Rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 12 czerwca 2024 r. pozbawiło producentów sadzeniaków odszkodowań w przypadku wykrycia porażenia chorobami kwarantannowymi lub podejrzenia takiego porażenia.
Co ciekawe ani grosza nie dostali także ci, którzy złożyli odpowiednie wnioski dużo wcześniej, ale do czasu wejścia w życie kontrowersyjnego rozporządzania nie rozpoznano ich wniosków.
Rozporządzenie objęło więc także rolników, którzy bakteriozy mieli w 2022 i 2023 roku. W obu tych latach producenci posłusznie wykonywali utylizację materiału siewnego, mając obietnicę państwa o wypłacie odszkodowań. Dziś są wściekli i domagają się pomocy.
Warto wyjaśnić, że przed wejściem w życie rozporządzenia rolnicy mogli liczyć na pokrycie do 80% strat, co zapewniało w miarę spokojne gospodarowanie.
– Dzięki tym dotacjom gospodarstwa dotknięte bakteriozą, a w szczególności gospodarstwa nasienne, gdzie nakłady na produkcję są najwyższe, miały szansę na zwrot kosztów produkcji materiału siewnego. Niestety, w czerwcu 2024 roku jednym podpisem minister Czesław Siekierski odebrał odszkodowania rolnikom, które stanowiły dla nich jedyne zabezpieczenie – tłumaczy Agnieszka Płotka, członek zarządu Stowarzyszenia Polski Ziemniak, a także przewodnicząca sekcji nasiennej Polskiej Izby Nasiennej.
Gra toczy się o niebagatelną stawkę
Dlaczego MRiRW zdecydowało się uderzyć w producentów materiału siewnego ziemniaka? Oficjalnym powodem odebrania odszkodowań były względy finansowe, a konkretnie oszczędności dla budżetu państwa.
Nieoficjalnie mówiło się jednak o nadużyciach w pobieraniu odszkodowań przez kilku rolników (podobno chodziło o 5-6 przypadków w skali całego kraju).
– Z dostępnej nam wiedzy wynika, że nie toczą się wobec tych ludzi żadne postępowania prokuratorskie. Z całą stanowczością chcemy podkreślić, że jeżeli były nadużycia i z jakiegoś powodu nie można tego udowodnić, to wystarczyło uszczelnić system wypłaty odszkodowań, a nie dokonywać kolejnych przelewów i skazywać cały sektor na ruinę – grzmi Płotka.
W jej ocenie obecna sytuacja jest krytyczna, ponieważ w Polsce mamy niewielką ilość producentów materiału siewnego, których zresztą cały czas ubywa. W ubiegłym roku w skali kraju było ich 169.
– To gospodarstwa produkujące certyfikowane sadzeniaki. Odbierając im odszkodowania, zapomniano o tym, że te gospodarstwa są początkiem istnienia całego sektora ziemniaczanego w Polsce – tłumaczy ekspertka.
A jest o czym mówić, ponieważ sektor ziemniaczany w naszym kraju, ten najbardziej profesjonalny to są trzy fabryki frytek, które skupują od rolników ponad 450 tys. ton ziemniaków rocznie. Na naszym rynku mamy również trzy światowe marki chipsowe, które skupują od rolników ponad 400 tys. ton rocznie.
W Polsce pracuje także dziesięć fabryk skrobiowych produkujących płatki ziemniaczane i inne produkty, które skupują od rolników kolejne 450 tys. ton ziemniaków.
– Największym segmentem w dalszym ciągu są jednak pakownie ziemniaka jadalnego, które skupują ponad milion ton surowca rocznie od naszych rolników za ponad 1 mld zł. To są także rynki lokalne, cała gastronomia, wojsko, szpitale, hotele. W wielkim podsumowaniu to jest ponad 2 mld zł płatności dla rolników, to ponad 100 mln zł płatności podatku VAT, podobna wartość podatku CIT. To są wreszcie tysiące miejsc pracy – zauważa Agnieszka Płotka.
Minister: eliminować próby wyłudzenia pieniędzy
Czy nowy szef resortu rolnictwa planuje zmienić kontrowersyjne rozporządzenie poprzednika?
– Rozporządzenie zostało wprowadzone w związku z wykrytymi nieprawidłowościami. Jeżeli ten temat będzie uregulowany zawsze można pracować nad nowym kształtem rozporządzenia – deklaruje Stefan Krajewski.
Minister podkreśla, że jest otwarty na dialog i wypracowanie dokumentu, który będzie odpowiadał na potrzeby branży. – Ale też taki, który będzie eliminować próby wyłudzenia pieniędzy, bo w ten sposób o tym trzeba mówić – zastrzega Krajewski.
Kamil Maniak, prezes zarządu Stowarzyszenia Polski Ziemniak cieszy się z otwarcia ministra na dialog, jednak dziwi się słowom mówiącym o wyłudzaniu publicznych środków i podkreśla, że nie można w tej sprawie mówić o zbiorowej odpowiedzialności producentów.
– Jeżeli takie zdarzenia rzeczywiście miały miejsce, jako sektor oczekujemy reakcji odpowiednich służb. Domagamy się, aby ci, którzy złamali prawo, zostali jak najszybciej pociągnięci do odpowiedzialności i rozliczeni z całą surowością. Nie może dochodzić do absurdalnej sytuacji, gdy cały sektor cierpi zamiast tych, którzy faktycznie powinni ponieść konsekwencje. Jeśli coś takiego, o czym mówił minister Krajewski, rzeczywiście miało miejsce, to trzeba ukarać winnych – podkreśla prezes SPZ.
– Powtarzam, że jeżeli ktoś złamał prawo, musi za to odpowiedzieć. Przecież są w naszym państwie służby, które mogą to ocenić i wyciągnąć konsekwencje. Jako Stowarzyszenie Polski Ziemniak właśnie tego oczekujemy – zaznacza Kamil Maniak.
Krzysztof Zacharuk
