wspólne dla wszystkich rolników... 

JKA: Owszem - rolnikom zagrażają umowy międzynarodowe UE, jak Mercosur i Ukraina, a w przyszłości zapewne i Rosja. Ogromnym problemem są także nielogiczne, narzucane rolnikom przepisy UE wynikające z ideologii klimatycznej. My jednak musimy myśleć, jak ratować polskie rolnictwo w poszczególnych jego obszarach. 

Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej z mleczarstwem? Jak odtworzyć produkcję trzody? Jak ratować drobiarstwo, które będzie za chwilę zagrożone mięsem z Mercosuru i z Ukrainy? Jak uniezależniać się od importu śruty sojowej, wspierając polski program białkowy? Jak ratować uprawy rzepaku i innych roślin oleistych w Polsce? Jak ratować produkcję buraków cukrowych, która ma wartość nie tylko ekonomiczną, ale również ogromne znaczenie dla płodozmianu? 

Tych tematów jest dużo i tym się będzie zajmowała, bardzo szczegółowo, Rada ds. Rolnictwa przy prezydencie. Nasze analizy będą się kończyły bardzo konkretnymi, precyzyjnie określonymi rekomendacjami dla pana prezydenta i dla ministra rolnictwa. 

Zakładam, że nie będzie rywalizacji między ośrodkiem prezydenckim a rządem - chociaż pewności nie ma - bo wydaje mi się, że dobre rozwiązania ratujące rolnictwo powinny łączyć środowiska również polityczne, a nie dzielić. Ja taką dobrą wolę do współpracy - w oparciu przede wszystkim o wiedzę i opinie przedstawicieli rolników - deklaruję i oczekuję takiej dobrej woli i współpracy ze strony kolejnych ministrów rolnictwa. 

Gdy rozmawiałem ostatnio z młodymi rolnikami z Solidarności, z Izb Rolniczych i z OOPR-u, to mówili, że potrzebują w zasadzie trzech rzeczy: dobrze ustawionych kredytów preferencyjnych, ochrony działalności rolniczej i zredukowania przepisów dotyczących rolnictwa. 

JKA: Generalnie zgadzam się z tą diagnozą, zresztą przedstawiciele Izb Rolniczych, Solidarności, i OOPR będą przeze mnie zaproponowani do Rady do Spraw Rolnictwa, więc również ich zdanie będzie się liczyło. Uważam jednak, że problemy rolnictwa są szersze, niż tylko te trzy obszary, na które zwracają uwagę przede wszystkim młodzi rolnicy. 

Np. kolejne kredyty, nawet preferencyjne, nie rozwiązują problemu dochodowości w rolnictwie - to jest tylko przesuwanie w czasie postępującego upadku polskiego rolnictwa. Zdecydowana większość gospodarstw towarowych jest już zadłużona - udzielanie następnych kredytów bez zapewnienia opłacalności produkcji rolnej jest pogrążaniem tych gospodarstw i tylko kwestią czasu będzie, kiedy one zbankrutują. 

Nie w kredytach jest problem, ale w takiej reakcji państwa, która by sprawiła, że rynek rolny będzie przewidywalny i zapewniający chociaż minimalną opłacalność produkcji rolniczej. Rolnicy pracują nie pro publico bono czy dla idei, tylko po to, żeby utrzymać swoje rodziny. I tu państwo nie może umyć rąk jak Piłat i powiedzieć, że nic nie można zrobić, bo jest wolny rynek. 

Ale przecież nie mamy gospodarki centralnie sterowanej... 

JKA: Owszem, ale to nie znaczy, że nie ma możliwości ochrony sektorów strategicznych dla interesu państwa. Tego zresztą domagali się ci, którzy dziś rządzą, wtedy, gdy spadały ceny zbóż z powodu importu z Ukrainy. Dziś minister rolnictwa mówi, że nic nie da się zrobić, bo mamy wolny rynek. A ja uważam, że w sektorze tak mocno związanym z naszym bezpieczeństwem - bo przecież żywność jest niezbędna, byśmy przetrwali, w sensie biologicznym - twierdzenie, że jest wolny rynek i państwo nic nie może zrobić, to jest absurd. Po co w takim razie w ogóle rząd i państwo? 

Druga sprawa, czyli możliwość prowadzenia nieskrępowanej produkcji rolniczej na obszarach wiejskich - tak, to jest ważne. Dziś mamy absurdalną sytuację, kiedy mieszkańcy wsi, nie zajmujący się rolnictwem, pozywają rolników o odszkodowania, bo stwierdzają, że nie po to wybrali wieś jako miejsce do życia, żeby ktoś im to życie zakłócał hałasem, zapachami, jakimiś uciążliwościami. To musi być uregulowane i oczekuję od ministra rolnictwa szybkich działań w tym zakresie. Są pewne rozwiązania, choćby francuskie, które można by próbować przenieść do Polski. 

Trzeci problem podnoszony przez rolników to problem biurokracji... 

JKA: Problem biurokracji unijnej niestety się powiększa. Im więcej Bruksela mówi o uproszczeniach przepisów rolnych, tym bardziej je komplikuje. Do tego dochodzi nadgorliwość polskich instytucji: ARiMR, KOWR, różnych innych inspekcji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żywności. Przepisy unijne są w Polsce, ale też w całej UE, interpretowane zawsze na niekorzyść rolników. To wynika z faktu, że Europą rządzą niestety środowiska, których naczelną ideologią jest bzdurna, wyssana z palca polityka klimatyczna. Rolnik jest osaczony - musi cały czas tłumaczyć się przed rozlicznymi kontrolerami, którzy chcą go karać, a jednocześnie próbować odnaleźć się w gąszczu nieprecyzyjnych przepisów. 

Nie wierzę w to, że Unia Europejska będzie upraszczała politykę rolną i odchodziła od przeregulowania. Raczej spodziewam się, że przepisy klimatyczne będą coraz bardziej finezyjne i coraz bardziej wiążące rolnikom ręce, zmuszające do określonych zachowań. Karą będzie już nie tylko potrącenie środków unijnych, ale również ograniczenie dostępu do rynku, np. poprzez konieczność dokumentowania tzw. śladu węglowego, czy wręcz zamykanie produkcji lub egzekwowanie od rolników dodatkowych opłat. W tym kierunku Europa zmierza. 

rozmawiał: Albert Katana

Albert Katana
Autor Artykułu:Albert Katana
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
04. grudzień 2025 15:45